piątek, 24 lipca 2015

Piętnasty: Ale tylko ona była tak niesamowita.

Wypoczęta oraz wyspana pozwalasz się unieść twoim powiekom i zlustrować otaczający cię obraz. Mimowolnie uśmiechasz się pod nosem na widok porozrzucanych po twoim lokum ubrań. Wsuwasz na siebie pośpiesznie koszulkę i spodenki, znikając w korytarzu za drzwiami łazienki. Wskakujesz pod ciepły strumień wody spływający po twoim ciele i opierasz się plecami o zimne płytki. Powoli się po nich zsuwasz i wybuchasz głośnym śmiechem. Przecież to co ty wyrabiasz z Mattem jest żałosne. Dopiero teraz zdajesz sobie z tego sprawę. Anderson to przecież twój najlepszy przyjaciel, a ty zwyczajnie oddajesz się z nim w wir zapomnienia o Penchevie w postaci szczytowań w nocy. Wiesz doskonale, że dla niego nie jest to zwykły seks. To w jaki sposób cię dotyka, jak troskliwie przytula, całuje w czoło. On się chyba w tobie... Twoje rozmyślenia pod prysznicem przerywa mocne uderzenie w drzwi pomieszczenia. Wychylasz głowę z kabiny i marszczysz znacznie brwi, kiedy z korytarza dochodzi do ciebie głos bruneta:

-Wszystko w porządku? Siedzisz tam już jakieś 15 minut.

-Tak.-kłamiesz, chcąc uniknąć dodatkowych pytań.-Zaraz wyjdę.

Kiedy słyszysz jak brunet się oddala podnosisz się do pozycji stojącej i pośpiesznie zakręcasz kurek z wodą, sięgając po wiszący niedaleko ręcznik. Stajesz przed lustrem i spoglądasz na swoje odbicie. Młoda, piękna kobieta, która pogubiła się w swoim życiu. Owszem, musisz zapomnieć o brązowookim Bułgarze, ale w nie tak sposób. Przecież kochasz Matta jako przyjaciela i nie chcesz go wykorzystywać. Jest dla ciebie bardzo ważny i nie chcesz go stracić, a tym bardziej dalej w to brnąć i wykorzystywać jego uczucia dla własnej korzyści. A do tego te twoje wczorajsze słowa. Przyjaciel od łóżka? Serio?! Anastazja co się z tobą do cholery dzieje!? Przecież Amerykanin nie jest dla ciebie właśnie kimś takim. Musisz przywrócić wasze relacje na odpowiednie tory i zatrzymać w sobie pożądanie. Z takim oto postanowieniem przemywasz swoją twarz zimną wodą i przeczesujesz swoje długie włosy. Szybko związujesz je w niedbałego kucyka, a oczy podkreślasz czarnym tuszem, chcąc je także wydłużyć. Owinięta białym ręcznikiem zamykasz za sobą drzwi łazienki i zagłębiasz się we wnętrzu swojego tymczasowego pokoju. Z szafy wyciągasz luźne, czarne leginsy i dobierasz do nich długą, błękitną tunikę. Chwilę później stawiasz się na dole, opadając na kanapę w salonie i włączając telewizję. Matthew wita cię szerokim uśmiechem, stawiając przed tobą talerz z zawartością śniadania. Spoglądasz na niego z podziękowaniem i cmokasz go w policzek, zabierając się za jedzenie. Pencakes z bitą śmietaną i truskawkami. Teraz podbił twoje serce do granic możliwości. Z uśmiechem na ustach zajadasz się pysznym posiłkiem, popijając pomarańczowym sokiem. 

-Jakie plany na dziś, panie przewodniku?-pytasz ze śmiechem. 

-Droga klientko dzisiaj odwiedzimy kort tenisowy, później wypad do Starbucksa i reszta czasu wolna aż do samego wieczora.-informuje cię z urzekającym uśmiechem. 

-Say what?!! Chyba się uderzyłeś o sufit! Nie idę na żaden kort tenisowy! Nie będę się wypacać jak jakaś dzika świnia! -mówisz stanowczo, krzyżując ręce na piersiach i odkładając puste naczynie na stolik. 

-A zakład, że będziesz? - pyta, nachylając się nad twoją twarzą.

Natychmiast cofasz się do tyłu i natrafiasz tylko na koniec kanapy oraz leżącą na nim miękką poduszkę. Wiesz doskonale, że nie masz szans. Muska skórę twojej twarzy ciepłym oddechem, a nozdrza napawają się jego miętową wonią. Muska delikatnie kąciki twoich ust, powoli przenosząc się właśnie na nie. Jego aksamitne wargi miażdżą twoje linie warg, wpijając się w nie zachłannie. Opiera swoje dłonie tuż nad twoją głową, zawisając na twoim brzuchem. Z każdą chwilą pocałunek staje się coraz głębszy, a ty mimo swoich wcześniejszych założeń ani myślisz przerwać tą pieszczotę. Zajęci sobą nawet nie macie pojęcia, że ktoś śledzi wasze poczynania. Młody przyjmujący opiera się nonszalancko o futrynę drzwi, delikatnie w nią pukając. Jak oparzona odpychasz od siebie Amerykanina, a Anderson natychmiast wstaje i podchodzi do swojego kolegi z kadry, by się z nim przywitać. Zawstydzona chowasz głowę kolanach i po chwili z talerzem oraz szklanką znikasz we wnętrzu kuchni. Opierasz się o jedną z szafek i starasz się unormować swój oddech. Cholera! Czy zawsze ktoś musi cię nakrywać na gorącym uczynku? Do tego kolejny koleżka Matta, który za pewne także sypia co noc z inną laską przy boku. Może i jesteś zbyt pochopna w ich ocenie, ale Sander to był kompletne dno. Nigdy w życiu nie spodziewałaś się, że twój przyjaciel może zadawać się z takim śliniącym się na widok niezłej dupy chłopakiem. Kręcisz głową by odgonić od siebie te myśli i grzecznie przedstawić się towarzyszowi domownika. Wchodzisz powolnym krokiem do pomieszczenia i opadasz na kanapę, na której teraz spoczywa Aaron. Siatkarz odwraca się w twoją stronę i niepewnie wyciąga rękę w twoim kierunku, przedstawiając się prawie szeptem. Posyłasz mu pokrzepiający uśmiech i także zdradzasz swoje imię. Widać, że ten jest już zdecydowanie inny od tego Taylora. Matthew przeprasza was na chwilę i schodami udaje się do swoich czterech ścian. Jak się okazuje musi ogarnąć swój bajzel. 

-Nie wiedziałem, że nasz Matti ma dziewczynę.-szczerzy się do ciebie Russell. 

-Bo nie ma.-odpowiadasz obojętnie.

-To co to było tu przed chwilą na tej kanapie?- drąży temat Amerykanin. 

-Zwykłe zbliżenie. A po za tym nie muszę ci się z niczego spowiadać.-warczysz. 

-Hola, hola. Spokojnie.-unosi dłonie w geście obrony.-Widzę, że to skomplikowane.

-Nawet nie wiesz jak bardzo.-mruczysz pod nosem bardziej do siebie niż do niego. 

-W takim razie co tu robisz? -unosi pytająco brwi. 

-Spędzam wakacje.-odpowiadasz z lekkim uśmiechem.- A ty? Nie masz żadnego meczu? 

-Nie, dopiero jutro. Gram w uniwersyteckiej lidze.

-Aha. Choć ty masz rodzinę blisko.-stwierdzasz.-Napijesz się czegoś?- proponujesz. 

Aaron kiwa delikatnie głową i prosi o szklankę soku. Po kilku dniach doskonale wiesz, już gdzie co się znajduję i bez problemu stawiasz przed nim naczynie wypełnione kolorową cieczą. Nakładasz nogę na nogę i rozpoczynasz dalszą rozmowę, która schodzi na tory tutejszej ligi. Z ciekawością wsłuchujesz się w opowieść brązowego medalisty Ligi Światowej i co chwila zasypujesz go kilkoma pytaniami. Nawet nie zauważasz, kiedy wreszcie po długim czasie w salonie zjawia się twój przyjaciel. Brunet gotowy na wyjście żegna się ze swoim kolegą, a ty ściskasz jego dłoń z uśmiechem, dziękując za przyjemną rozmowę. Kilka minut później wyłączasz odbiornik telewizyjny i znikasz za ścianami swojego lokum. Anderson bez pukania wpada do twoich czterech ścian i nonszalancko opierając się o ścianę, spogląda na ciebie w seksowny sposób zadzierając delikatnie głowę do góry. Posyłasz mu subtelny uśmiech i wracasz do przeglądania wiadomości w telefonie. Nim się orientujesz a przyjmujący staje obok twojego łóżka i przerzuca cię przez ramię, zatrzaskując za sobą drzwi. Wściekła uderzasz o jego umięśniony tors pięściami i krzyczysz, obiecując że go niedługo zamordujesz. Amerykanin jedynie zanosi się głośnym śmiechem, lekceważąc twoje groźby. 

-Nie będę szła na żaden kort rozumiesz?!- wydzierasz się podczas drogi.- Puść mnie imbecylu! Ludzie się na nas dziwnie patrzą! 

-A właśnie, że będziesz! Po pierwszy wystarczyło Matt, a po drugie to przez to, że się wydzierasz.-szczerzy się do ciebie. -Nigdzie cie nie puszczę bo mi uciekniesz. 

-Niczym przyjemnym nie jest walić twarzą o twoje pośladki.-warczysz. 

-Jakoś w łóżku ci one nie przeszkadzały.-stwierdza z uśmiechem. 

Cholera! Gdybyś tylko mogła ten przystojny idiota leżałby trupem na tym chodniku, a jego fankom pękły by serca z bólu. A niech to szlak trafi! Kiedy dochodzicie już pod kort, twoim oczom ukazuje się ten śliniący się dupek. Sander wita cię szerokim uśmiechem, a ty jedynie gromisz go wzrokiem. 

-Tylko nie to. Co ja ci takiego zrobiłam, no?!-wzdychasz. 

-Nie chcesz mnie słuchać. A tak serio to nie wiedziałem, że tu będzie.

-Ta... Pewnie czyta ci w myślach!

W końcu doskonale znany ci wielkolud opuszcza cię na ziemie, a ty zirytowana jego postawą wymierzasz mu siarczysty policzek. Na twarz Andersona mimo twoich obaw nawet na chwilę nie wstępuje cień złości. Spogląda na ciebie tymi błękitnymi roześmianymi oczami, kręcąc ze śmiechem głową. Pewnie się tego po tobie spodziewał. Matthew obejmuje cię w pasie i prowadzi w stronę szatni, a także wita się uniesioną ręką ze swoim kumplem.  Przyjmujący zostawia cię samą w szatni i znika do swojej. Pośpiesznie zmieniasz swoją długą bluzkę na koszulkę z krótkim rękawkiem, a leginsy zastępujesz krótką spódniczka o kolorze wsadzonych pod spód bokserek. O nie! Na pewno nie pozwolisz temu idiocie gapić się na twój tyłek. Kiedy odwracasz się w stronę drzwi zauważasz małą szczelinę i oko młodego siatkarza. Wściekła wieszasz swoje ubrania na wieszaku i z bidonem oraz komórką kierujesz się w stronę wyjścia. To już przechodzi ludzkie pojęcie! Zirytowana stajesz przed Sanderem, który nie zdążył uciekł.

-Spokojnie jakoś się dogadamy. Tylko nie mów nic Andersonowi.-uspokaja cię. 

-Nie! Nawet na to nie licz! Zboczeńcu jeden! Cholera jasna!- krzyczysz na całe gardło, przywabiając tym samym Matta do waszej dwójki.  

-Czy wasz można choć na chwilę zostawić samych? - pyta, kręcąc głową. 

-Kurwa! Ten twój śliniak mnie podglądał!

-Żartujesz?- pyta zdziwiony. 

-A wyglądam! 

-Sander! Choć no na bok.-łapie go za ramię i odciąga kawałek dalej. 

-Mógłbyś do cholery przestać uprzykrzać życie mojej przyjaciółce! Ann jest po ciężkich przeżyciach w ostatnich dniach i przyjechała tu odpocząć, a nie oglądać się za siebie czy czasami nie idziesz za nią i nie wgapiasz się jej dupę czy biust. Cholera! Ogarnij się chłopie! Jeszcze raz się do niej zbliżysz lub zrobisz coś podobnego jak teraz to nie ręce za siebie! Zrozumiano?!- chyba się nieźle wkurzył. 

-Odpocząć?! A jak ją w nocy pierdolisz to jest wszystko okay?- opiera się o ścianę i spogląda na Andersona z cwanym uśmieszkiem. 

-Nie muszę ci się tłumaczyć z tego co robię! Po za tym nie pierdolę jak to określiłeś. A teraz wybacz, ale idę do mojej przyjaciółki. 

Spoglądasz z tryumfalnym uśmiechem na ustach na oddalają się sylwetkę Taylora i śledzisz każdy krok twojego przyjaciela, który zmierza w twoją stronę. Matt obejmuje cię ramieniem i oboje kierujecie się bez słowa w stronę waszego kortu. Zauważasz dziwną zmianę w jego zachowaniu, co zaczyna cię niepokoić. Nie uśmiecha się już, a wydaje się być zdenerwowany. Z wielką siłą uderza w piłki, kierując je w stronę linii. Nie robi tego swobodnie. Zwyczajnie chce się wyładować na niczego winnych kulach. Spoglądasz na niego z uniesioną brwią, zastanawiając się co wyprowadziło go tak z równowagi. Musisz przyznać, ze jeszcze nigdy nie widziałaś go tak wściekłym. Przeskakujesz przez siatkę i podbiegasz do bruneta, przytulając go mocno. Zaskoczony odwzajemnia twój gest, patrząc na cienie zdziwiony: 

-Co ty robisz? 

-Przecież widzę, że coś się stało. Powiedz mi. Zawsze cię wysłucham.-zapewniasz go, głaszcząc go po policzku. 

-Nie teraz. To nie odpowiednie miejsce i czas. Po za tym to nic takiego.-uśmiecha się do ciebie, ale wiesz dobrze, że to sztuczny uśmiech.

-Matt, znam cię już jakiś czas i wcale nie dam się nabrać na tą twoją sztuczną mimikę.-podpierasz się dłońmi na biodrach. 

-Dobra. Stało się, ale teraz poodbijajmy. Później pogadamy, okay? 

Niechętnie przytakujesz głową i wracasz na drugą stronę. Odbijasz z Andersonem piłkę, tym samym rozgrzewając się do mini meczu. Po 10 minutach rozpoczynacie rozgrywkę. Sędzią jest oczywiście obecny tutaj wciąż kolega Matta. Nie masz wyboru i przystajesz na tą opcję. Biegasz za piłką dość sprawnie jak na twoją obecną kondycję. Nie raz udaje ci się utrzymać ją w grze w naprawdę trudnej sytuacji. Musisz przyznać, że Matthew to naprawdę dobry tenisista. W połowie meczu zaczynasz się do siebie uśmiechać pod nosem. Gra sprawia ci radość. Pamiętasz jeszcze swoje młodzieńcze lata, kiedy to połowę dnia spędzałaś na korcie tenisowym z ojcem, biegając w tam i z powrotem. Zawsze chciałaś zostać tenisistką i stawała się coraz lepsza, ale później wszystko pękło niczym bańka mydlana. Poważna kontuzja, operacja, walka z pragnieniem trenowania, aż w końcu odpuściłaś i dałaś sobie spokój. To pierwszy twój mecz od dzieciństwa. Na szczęście na razie nie odczuwasz bólu w kolanie. Nim się oglądasz a meczyk kończy się wynikiem 6:4, 2:6, 6:4. Uległaś swojemu przyjacielowi tylko w drugim secie. Matthew muska ustami twój policzek i cały spocony przytula cię do siebie. Widzisz ten wampirzy uśmiech na jego ustach i oddychasz z ulgą. Na szczęście zdenerwowanie wyparowało z niego jak powietrze z kapcia.  Pośpiesznie się od niego odrywasz i biegniesz w stronę szatni. Tym razem Sander nie próbuje cię podglądać. W spokoju oczyszczasz ciało z śladów wysiłku fizycznego i świeża, lekka wyruszasz z Mattem w drogę do Starbucks.
Tam zdajesz się na siatkarza, który zamawia wam przepyszną kawę. Z uśmiechem pociągasz za słomkę od kubka i rozkoszujesz się smakiem kofeinowego napoju. Opierasz głowę o ramie Amerykanina i przymykasz powieki. To był kolejny świetny dzień spędzony w jego towarzystwie. Powoli decydujecie się wracać do domu i oczywiście na pieszo. Czujesz jak twoje kolano zalewa fala bólu. Zaciskasz zęby i idziesz dalej, ale nie na długo. Kilka metrów dalej upadasz. Przejęty i przestraszony Matt podbiega do ciebie, pochylając się nad tobą ze strachem w błękitnych tęczówkach:

-Ann, co jest? 

-Boli, cholernie boli.-krzywisz się, kiedy ręka siatkarza ląduje na twoim prawym kolanie.-Kiedyś miałam poważną kontuzję i skończyła się ona operacją. Nie mogę za bardzo przeciążać kolana.-wyjaśniasz mu. 

Siatkarz zniża się znacznie do twojej sylwetki i nakazuje ci wskoczyć na jego plecy. Krzywisz się na ten pomysł, gdyż nie chcesz dorobić mu drugiej kontuzji, ale nie masz chyba innego wyjścia. Najdelikatniej jak możesz oplatasz jego plecy swoimi nogami, a on łapie cię za łydki i podąża w kierunku swojego domu. 

                                                   ***
Z okładem na obolałym kolanie i nogą wyłożoną na stolę w salonie, siedzisz na sofie, przyglądając się rozmawiającemu przez telefon przyjacielowi. Zdecydowanie za bardzo się o ciebie troszczy. Odrywasz w końcu wzrok od jego poważnej twarzy i spoglądasz w plazmę wiszącą na ścianie. Mimo to, że doskonale rozumiesz język angielski i uwielbiasz komedie romantyczne tak teraz nie możesz kompletnie nic zrozumieć z dialogu bohaterów filmu i skupić się na fabule. To chyba wszystko przez te założenia rano. W końcu brunet kończy rozmowę i opada obok ciebie, spoglądając na ciebie z niewinnym uśmiechem. Oświadcza ci, że twój uraz jest niegroźny, ale musisz na siebie teraz uważać. Kiwasz jedynie głową i układasz głowę na piersi siatkarza, wdychając do nozdrzy jego zapach. Matt zamyka cię w swoich ramionach, układając brodę na czubku twojej głowy. Pochłonięci fabułą romansu nie zwracacie w ogóle uwagi na upływający czas. Dzisiaj całe mieszkanie macie dla siebie, gdyż matka Matta wybrała się w odwiedziny do cioci Angeli. Dlatego też postanowiliście sobie zrobić maraton filmowy. Kiedy pierwszy film dobiega końca, kusztykając na jednej noce udajesz się do kuchni i chcesz już usmażyć popcorn, kiedy torebkę z rąk wyrywa ci domownik. Posyłasz Mattowi subtelny uśmiech i wracasz do salonu. Chwilę potem z miską pełną prażonej kukurydzy śmieje się głośno z prześwietnej komedii. Czujesz się wspaniale. Wreszcie spędzasz czas z Mattem jak z najlepszym przyjacielem. W przerwie pomiędzy kończącym się filmem i wybieraniem kolejnego obrzucacie się wzajemnie popcornem, goniąc się po całym mieszkaniu. W końcu potykasz się o nóżkę od fotela i padasz twarzą wprost na podłogę. Anderson wykorzystuje to i zaczyna cie łaskotać. Kopiesz go, prosisz by przestał, ale to nic nie pomaga. W końcu jednak daje ci spokój i udaje się do salonu w celu wybrania kolejnego filmu. Tym razem pada na komedię " To tylko seks". No to pięknie! W ciszy i wtuleni w siebie leżycie na kanapie w salonie, śledząc losy bohaterów. Nawet nie zauważasz, kiedy zmęczona zasypiasz na torsie Amerykanina. Matt zauważa to dopiero podczas napisów końcowych i delikatnie zsuwa się z kanapy, biorąc cię na ręce. Ostrożnie pokonuje schody i układa cię na łóżku w swoim pokoju. Obserwuje jak przekręcasz się na drugi bok i uśmiecha się pod nosem, stwierdzając pewien fakt :

-Jesteś taka piękna, kiedy śpisz.

Opiera się nonszalancko o balustradę drzwi i przygląda się twojej spokojnej sylwetce. W końcu schodzi na dół by się czegoś napić, a wtedy do jego uszu dochodzi twój krzyk. Biegiem pokonuje stopnie i wpada przerażony do twojego pokoju. Natychmiast pojawia się przy twoim łóżku, a ty opowiadasz mu o koszmarze. Po raz pierwszy ujawnia się w nim Nikolay. 

-Możesz dzisiaj ze mną spać? Proszę. Nie chce być teraz sama.- twój błagający głos sprawia, że ci ulega. 

Robisz mu miejsce na łóżku, przesuwając się bardziej na bok i układasz głowę na jego lewej piersi. Twój oddech powoli się normuje, a oczy się zamykają. Matthew w przyjemny dla ciebie sposób przeczesuje palcami kosmyki twoich włosów, szepcząc że wszystko będzie dobrze. Zacieśniasz uścisk, obejmując go w pasie i spoglądając ukradkiem na jego oświetloną przez latarnie twarz. Jego oczy błyszczą w ten niewiarygodny sposób, ukazując swoje piękno, a usta nieco rozchylone drżą delikatnie. 

                                                    *** 
Proszę o włączenie podkładu Nikolay w liście piosenek ;) 

Wiercisz się w łóżku w ogóle, nie mogąc zasnąć. Czujesz jak w pomieszczeniu roznosi się gorące powietrze, które utrudnia ci oddychanie. Kolejna próba przymknięcia powiek i ułożenia głowy na poduszce. Na nic. Zirytowany zrywasz się na równe nogi, odrzucając kołdrą na bok. Uchylasz delikatnie okna w swojej sypialni i z nagim torsem oraz w bokserkach wychodzisz na balkon, by zaczerpnąć świeżego powietrza. Spoglądasz z zastanowieniem na śpiącą panoramę rosyjskiego miasta i nieliczne samochody poruszające się po ulicach. Wdychasz do swoich płuc sporą ilość powietrza, by po chwili je wypuścić. Opierasz się wygodnie o barierkę werandy i czujesz jak zimne powietrze ochładza twoje rozgrzane ciało. Znów o niej śniłeś. Znów widziałeś jej śnieżnobiały uśmiech, lśniące w świetle księżyca oczy i czułeś na swojej szyi powiewające delikatnie jej włosy. Twoje nozdrza poczuły zapach jej słodkich perfum. Cholera! Ciągle czułeś przy sobie jej obecność, a przecież była miliony kilometrów od ciebie. Nie miałeś pojęcia, że teraz śpi wtulona w objęcia największego amerykańskiego ciacha w siatkówce i to wyłącznie z twojego powodu. Także o tobie śniła. Ciągle w jej głowie trwała scena porozrzucanych ubrań i spoczywającej na łóżku walizki. Ciągle czuła ból jaki gromadził się w jej sercu i jaki próbowała ukryć. Udawało jej się to, ale tylko w ciągu dnia. Ty także jakoś dawałeś radę na hali, w towarzystwie chłopaków, ale gdy wracałeś do  swoich czterech pustych ścian wszystkie emocje opuszczały twoje ciało. Szybki obiad, prysznic i kilku godzinne wpatrywanie się w sufit. Do tego dochodził także płacz, który gromadziła twoja nieskazitelnie biała poduszka. Twoja psychika była na kresie wytrzymałości i ty doskonale o tym wiedziałeś. Ponownie przekraczasz próg pokoju i sięgasz po swój telefon. Przysiadasz na rogu materaca i przesuwasz palcem po ekranie i'Phone, przeglądając wasze zdjęcia. Gładzisz opuszkiem rysy jej twarzy, zatrzymując się na linii jej warg. Czujesz jak słona ciecz gromadzi ci się w kącikach oczu, a następnie bezwładnie spływa po policzkach, naznaczając kroplami wyświetlacz komórki. Odkładasz urządzenie na półkę i wtulasz się w poduszkę, gromadząc w niej swoje emocje. Nagle po wnętrzu twojego niewielkiego mieszkania rozbrzmiewa wnerwiająca cię melodyjka. Niechętnie podnosisz się z łóżka i przemierzasz korytarz, aż w końcu docierasz do drzwi. Przekręcasz zamek i twoim oczom ukazuje się długowłosa blondynka ubrania w długi płacz. Beznamiętnie zapraszasz ją do środka, a ona przekracza próg. Milena rozgaszcza się w twoim mieszkaniu i już po chwili z kubkami gorącej czekolady wkracza do twojego pokoju. Natychmiast zamyka okna, czując na swoich odkrytych ramionach zimne powietrze i wręcza ci parujące naczynie. 

-Znowu o niej myślisz? - przystaje przy parapecie, na którym siedzisz. 

-A ty byś nie myślała o swojej połówce, z którą spędziłaś trzy zajebiste lata?- prychasz, pociągając łyk słodkiej cieczy. -Dzięki.

-Za pewne tak, ale Nikolay ona cię zabije psychicznie. Musisz o niej zapomnieć i żyć dalej.-radzi ci twoja przyjaciółka. 

-Uwierz mi gdybym mógł już dawno bym to zrobił, ale to nie jest takie łatwe jak się wydaję. Z resztą ty niczego nie rozumiesz.-warczysz i odwracasz wzrok w stronę miasta. 

-A może byś tak zwrócił uwagę na inne kobiety? Przecież masz ich po pęczki. 

-Ale tylko ona była tak niesamowita.-stwierdzasz szeptem. 

-Jakby cię kocha już dawno by tu przyleciała, a nie zostawiła na pastwę losu.

-Możesz się kurwa zamknąć?! Ona mnie kocha! Wiem to! Po prostu nie umie zostawić wszystkich dla mnie! Rozumiem ją! Byłem cholernym dupkiem i zachowałem się jak on!-unosisz się. 

-A może zauważysz mnie co?! Mi na tobie zależy. Kocham cię Penchev.-wpija się w twoje wargi, a ty wściekły odpychasz ją z całej siły tak, że uderza plecami o ścianę. 

-Co ty do jasnej kurwy nędzy robisz?! Wyjdź stąd!-spoglądasz na nią swoimi ciemnymi tęczówkami wypełnionymi nienawiścią.  

Słyszysz tylko głośne prychnięcie i trzask zamykanych drzwi. Cholera! Jej jedynie opowiedziałeś całą swoją historię, zaufałeś, a ona chciała to wykorzystać i się do ciebie zbliżyć! Co za suka! Ty nie chcesz żadnej Rosjanki, ty chcesz ją. Ją, piękną brunetkę, o lśniących oczach, przesłodkim uśmiechu i rumieniących się policzkach. 

                                                   ~*~
Tadam! ;3 Jest i punktualnie piętnastka, nad którą się trochę nasiedziałam :P Wasze opnie zachęciły mnie jeszcze bardziej do powolnego ogarniania tego burdelu wokół uczuć Matta i Anastazji :) W szesnastce szykuje się kolejny zwrot akcji, który mam nadzieję was zaskoczy ^^ Śliniącego się Sandera nie mogło także zabraknąć :D Jest także Aaron, o którego prosiła mnie Nicollate, a że mam dobre serduszko to bez problemu go tu wplotłam ;) Początkowo miał ich nakryć Loti, ale on przecież w Niemczech :D To moje ogarnięcie :D Pojawił się także wątek Nikolaya, który także przeżywa swoje zachowanie, ale w zupełnie inny sposób :) Milena chyba nieco przesadziła :P Ona tutaj jeszcze namiesza, zobaczycie! :D Matthew jak zawsze zajebisty przyjaciel to z domu wyciągnie by bezczynnie nie siedzieć, to kolegę przystopuję by jego przyjaciółce nic się nie stało i poniesie na pleckach, kiedy trzeba :D Skarb normalnie <333 W 16- tce koniec już wakacji Ann i powrót do rzeczywistości w Polsce ;) Oj będzie miała dziewczyna ciężko :/ 
Całuję i zapraszam w niedzielę :* ( jeśli będzie internet :D ) 




20 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Nie będę od razu przechodzić do rzeczy! Nie ma tak dobrze ;*
      Aaron jest taki jak Sander. On jest ułożony i wspaniały! Jak ona wogóle mogła tak o nim pomyśleć! Wstyd! Nawet nie wiesz jaką mi przyjemność tym sprawiłaś <3

      Nikolay. Kocha ją. Ale jakoś nie garnął się do przelecenia Mileny! Tak trzymaj panie Penchev! Byłam na niego zła, bo zachował się po świńsku, ale dostaje plusika :D Mam wrażenie, że on będzie chciał ją odzyskać.

      Anastazja. Co ty kobieto ze sobą robisz? Uciekając od problemów nie sprawisz, że one znikną! Taka mądra pani Piper! Ramiona Andersona są kuszące, wargi też- ale sama przyznała, że kocha go jak przyjaciela. Jeszcze jeden fakt na koniec! Pomiędzy mężczyzną a kobietą wszystko jest możliwe- pożądanie, nienawiść, miłość, ale nie przyjaźń! Chyba się właśnie udupiłam... Ale to nie miało się tyczyć mnie. Wyjątkiem jest jeśli przyjaciel jest homo. Ale Matt raczej nie jest...
      Lette

      Usuń
    2. Cieszę się, że sprawiłam Ci radość ;*
      Chyba każdy na jego miejscu by to chciał zrobić, ale zobaczymy jak wyjdzie w praktyce ^^
      Właśnie, jako przyjaciela i powoli zaczyna się ogarniać ;) Jak mogłaś tak powiedzieć?! o.O Raczej? O.o
      On jest w pełni hetero ;)
      Pozdrawiam i dziękuję :*

      Usuń
    3. Tak mi się nasunęło na myśl xD Przecież ja wiem i ty wiesz, że nie jest...

      Usuń
    4. Oj Nicoll :D Oczywiście, że wiemy ;3

      Usuń
  2. No nie źle. Mam nadzieję, że wszystko jakoś się wyjaśni.

    OdpowiedzUsuń


  3. Świetny rozdział. Czekam na następny rozdział i Zapraszam do siebie

    http://zycieniezawszejesttakiejakiechcemy.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział, serio! Fajnie się go czytało. Anastazja leczy swoje "rany" Mattem, a Penchev cały czas sam , cały czas smutny.. Widać, że żałuje wszystkiego, ale z drugiej strony On też przecież musi się rozwijać.. A na pewno w Rosji to mu się uda..
    Sander, Sander... Jak Ty tak możesz?!
    Pozdrawiam i czekam na 16 ° Natalia :3 :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z pewnością tam może mu się udać ;)
      No zwyczajnie może :D W końcu to Taylor Sander ^^
      Dziękuję i pozdrawiam ;*

      Usuń
  5. Niko :c znowu mi go strasznie szkoda.. :c Dobrze, że Nastka ogarnęła, że nie może tak dłużej być z Mattem, i teraz zobaczymy co z tym zrobi. Sander rozwala mi system, tyle w temacie. ^^ xd a ta Milena? Wtf dziewczyno, od Niko woon! :D czekam z niecierpliwością na niedzielę, buziaczki! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdej z nas jest go szkoda, ale może w końcu się chłopak ogarnie i zawalczy o swoje ;)
      Taylorek wymyślony przez mnie powala wszystkich na kolana ^^
      Haha :D Nikuś się musi oganiać od dziewczyn :D
      Dziękuję i pozdrawiam ;*

      Usuń
  6. Od wspomnień nie da się uciec...tym bardziej w taki sposób jak robi to Ann bo już Ją dręczą wyrzuty sumienia...na szczęście dotarło to do Niej. ^^
    Matt chciałby czegoś więcej niż jedynie przyjaźń z Nastką, ale uświadomił sobie, że po takich przejściach dziewczyn musi się pozbierać. Fajni że odgonił Sandera taką gadka, ale mógłby jeszcze wcielić to w życie. ;P
    Oni obydwoje za sobą tęsknią, za jakiś czas wyczuwam wielki powrót naszych zakochańców ;D
    Żal mi trochę Niko, bo czasem nasz pierwszy wybór okazuje się nieprawidłowy, ale wtedy zostaje już jedynie wewnętrzna walka z samym sobą. Mam nadzieje, że Ich duma przestanie się tu liczyć i w końcu ktoś wyjdzie z inicjatywą rozmowy. A ta Milena? :O udaje przyjaciółkę, żeby w perfidny sposób omamić Niko...
    Ja Im życzę szczęścia i trzymam za Nich kciuki ^^
    Świetny rozdział, tym bardziej że jest Aaron ;D
    Pozdrawiam i czekam na kolejny ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, ale Ann się wreszcie zaczyna ogarniać i miejmy nadzieję, że będzie dobrze ^^
      Matthew to jej dobry przyjaciel i jedynie czego chce to jej szczęścia ;) A to co czuje... Na razie pozostawię to bez komentarza ;)
      Zagalopowujesz się za bardzo Kochana :D To ja mam władzę nad ich losami ^^
      Miejmy nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkają i sobie na spokojnie wszystko wyjaśnią ;)
      Nie cierpię takich lal :P
      Kolejna fanka Russellka? :D
      Dziękuję i weny ;*

      Usuń
  7. Aż nie wiem co napisać...
    Dlatego napisze krótko: ZAJEBISTE!
    Do następnego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow o.O Krótko, ale konkretnie :D
      Dziękuję bardzo i pozdrawiam :*

      Usuń
  8. Ann w końcu zaczyna to wszystko ogarniać i zauważać,że relacje z Mattem nie są normalne, a Anderson zaczyna coś do niej czuć. Żal mi trochę Niko. Czekam na więcej:) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń