środa, 29 lipca 2015

Siedemnasty: Wilk ma bardzo ostre kły!

Oparta o zimne płytki, które pokrywają ścianę twojej łazienki czekasz z niecierpliwością na wynik testu ciążowego. Wplatasz palce w swoje miękkie, długie włosy, przeczesując je nerwowo. Cholera! Czego ten czas tak wolno leci?! Czego akurat teraz musiał zwolnić swoje tempo?! Zawsze mija ci jak za pstryknięciem palca, a teraz można go porównać do tempa poruszania ślimaka czy żółwia. Zniecierpliwiona spoglądasz na zegar widniejący na wyświetlaczu twojego i'Phone i momentalnie podrywasz się z posadzki, sięgając dłonią po leżący na pralce plastik. Bierzesz głęboki oddech i odsłaniasz prawą dłonią wynik testu. Dwie czerwone kreski. Przymykasz powieki i zagryzasz zęby, próbując powstrzymać się przed zmagającym się w tobie szlochem. To niemożliwe! Jesteś w ciąży! Zawsze marzyłaś o zasmakowaniu macierzyństwa, ale przy boku Nikolaya. Wyobrażałaś sobie was jako kochające się małżeństwo, spędzające czas ze swoimi pociechami w ogrodzie. A teraz?! Przecież on jest w Rosji i ma totalnie gdzieś to co się z tobą dzieje! Gdybyś tylko Dudzicka znała prawdę i ujrzała na własne oczy w jakim jest stanie... Nie wytrzymujesz! Osuwasz się po ścianie i podsuwasz kolana pod brodę, obejmując je ramionami. Łkasz cicho, pozwalając słonej cieczy swobodnie spływać po twoich policzkach. Cały twój świat zawalił się w dosłownie kilka sekund! Miałaś tyle planów do zrealizowania, tyle marzeń do spełnienia... A teraz prysło to niczym bańka mydlana nadziewająca się na gałąź drzewa. Nim zauważasz a obok ciebie pojawia się blondynka, która zamyka cię w swoich ramionach. Po dłuższej namowie podnosisz się w końcu z podłogi i zmierzasz wraz z nią w kierunku salonu. Ola spogląda na ciebie z troską, obejmując cię ramieniem i gładząc delikatnie dłonią po plecach, abyś się uspokoiła. Ty natomiast ciągle płaczesz, plamiąc łzami jej cienką bluzkę.Ona jednak nie zwraca na to uwagi. Zdecydowanie najważniejsze jest dla niej abyś wreszcie przestała płakać. W  końcu musisz teraz o siebie dbać, a właściwie o waszą dwójkę. 

-Cichutko już. Jakoś się ułoży.-posyła w twoją stronę pokrzepiający uśmiech. -Ja i Piotrek ci pomożemy.

Opuszczasz sofę i powolnym krokiem podchodzisz do okna. Przystajesz przy nim, wpatrując się w panoramę pogrążonego w zmroku Rzeszowa. Po kilku sekundach wdrapujesz się na swój ulubiony parapet i uchylasz delikatnie okno, czując jak na twoim ciele pojawia się gęsia skórka, spowodowana chłodnym powietrzem wdzierającym się do środka mieszkania. Przymykasz powieki i wdychasz do swoich płuc rześkie powietrze, chcąc się uspokoić. Zirytowana Nowakowska natychmiast zrywa się na równe nogi i stanowczym ruchem zamyka okno. 

-Czy ty do reszty zwariowałaś?! Chcesz się przeziębić?! Mało ci dzisiejszego chodzenia po ulewie?! -unosi się dziewczyna.-Anastazja teraz musisz o siebie szczególnie dbać! Przecież chcesz by to dziecko urodziło się zdrowe! Znam cię! 

-Czy mi już nawet nie można pooddychać świeżym powietrzem?!-gromisz ją wzrokiem. 

-Anastazja uspokój się. Wszystko będzie dobrze.-układa dłoń na twoim ramieniu.

-Czy ty nie rozumiesz, że mój świat właśnie runął!? -zeskakujesz z parapetu.- Nie mam najmniejszego pojęcia kto jest ojcem dziecka! Będę musiała teraz pogodzić pracę z wychowaniem go! A tydzień temu zerwałam zaręczyny z miłością mojego życia! Czy może być jeszcze gorzej?! Nie sądzę! - wrzeszczysz jak szalona. 

-Nie możesz się teraz tak denerwować. Usiądź, opowiedz mi co zaszło pomiędzy tobą a Mattem i pomyślimy co dalej.-chwyta cię pod ramie i zaprowadza na kanapę. 

Opadasz na nią i zagryzasz wargę, powstrzymując się przed kolejnym wybuchem. Ona ma rację. Nie możesz się teraz tak stresować. Chcesz by twój skarb był zdrowy. Odwracasz głowę do tyłu i śledzisz jak przyrządza wam malinowy napój. Chwilę później oplatasz dłońmi porcelanowe naczynie, upijając łyk słodkiej cieczy. Spoglądasz niepewnie na swoją towarzyszkę, a Ola przysuwa się bliżej ciebie i kiwa zachęcająco głową na znak gotowości do wysłuchania twojej historii. Odstawiasz kubek na szklany stoliczek i podkurczając kolana pod brodę przykrywasz się ciepłym kocem, rozpoczynając swoją opowieść od rozmowy z Penchevem. O dziwo na twarzy Aleksandry nie dostrzegasz ani gramy zdziwienia, gdy informujesz ją o tym, że Bułgar oświadczył ci o swoim wylocie do Rosji tego samego dnia, kiedy udał się lotnisko. Wygląda na to, że państwo Nowakowscy o wszystkim wiedzieli. Pięknie! Czyli tylko ty nie miałaś o niczym pojęcia i to ciebie jako ostatnią raczył poinformować? ! Twoja złość na tego cholernego dupka wzrasta.  Nie przerywasz jednak swojego monologu i przechodzisz do nocy, w której to zadzwoniłaś do Matta. Blondynka dziwi się, że nie była pierwszą osobą, której chciałaś się wygadać, ale rozumie twoją decyzję. W końcu w Krakowie była świadkiem waszego znacznego zbliżenia z Amerykaninem i spędzenia w swoim towarzystwie kilku ładnych godzin. Gdy opowiadasz jej o namiętnej nocy jaka miała miejsce w twoim mieszkaniu niemalże dławi się herbatą, a ty spuszczasz głowę w dół, rumieniąc się znacznie. Wymienia z tobą krótki dialog na temat twojego zachowania zaraz po wyjściu twojego byłego narzeczonego, po czym kontynuujesz dzielenie się z nią  dalszymi wydarzeniami. Niemalże zbiera szczękę z podłogi, kiedy dzielisz się z nią opisami kolejnych nocy spędzonych w domu Andersona. No to pięknie! Od pierwszego przespania się z przyjmującym minął dokładny tydzień, więc może to być prawdopodobne, że jest ojcem twojego dziecka. Natomiast z Nikolayem spędzałaś przecież namiętne noce systematycznie. Cholera! Jakie to skomplikowane! Zmęczona emocjami dzisiejszego dnia kierujesz się w stronę pokoju gościnnego, by przygotować Oli posłanie, a następnie udać się do swojej utęsknionej sypialni. Podczas ścielenia jej łóżka ciągle rozmawiacie o zaistniałej sytuacji. W końcu decydujecie się umówić cię jutro z samego rana na wizytę u ginekologa, gdyż obie idziecie na drugą zmianę do kawiarni. Przytulasz się mocno do przyjaciółki, dziękując jej za wysłuchanie cię  i zapewnienie wsparcia po czym znikasz za drzwiami swojej sypialni. Z ulgą opadasz na miękki materac i przykładasz głowę do poduszki. Dłonią sięgasz jeszcze po telefon i odblokowujesz go, a widząc na ekranie powiadomienie o nowej wiadomości natychmiast ją otwierasz i odczytujesz : 

Nadawca: Anderson 
Śpij dobrze piękna ;* Kochający cię i tęskniący za tobą Amerykanin :) 

Momentalnie na twoje usta wkrada się subtelny uśmiech. Wymęczona dzisiejszym dniem odkładasz komórkę na szafkę nocną i przymykasz powieki, oddając się do krainy Morfeusza. 

                                                          ***
Zdenerwowana przemierzasz szpitalny korytarz, odnajdując w końcu wskazane przez pielęgniarkę drzwi. Opadasz na plastikowe krzesło, nakładając nogę na nogę. Ola spogląda na ciebie z delikatnym uśmiechem na ustach, a ty niepewnie obdarzasz ją czymś tego rodzaju, ale sądząc po jej roześmianej twarzy pewnie wyszedł ci grymas. Spuszczasz głowę w dół i zaczynasz bawić się palcami. W pewnym momencie przypominasz sobie o naszyjniku jaki otrzymałaś od Matta. Chwytasz za łańcuszek spoczywający na twojej szyi i delikatnie wyciągasz z pod twojej bluzki małe, złote serduszko. Otwierasz je ostrożnie i przejeżdżasz palcem po małej fotografii, na której widnieje twoja roześmiana twarz oraz całujący cię w policzek siatkarz. Uśmiechasz się szeroko, pokazując Oli pamiątkę po twoim pierwszym pobycie w Stanach Zjednoczonych. Blondynka chwali gust przyjmującego Zenitu Kazań i brodą wskazuje, na otwarte drzwi gabinetu, w których widnieje wysoka sylwetka młodej kobiety. Piękna szatynka wyczytuje twoje imię i nazwisko, gestem dłoni zapraszając cię do środka. Tuż przed przekroczeniem progu pomieszczenia spoglądasz jeszcze na swoją przyjaciółkę, która posyła ci pokrzepiający uśmiech. Lekarka gestem dłoni wskazuje ci fotel na przeciw siebie, na którym zasiadasz i przyglądasz się jej uważnie. Długie czarne rzęsy otaczające jej zielone tęczówki, jasne różowe usta i długie, czarne włosy, splecione w warkocz. Malwina, bo tak zwie się pani doktor zadaje ci kilka podstawowych pytań, na które sprawnie opowiadasz, by następnie nakazać ci usiąść na kozetce. Delikatnie podwijasz materiał swojej bluzki, by poczuć po chwili na sobie zimny żel i poruszającą się po twoim brzuchu głowicę urządzenia USG. Zainteresowana odwracasz głowę w stronę monitora i przyglądasz się wyświetlającemu się na nim obrazowi. 

-Trzeci tydzień. Ciąża rozwija się prawidłowo.-przerywa panującą pomiędzy wami ciszę kobieta, uśmiechając się do ciebie ciepło.-Gratulację! Tatuś na pewno się ucieszy!-mówi wesoło, podając ci papierowy ręczniczek.

Kiwasz jedynie głową i podnosisz się do pozycji siedzącej, wsłuchując w rady lekarki. Po ustaleniu daty kolejnego spotkania żegnasz się z nią nikłym uśmiechem i opuszczasz gabinet. Ciekawa blondynka natychmiast pojawia się przy twoim boku, podając ci kurtkę. Narzucasz ją na siebie i po drodze do wyjścia opowiadasz jej o tym czego dowiedziałaś się od ginekologa. Skoro to już trzeci tydzień, czyli prawie miesiąc ojcem tego małego stworzonka, które nosisz pod sercem Nikolay. Świetnie! Czyli teraz ta istotka mieszkająca wewnątrz ciebie będzie non stop przypominać ci tego cholernego Bułgara! Sama nie wiesz kogo bardziej wolałabyś jako ojca. Matt to taki troskliwy i opiekuńczy facet, który z pewnością byłby dobrym tatą. Penchev natomiast zawsze chciał mieć dzieci i mówił ci o tym otwarcie, marząc często o tym jak to będzie wyglądać w przyszłości z tobą przy boku jako żoną i dwójką waszych klonów. Kręcisz głową, by odgonić te myśli i wsiadasz do samochodu Nowakowskiej. Teraz dla rozluźnienia czeka cię obiad w towarzystwie twoich przyjaciół. Już nie możesz się doczekać, kiedy Piotrek zacznie opowiadać kawały i polepszy ci humor. Z jednej strony to, że nosisz w sobie owoc miłości twojej i Nikolaya jest naprawdę czymś pięknym, cudownym i magicznym, ale z drugiej boisz się, że sobie nie poradzisz z dzieckiem sama. Ale to jest takie niesamowite, że za kilak miesięcy na  świat przyjdzie istotka, którą stworzyłaś z bułgarskim siatkarzem. Wyrwana przez swoją przyjaciółkę z rozmyśleń zapinasz pas, rozsuwasz kurtkę, wkładając dłoń pod bluzkę i gładząc zaokrąglony nieco już brzuch wewnętrzną stroną dłoni. Ola odwraca głowę w twoją stronę i uśmiecha się do ciebie ciepło, co ty także odwzajemniasz. Dacie sobie radę. Masz Olę, Piotrka, rodziców, którzy jeszcze o nim nie wiedzą, ale niedługo odwiedzisz ich w Warszawie. No i może nieco bardziej oddalonego od ciebie przyjaciela, Andersona. 

                                                         ***
Nieświadomy niczego co teraz przeżywa twoja była narzeczona przerzucasz przez ramię torbę i zatrzaskujesz za sobą drwi BMW. Powolnym krokiem pokonujesz parking, by po chwili przekroczyć próg obiektu sportowego. Zmierzasz w kierunku szatni, uśmiechając się nikle pod nosem. Jedyne co cię tutaj trzyma przy życiu to siatkówka. To tu chętnie spędzasz godziny, wylewając z siebie hektolitry potu i harując nad swoją formą. Choć wtedy możesz zapomnieć o tej całej sytuacji związanej z Anastazją. Gdybyś tylko wiedział, że brunetka nosi w sobie istotkę, którą wraz z nią stworzyłeś... Gdyby wymioty wstąpiły wcześniej i Dudzicka prędzej udałaby się do ginekologa dowiedziałbyś się o ciąży. Przecież to trzeci tydzień, a to oznacza, że zaszła w ciąży po romantycznym wieczorze jakie jej zaserwowałeś. Być może wtedy zostałbyś w Rzeszowie i trwał szczęśliwy przy jej boku, oczekując swojego klonu. Kto wie! Wiesz natomiast jedno. Czasu nie da się cofnąć i nie da naprawić sytuacji, która miała już miejsce. Tak bardzo chciałbyś znaleźć się znowu w waszym mieszkanku i przytulić do siebie dziewczynę, która była i jest dla ciebie największym skarbem. Szkoda, że nie miałeś w sobie tyle odwagi by sprzeciwić się menadżerowi. Jedyne co ci zostało to nadzieja i walka o względy Anastazji Dudzickiej, kobiety, która zdecydowanie zawładnęła twoim sercem i już nigdy ci go nie odda. Chwytasz za klamkę drzwi i energicznym ruchem przyciągasz je do siebie, witając się z przebierającymi się już kolegami z drużyny. Przekraczasz próg waszych czterech ścian, do których po za wami nikt nie ma wstępu, może po za sprzątaczkami i układasz swoją torbę na ławce pokrytą atłasem. Pośpiesznie zmieniasz swoje odzienie na strój treningowy, prezentujący barwy klubowe i podchodzisz do stojącego w pomieszczeniu automatu. Jak zawsze jesteś niewyspany i zamierzasz napić się kawy. Kofeinowy napój w Rosji to zwykły śmieciowy roztwór w porównaniu do pysznej, aromatycznej kawy w ojczyźnie Mistrzów Świata, ale doskonale wiesz, że tylko ona może postawić cię na nogi po jak zawsze nieprzespanej większej części nocy. Z papierowym kubkiem w dłoniach przemierzasz korytarz rosyjskiego budynku. Krzywisz się lekko, z każdym łykiem tego świństwa. Trzeba było pomyśleć i zabrać z Polski zapas napoju, który zawsze w Rzeszowie dawał ci porządnego kopa po namiętnej nocy z Ann. A teraz sobie Bułgarze żałuj. Wyrzucasz puste opakowanie po gorącej cieczy do kosza i stawiasz się na hali, gdzie także są już pozostali zawodnicy. Przywitanie się z trenerem, rozciąganie, kilka kółeczek wokół boiska... A później już możesz oddać się temu co kochasz. Skupiony wybiegasz na parkiet i ustawiasz się na swojej pozycji. Kiwa tuż za blok twojego zespołu, którą w ostatniej chwili podbijasz, wystawa do prawego skrzydła i punkt zdobyty  przez atakującego Moroza. Energicznym ruchem podążasz w stronę pola serwisowego. Wykonujesz swoją rutynę przed wykonaniem zagrywki, by po chwili posłać agresywny serwis w stronę Sawina, który ucieka mu z rąk. Uradowany przybijasz z kolegami piątki i powracasz na swoje miejsce. Kolejna solidna zagrywka skierowana na tego samego gracza. Tym razem Siergiej pada pod siłą jaką uderza w jego klatkę piersiową. Och! Tak! Serwis to twój największy aut zaraz po dobrych atakach z lewego skrzydła. Kolejny serwis, który tym razem udaje się przyjąć Rosjaninowi, a Szulgin gubi wasz blok, wystawiając do Zemchenok. 3:1. Skupiony całkowicie na grze jak zawsze zostawiasz wszystko na boisku, przyjmując aż do upadłego. Drużyna obdarza cię oklaskami, kiedy wyciągasz piłkę przeskakując bandy reklamowe. A chwilę później kończysz w świetnym stylu atak z pajpa.
Nim dostrzegasz a pochwalony przez trenera zbiegasz do szatni. Szybki odświeżający prysznic, zamienienie stroju na zwykłe ubrania i opuszczenie szatni zajmuje ci jakieś 10 minut. Chwilę później siedzisz już w fotelu swojego czarnego BMW i zapinasz pas, opuszczając parking. Kilkanaście minut później wdrapujesz się po schodach na czwarte piętro i zamykasz za sobą drzwi swojego skromnego mieszkania. Torbę rzucasz w kąt korytarza, gdyż za kilka godzin udasz się na wieczorny trening i zagłębiasz się we wnętrzu salonu. Zmęczony opadasz na wygodną sofę i układasz przed sobą swój laptop. Po raz setny podczas swojego pobytu w Nowosybirsku przeglądasz jej profil na Facebooku, na którym widnieje nowa fotografia. Zaciekawiony przybliżasz do siebie komputer, układając go na uniesionych kolanach i marszczysz brwi, kiedy twoim oczom ukazuje się zdjęcie uśmiechniętej od ucha do ucha Anastazji, którą w policzek całuje niejakie największe ciacho siatkówki, Matt Anderson. To tak się Polka pociesza po twoim wylocie? Obraca się w towarzystwie seksownego przyjmującego Zenitu Kazań. Tylko ciekawi cię skąd oni się znają? Przecież byś o tym wiedział. Ann musiała chyba jakoś zataić przed tobą ten fakt. Tylko dlaczego?! Może miała z nim romans?! Po raz kolejny zerkasz na fotkę, dodaną niespełna godzinę temu, która zgromadziła już 350 polubień. Ten wzrok Andersona spoczywający na jej twarzy... Te oczy śmiejące się do brunetki... To nie jest spojrzenie znajomego, przyjaciela... Wściekły zamykasz laptop i podrywasz się na równe nogi, chcąc tylko dopaść tego cholernego Amerykanina w swoje ręce. Chcesz by jego twarz ucierpiała na spotkaniu z twoją pięścią. Jak twoja ukochana Nastka mogła cię tak potraktować?! Zdradzała cię!? Nie mieści ci się to w głowie?! Łapiesz w dłonie spoczywającą na kanapie poduszkę i zaciskasz na niej mocno swoje dłonie, chcąc jakoś wyładować rosnące w tobie emocje. Jesteś cholernie wściekły! Masz ochotę wpaść teraz do hali i wyładować się na piłce, ale trening dopiero za 7 godzin. 

                                                   ***

Roześmiana spoglądasz na twarz swojej przyjaciółki, która gromi Piotrka swoim morderczym wzrokiem. Jesteś pewna, że w tym momencie chce go zamordować i tylko twoja oraz Ignaczaka obecność ją przed tym powstrzymuje. Sięgasz dłonią po szklankę wypełnioną pomarańczowym sokiem, który od pobytu w Stanach pokochałaś pić. Wszyscy natomiast zebrani w salonie mieszczącym się w mieszkaniu państwa Nowakowskich popijają z kufla sponsorujący klub trunek alkoholowy zwanym piwem Leżajsk. Ola i Piotrek już doskonale znają twoją sytuację, a Krzysztof wciąż sugeruję, że w Ameryce pewnie przeholowałaś z procentami i wolisz teraz nie zaczynać. Chichoczesz cicho pod nosem, spoglądając na niego i kręcąc głową. Oj ten Igła! Postanowiłaś niczego nie mówić pozostałym zawodnikom rzeszowskiego klubu, gdyż obawiasz się, że mogą wygadać się Bułgarowi, a tego nie chciałaś. Przecież doskonale wiesz, że mógłby czasami zaszaleć i zerwać kontrakt z rosyjskim klubem, zostając z  kilkoma miesiącami wolnego. Kręcisz głową, by odgonić te uciążliwe myśli i skupić się na panującej wokół ciebie atmosferze. Blondynka opada na kolana swojego męża, oplatając rękami jego szyję i patrząc na niego słodkimi oczkami. Niczego nieświadomy Piotrek unosi tylko znacząco brwi, muskając wargami usta swojej partnerki. 

-A teraz kotku powiedz kto zjadł sernika przygotowanego na przyjazd mojej mamusi. - Wilczewska bada wzrokiem siatkarza ze skrzyżowanymi na piersiach dłońmi. 

-A wiesz, że nie mam pojęcia. Pewnie ten Zbyszek z sąsiedztwa się zakradł do kuchni w nocy, bo zostawiasz uchylone okno i wpieprzył całego. Nie pamiętasz jak kiedyś zaprosiłaś go na grilla, a on tak chwalił twój serniczek? -szczerzył się do twojej przyjaciółki środkowy. 

-Pewnie, że pamiętam mężulku!-ukazuje swoje białe perełki Piotrkowi.- O ty ruska gnido!-wymierza mu mocny cios ręką w głowę.- Ty mi nie będziesz kłamał w oczy! Serniczków ci się zachciało, tak?! A potem Kowal opierdala nas, że wpierdalacie tonami jakieś słodycze i potem dupę macie tak ciężką, że sapiecie jak co najmniej przebiegnięciu maratonu całego! -niemalże kipi ze złości. 

- Po prostu jak tu jest oprzeć się twojemu serniczkowi jak on oblany pyszną czekoladą, z truskaweczką na środku i bitą śmietaną...Przecież to smakuje jak twoje usteczka kochane. -rozmarza się blondyn.

-No pocałuj swojego mężulka Olu. On cię tak chwali.-wtrąca swoje trzy grosze uśmiechnięty libero.

-Ignaczak ryj w ścianę, bo ci przywalę!-warczy panna Nowakowska, a Krzysiu unosi dłonie w geście obrony.-Ale to był dla mojej mamusi rozumiesz! Co dla mamusi tego się nie tyka, bo zła Olcia ręce urywa! Stałam nad nim cztery godziny! 

-Skąd to miałem wiedzieć? Przecież zawsze jak pieczesz dajesz ciasta na widoku, a tym razem nie dałaś. To było podejrzane.-broni się w ciągu dalszym pan Nowakowski. -Widać, że charakter to ma taki jak w nazwisku. Wilczewska to i wilk w świecie. 

-No właśnie! Dlatego ten schowałam, byś go nie wpierdolił !-blondynka strzela sobie otwartą dłonią w czoło.- Koniec! Skończyła się milusia Ola!- zrywa się z kolan siatkarza, a on spogląda na nią przerażony.- Ja ci zaraz dam wilka! To ja ci codziennie obiadek pod nos podstawiam, piorę twoje brudne skarpety, znoszę zapach twoich śmierdzących butów, a ty mi gadasz, że ja wilk jestem?! O nie! 

-Piotruś radzę ci uciekać, bo skończy się to kontuzją do końca sezonu.-włącza się do rozmowy Ignaczak. -Wilk jest zły! Wilk ma bardzo ostre kły!-zanucił Resoviak. 

-Zaraz te kły oderwą ci skarb i skończą się namiętne noce z Iwonką.-odpowiada zirytowana Aleksandra. -A ty mój mężusiu teraz dostaniesz swoją porcję.

-Serniczka?! To ty jeszcze go masz?!-dziwi się.-Hura! 

Blondynka chwyta siatkarza za ucho i ciągnie go za sobą w stronę ogrodu. Cichy Pit jęczy z bólu i podąża za swoją żoną na kolanach po panelach w stronę ogrodu. Wymieniasz z przyjacielem Piotrka roześmiane spojrzenie i oboje parskacie głośnym śmiechem, trzymając się za brzuch i niemalże nie spadając z kanapy. Po chwili jednak wciąż zanosząc się śmiechem udajecie się za małżeństwem. Zdziwiona spoglądasz na wiszącego na trzepaku Piotra, który wyję z bólu, gdy Nowakowska uderza go trzepakiem po pośladkach, a nawet czasami w miejsce, gdzie mężczyzna dostać nigdy nie powinien. Widać, że chyba naprawdę ciężko napracowała się nad ciastem i chciała zatrzymać je do jutra, a nie dzień przed odwiedzeniem ich przez jej matkę dowiedzieć się, że pochłonął je naraz jej ukochany mąż. Upadasz na kolana i tarzając się po tarasie, śmiejesz się głośno. Ignaczak natomiast opiera się o drwi i również rży głośno z zaistniałej sytuacji. Po chwili jednak oboje się opamiętujecie i biegniecie w stronę właścicieli domu. Obecnie jednak wygląda to tak, rozwścieczona blondynka wymierza karę chłopakowi, który wyciął jej okropny numer, a on boleśnie ją znosi. Po krótkiej konsultacji Krzysiek odciąga dziewczynę od siatkarza, wydzierając z jej dłoni trzepaczkę do dywanów, a ty pomagasz rozwiązać sznurek, którym przywiązała go blondynka do barierki. Kręcisz jedynie głową, nie mogąc uwierzyć, że aż tak ją zdenerwował. Przerażony i obolały Pit wtula się mocno w twoje ramiona, niemalże zamykając ci dopływ tlenu do płuc. Chyba naprawdę wystraszył się swojej żony. 

-Ola ty nie wiesz, że nie używa się przemocy wobec swojego małżonka? -panującą w ogrodzie ciszę przerywa roześmiany Ignaczak.

-A daj mi już spokój!- wyrywa się z jego uścisku i znika we wnętrzu domu. 

-Piotrek! Mogłeś się upewnić, a nie zjeść tego placka!- teraz to ty się unosisz.

-No przepraszam bardzo, ale skąd mogłem wiedzieć, że upiekła go dla teściowej. -mówi oburzony. 

Wzdychasz głośno i ciągniesz go ze sobą do środka mieszkania. Żegnasz się z popijającą herbatę przyjaciółką oraz jej mężem i wraz z Ignaczakiem opuszczasz rezydencję Nowakowskich. Libero otwiera przed tobą drzwi i proponuje ci podwiezienie. Kręcisz stanowczo głową, ale przypominając sobie o stanie błogosławionym ostatecznie ulegasz siatkarzowi, gdyż masz naprawdę długą drogę do bloku, a Krzyś ma po drodze. Zapinasz pasy i wyjmujesz z kieszeni telefon. Odblokowujesz wyświetlacz i wybierasz z menu opcję napisania nowej wiadomości. Po chwili zastanowienia wystukujesz na ekranie jej tekst :

Do: Piter 
Radzę ci się do niej dzisiaj nie zbliżać i mówię poważnie :P Kup jutro najdroższy sernik jaki mają w cukierni i bukiet róż na przeprosiny ;) Oj Pit! ^^ A następnym razem uważaj szaleńcu! :D  

Nadawca: Piter 
Dziękuję ;* Kochana jesteś! <3  Miłego wieczoru! :) 

Uśmiechasz się pod nosem odczytując SMS'a od Nowakowskiego i spoglądasz znacząco na kierowcę. Ignaczak wraz z tobą wybucha śmiechem, przypominając sobie sytuację z przed kilkunastu minut. Rozpoczynasz z nim rozmowę, jednocześnie skrobiąc na ekranie treść SMS'a do Matthew.

Do: Anderson 
Przepraszam, że wczoraj nie odpisałam, ale byłam padnięta :/ Co tam u Ciebie? :) 

Nadawca: Anderson 
Nic nie szkodzi ;)  Wróciłem kilka dni temu do Rosji i trenuję razem z drużyną ;) Nawet nie masz pojęcia jak Tay się ucieszył na Twoje słowa :D  Obiecał, że się zmieni i nie będzie się wgapiał w Twoje krągłości ^^ Haha :D A  u Ciebie jak tam? ;) 

Do: Anderson
To dobrze :) Będę w miarę możliwości oglądała Twój najbliższy mecz :3 Anderson jak Cie tylko spotkam masz po mordzie za to :D Miałeś mu nie mówić xd Teraz narobiłeś mu nadziei :P A fatalnie :( 

Nadawca: Anderson 
Co się dzieję? o.O Powiedz! :( 

Zajęta pisaniem SMS'ów z Amerykaninem nawet nie zauważasz, kiedy Ignaczak parkuje pod twoim blokiem. Dziękujesz mu za podwiezienie całusem w policzek i machasz, gdy znikasz za drzwiami jego samochodu. Chciałabyś powiedzieć Mattowi o co chodzi, ale pomyśli, że jesteś największą kretynką świata. W końcu była możliwość by to on był ojcem tego stworzonka upominającego się teraz o coś do jedzenia. Musisz z nim porozmawiać, ale nie dzisiaj. Teraz masz ochotę jedynie pochłonąć coś by najeść waszą dwójkę i położyć się spać. 

                                                       ~*~
Na początku pragnę was przeprosić za opóźnienie :P Bo seria systematycznie pojawiających się rozdziałów nie może długo trwać, pff -,-   Mała w tym wina internetu, ale większa w odwlekaniu zaprania się za jego pisanie. Przepraszam was bardzo i następnym razem postaram się dodać rozdział zgodnie z terminem :) Mam jednak nadzieję, że akcją i długością wynagrodziłam wam to niewielkie spóźnienie ;) Wojtuś w kadrze A! *.* Nie macie pojęcia jak się cieszę! ;3 Tutaj pojawi się na pewno, ale nie wiem jeszcze kiedy :) Bo ciągle jakoś ten moment się przesuwa, gdyż do mojej głowy wpadają pomysły, których aż żal nie wykorzystać i akcja zmienia nieco swój bieg :P Bo oczywiście zamiast trzymać się listy, którą sobie spisałam to muszę ją urozmaicić nieplanowanymi i nagłymi -,- Anderson to także pomysł last minute :D Nie miał być tu wprowadzony ^^ Uprzedzam was, że już naprawdę niedużo do końca jak nie rozbuduję akcji jak miało to miejsce z wprowadzeniem Matta do życia Ann to kilka dobrych rozdziałów i pożegnamy się z historią Niko, Anastazji i Wojtka :) Pozdrawiam i do następnego ; * ( przewidywany na piątek 31.07.)  






niedziela, 26 lipca 2015

Szesnasty: Prędzej to ci tą twoją szczupłą dupę złoję niż usiądę ci na kolankach!

Sprawnie poprawiasz swoje rzęsy czarnym tuszem i przemywasz twarz zimną wodą, chcąc ją nieco schłodzić od wysokiej temperatury panującej w lokalu. Uśmiechasz się pod nosem na widok swojego kuszącego odbicia w łazienkowym lustrze i zatrzaskujesz za sobą drzwi. Uparcie przedzierasz się przez tłum ludzi w celu dotarcia do twojego przyjaciela. W końcu twoim oczom ukazuje się uśmiechający się szeroko Anderson ubrany w kraciastą luźną koszulę i ciemne dżinsy. To właśnie on na zakończenie twoich tygodniowych wakacji w Nowym Jorku zaproponował ci wypad do najlepszego z tutejszych klubów by nieco odreagować wydarzenie z przed kilku dni i się rozerwać oraz mile spędzić czas w jego towarzystwie.Wskakujesz na wysokie krzesło znajdujące się obok siatkarza i niemal natychmiast otumania cię woń jego cholernie mocnych perfum. Co jak co, ale pachnie genialnie.Opierasz głowę na łokciu i spoglądasz na niego z subtelnym uśmiechem. Aż dziwne, że wokół takiego przystojniaka nie kręci się jeszcze ani jedna dziewczyna. Kręcisz głową by odgonić tę myśl, a Matthew stawia przed tobą wysoką szklankę wypełnioną kolorową cieczą. Spoglądasz na niego niepewnie, z uniesioną brwią ku górze, zastanawiając się czy czegoś tak nie dosypał. Przyjmujący jakby odczytuje twoje intencje i śmieje się cicho, uspokajając twoją osobę. Przysuwasz naczynie bliżej siebie i przykładasz słomkę do ust, pociągając niewielki łyk drinka. Uśmiechasz się pod nosem, rozkoszując się jego smakiem.

-A ty się bałaś, że cię otruje! Pff! Też mi coś!-mówi oburzony, krzyżując ręce na piersiach. 

Parskasz głośnym śmiechem, kręcąc głową. Amerykanin także zamawia sobie taki sam napój i po jego opróżnieniu proponuje ci swoje towarzystwo na parkiecie. Energicznie chwytasz go za dłoń i ciągniesz w kierunku tańczących par. Chwilę później wywijasz zmysłowo biodrami, ocierając się o uda Andersona. Matt śmieje się cicho pod nosem, drażniąc twoją szyję swoim ciepłym oddechem. Przeczesujesz palcami opadające ci na twarz kosmyki włosów, odwracając się w stronę przyjaciela. Przyjmujący posyła ci urzekający uśmiech i zwinie okręca cię wokół własnej osi, do skocznej piosenki. Wywijacie na parkiecie przeróżne cuda, zanosząc się przy tym niemiłosiernie śmiechem. W końcu DJ postanawia zwolnić nieco rytmy. Nieco skrępowana chcesz zaspokoić pragnienie złagodzenia suchego już gardła, ale Matt jednym ruchem przyciąga cię z powrotem do siebie. Patrzysz na niego niepewnie, bojąc się ponownego zbliżenia. Od kilku dni przecież usilnie trzymasz się swojego postanowienia i traktujesz Amerykanina jako przyjaciela, który dla ciebie jest. Decydujesz mu się jednak zaufać. Układasz głowę na jego ramieniu, wsłuchując się w jego znacznie przyśpieszony oddech i czując jego miętową woń. On natomiast układa dłonie na twoich plecach, kołysząc się delikatnie. Wpatrujesz się ukradkiem w jego twarz oświetloną migoczącymi w różnych kolorach klubowymi światłami. Jego obłędne błękitne oczy lśnią niczym miliony gwiazd, a usta nieco rozchylone sprawiają, że masz od dłuższego czasu ochotę ich zasmakować. Wdychasz do płuc jego perfumy, przymykając powieki i poddając się rytmom piosenki. Kołyszesz się delikatnie wtulona w ramiona Amerykanina, który opiera głowę o czubek twojej. Kiedy piosenka dobiega końca oboje podążacie w stronę baru. Matthew z uśmiechem podsuwa ci kolejną szklankę alkoholowego roztworu. Przyssawszy się do słomki na jednym wdechu pochłaniasz całą zawartość przeźroczystego naczynia. Anderson spogląda na ciebie zdziwiony, chichocząc pod nosem:

-Wow. Aż tak cię wymęczyłem tym tańcem? 

-Bardzo śmieszne panie Anderson. Po prostu jestem spragniona. -wyznajesz, wzruszając obojętnie ramionami.-Pijemy jeszcze po jednej kolejce? - proponujesz z szerokim uśmiechem. 

-Jasne! Jedziemy na całego!-klepie cię po plecach.- W końcu już jutro wylatujesz.-udaje, że ściera niewidzialną łezkę. 

-Oj tak. Szybko zleciało.-wzdychasz.- Ale będę miała spokój od tego śliniącego się idioty! -wystawiasz mu język. 

-Przestałabyś się go czepiać!-zanosi się śmiechem. 

-On mnie podglądał!-upijasz łyk trzeciego już dzisiaj drinka. 

-Nie dziwie mu się. Jesteś cholernie pociągająca, a szczególnie kiedy ubierzesz na siebie tak seksowną kieckę. Takich nóg to jeszcze nie widziałem u żadnej dziewczyny, a twój biust i tyłeczek... To normalnie kraina rozkoszy.-świdruje cię wzrokiem.

-Anderson!Chyba zaczynają ci odwalać procenty!-stwierdzasz ze śmiechem.-Uspokój się!-uderzasz go z pięści w ramie. 

-Auć! To bolało!- jęczy.-Wcale nie! Po prostu zauważyłem, jak seksowna jest moja przyjaciółka! 

                                  ***
Podnosisz niechętnie swoje powieki ku górze i za pomocą łokci poprawiasz się do pozycji siedzącej.  Wczoraj naprawdę sporo wypiłaś i w pewnym momencie urwał ci się film. Nie masz pojęcia jakim sposobem dotarłaś do własnego łóżka w mieszkaniu Andersona, ale oddychasz z ulgą, kiedy obok swojego drobnego ciała przyodzianego wyłącznie w bieliznę nie dostrzegasz siatkarza. Dziękujesz Bogu w duchu, że nie odczuwasz pulsującego bólu z tyłu głowy.  Lustrujesz wzrokiem pomieszczenie i odszukujesz swój telefon. Odblokowujesz wyświetlacz i spoglądasz na widniejącą na nim godzinę. Szósta rano. No nieźle! Po kilku minutach wylegiwania się opuszczasz ciepłe łóżeczko i podchodzisz do szafy, wygrzebując z niej jaki kolwiek zestaw ciuchów, które jako pierwsze wpadły ci w ręce. Na palcach przemierzasz górny korytarz, co chwila oglądając się za siebie. W końcu zatrzaskujesz za sobą drzwi łazienki i pozbywasz się zbędnego odzienia, wskakując pod strumień ciepłej wody. Oczyszczasz swoje ciało po wczorajszym szaleństwie w amerykańskim klubie cytrusowym żelem i owijasz się szczelnie ręcznikiem, stając przed lustrem. Przebierasz się w świeże ubrania, a następnie wykonujesz swój codzienny makijaż i zaplatasz włosy w kłosa. Gdy zmierzasz z powrotem w kierunku swojego lokum na korytarzu napotykasz skacowanego siatkarza.  Na widok jego nieszczęsnej miny parskasz śmiechem. Anderson natychmiast zatyka sobie uszy, posyłając ci groźne spojrzenie. Ty sobie nic z tego robisz i roześmiana znikasz we wnętrzu swoich czterech ścian. Podłączasz do ładowania swoją komórkę i zabierasz się za pakowanie. Wyrzucasz z szafy wszystkie ubrania w trybie ekstremalnym i składasz je na stosy, układając starannie we wnętrzu walizki. Chwilę później zabierasz z łazienki swoją kosmetyczkę, która dołącza do spakowanych ciuchów. Pokonujesz stopnie i przekraczasz próg kuchni, gdzie urzęduje już twój przyjaciel. Matt paraduje po pomieszczeniu z przywiązanym jedynie na biodrach ręcznikiem, zaparzając wam właśnie kawy. Mimowolnie zerkasz na jego umięśniony tors, czując jak po twoich plecach przebiega przyjemny dreszcz.  Przyjmujący z urzekającym uśmiechem stawia przed tobą parujący kubek i talerzyk z tostami.  Wspinasz się na palcach i muskasz ustami jego policzek. W ciszy pochłaniasz przygotowane przez siatkarza śniadanie, a następnie odstawiasz pusty talerz do zmywarki. Z porcelanowym naczyniem zasiadasz na kanapie w salonie i napawasz się aromatem gorącej cieczy. Przykładasz kubek do ust i upijasz spory łyk, sięgając po pilot do telewizora. Wtedy obok ciebie opada Anderson, już całkowicie ubrany i gestem dłoni każe odłożyć ci urządzenie.

-Muszę ci coś powiedzieć.-przerywa panującą w salonie ciszę.

-W takim razie słucham. Jeśli wczoraj zrobiłam coś głupiego lub powiedziałam coś nieodpowiedniego to bardzo cię przepraszam, ale była lekko wstawiona.-przyznajesz, rumieniąc się. 

-Spokojnie, nic takiego się nie stało.-uspokaja cię Amerykanin.-Chodzi tu o coś zupełnie innego... Otóż to co wydarzyło się pomiędzy nami podczas twojego pobytu w Ameryce było czymś naprawdę niesamowity. Uwierz mi nie chciałem cię nigdy wykorzystać, skrzywdzić. Dla mnie to nie był zwykły seks. Ann bo ja... Zakochałem się.- wyznaje w końcu, spoglądając swoimi błękitnymi tęczówkami głęboko w twoje oczy. 

-Przyznaję było to czymś naprawdę niezwykłym. Uwierz jeszcze nigdy nie czułam takiego pożądania i pociągania do żadnego mężczyzny  jak do ciebie. Matthew jesteś naprawdę wspaniałym facetem, umiejącym zadbać o kobietę, zaspokoić jej potrzeby seksualne... Wiem, wiem co ja plotę, ale uwierz mi z tobą było niesamowicie dobrze. Jesteś także niezwykle rzadko spotykanym romantykiem, a kobiety uwielbiają takich facetów, ale ja nie odwzajemniam twoich uczuć. Przykro mi, ale tak jest i tego nie zmienię. Dla mnie przede wszystkim jesteś najlepszym przyjacielem, troszczącym się o mnie jak żaden inny i umiejącym rozbawić do łez. Kocham cię Matt, ale  jako przyjaciela.- kończysz swój monolog. 

-Rozumiem i dziękuję ci za ten wspaniały tydzień. Kocham cię i zawsze będę. -odpowiada ci ze szczerym, szerokim uśmiechem.-Nie żałuję, że to z tobą po raz pierwszy spędziłem upojną noc. Jesteś cudowną kobietą. Mam tyle jedno pytanie.

-Jakie?-unosisz brwi. 

-Powiedz mi czy żałujesz? -splata wasze dłonie ze sobą. 

-Nie. To były najlepsze dni i noce mojego życia.-odpowiadasz z subtelnym uśmiechem.-Dziękuję ci Matt za ten tydzień.-muskasz ustami jego policzek.-Przyjaciele?-pytasz niepewnie. 

-Friends forever!-odpowiada ci ze śmiechem. -Proszę tylko pocałuj mnie ostatni raz.-szczerzy się. 

Z przyjemnością siadasz na jego kolanach, oplatając jego szyję swoimi rękami i wpijając się zachłannie w jego usta. Z każdą chwilą pogłębiasz pocałunek, czując jak powoli zaczyna brakować tobie jak i siatkarzowi tchu. Po dłuższej chwili odrywasz się od jego aksamitnych warg, uśmiechając się słodko. Matthew parska śmiechem i klepie cię po tyłku, poganiając wypicia kawy. On tymczasem znosi na dół twoje bagaże i gotowy opiera się nonszalancko o framugę drzwi wejściowych. W końcu wsiadasz do czekającej już taksówki, a Anderson wpakowuje twoje bagaże do bagażnika. Kilkanaście minut później przekraczasz próg lotniska z podążającym obok ciebie przyjmującym. Anderson wręcza ci twoją walizkę oraz torbę podręczną i zamyka cię w swoich, silnych ramionach. Po raz ostatni napawasz się zapachem jego intensywnych perfum i trwasz w jego uścisku jakieś dobre kilkanaście minut. Naznaczasz jego policzek swoimi czerwono krwistymi wargami, pozostawiając na nim mokry ślad. 

-Cholera! Ale się do ciebie przyzwyczaiłem.-stwierdza ze śmiechem.-Będę tęsknił.-robi minę zbitego psa. 

-Myślisz, że ja nie wariacie?!-mówisz bliska płaczu.-Dobra, dobra! Zaraz się tu poryczę.-śmiejesz się, a Matt wraz z tobą. 

-Płacz, mała płacz. Matti cię pocieszy.-przygarnia cię do siebie, całując w czubek głowy.-A tak poważnie, wpadnij jeszcze kiedyś. Kocham cię. 

-Ja ciebie też, ale po przyjacielsku.-puszczasz mu oczko.-Koniecznie odwiedź jeszcze Polskę. Nie sądziłam, że to kiedykolwiek powiem, ale za Sanderem też będę tęsknić.-mówisz ze śmiechem. 

-No proszę!- parska śmiechem Anderson.-Przekaże mu to z przyjemnością. 

-Ani mi się waż!-grozisz mu palcem.-Dobra, lecę. Cześć i do zobaczenia.-przytulasz go szybko i biegniesz na odprawę. 

                                                          ***
Z uśmiechem na ustach przekręcasz kluczyk w drzwiach i wpuszczasz do mieszkania twoją przyjaciółkę. Chyba czas z nią poważnie i szczerze porozmawiać. Blondynka doskonale już obeznana co gdzie się znajduję przekracza próg kuchni i postanawia zaparzyć wam gorącej herbaty. Cholera jasna! Kto wpadł na pomysł by wracać dzisiaj z pracy pieszo w tak okropną pogodę? Oczywiście pani Dudzicka, bo któż by inny! A teraz przemoczona do suchej nitki trzęsiesz się z zimna. Nowakowska widząc to natychmiast zatrzaskuje za sobą drzwi łazienki i przygotowuje ci gorącą kąpiel.  To się nazywa wspaniała przyjaciółka. Jak ty ją kochasz to nie ma pojęcia nikt inny po za Piotrkiem. Po chwili pojawia się w salonie, krzycząc na ciebie byś się szybciej zbierała, bo raz woda wyzimnieje. Co ty byś bez niej zrobiła Dudzicka?! No co?! Pośpiesznie znikasz za drzwiami wskazanego przez przyjaciółkę pomieszczenia i wskakujesz do wypełnionej do wypełnionej do połowy pianą wanny. Mruczysz pod nosem zadowolona, czując jak twoje ciało powoli się rozgrzewa. Spędzasz w łazience jakieś pół godziny, ale twojej kumpeli to nie przeszkadza. Gdy wychodzisz z pomieszczenia przebrana w ciepłą piżamę opadasz na kanapę w salonie i zostajesz przez nią przykryta kocem. Kilka sekund później oplatasz dłońmi parujący kubek, popijając waszą ukochaną, malinową herbatę. Ola posyła ci ciepły uśmiech, przepraszając cię na chwilę by także siebie doprowadzić do porządku. Kiwasz jedynie głową i udajesz się do pokoju, by poszukać jej jakiś ubrań na zmianę. Z przerzucania szafy wyrywa cię denerwująca melodia dzwonka. Zirytowana na człowieka, który ma odwagę przerwać ci tą czynność pokonujesz szybko dzielącą odległość. Jak wielkie jest twoje zdziwienie, kiedy w progu dostrzegasz szeroko uśmiechającą się twarz środkowego. Twój wzrok od razu pada na trzymającą przez niego w prawej dłoni sporą torbę. Blondyn od razu wyjaśnia ci, że to jego żony i wręcza ci tobołek. Ty obojętnie rzucasz ją do środka mieszkania i stęskniona uwieszasz się na szyi męża blondynki. Piszczysz uradowana na jego widok, nie mogąc się nim nacieszyć. Piotrek śmieje się cicho wprost przy twoim uchu, przytulając cię mocno do siebie. Po dłuższej chwili zapraszasz go do środka i proponujesz gorącą herbatkę. Nim się jednak oglądasz, a siatkarz pochłania zawartość kubka swojej małżonki.  Ola z wyczuciem pojawia się w salonie, owinięta tylko białym ręcznikiem i spogląda złowrogo na swojego partnera. 

-Piotrek! Ile razy ja ci mówiłam, byś nie popijał mi herbaty! Cholera jasna! Nie no! Chyba trzeba ci będzie przetrzepać ten łeb na trzepaku!- wydziera się zirytowana blondynka. 

-Ale kotek, nie wściekaj się tak! Usiądź na kolankach, daj zajrzeć pod ręczniczek i zaraz się uspokoisz.-szczerzy się pan Nowakowski.

-I jeszcze czego?! Prędzej to ci tą twoją szczupłą dupę złoję niż usiądę ci na kolankach! 

-Olka opanuj emocje. Zaraz ci zrobię nową.-uspokajasz przyjaciółkę, a Cichy pokazuje ci kciuk w górę. 

-Dobra. Ja idę się przebrać i uprzedzam, że jak czepisz się mojej nowej herbatki to ci te ręce poobcinam i będziesz mógł dobie odbijać w wyobraźni piłeczką!

-Wiem, że mam bujna wyobraźnie. Właśnie teraz sobie widzę ciebie bez tego ręczniczka, biegnącą wprost do mnie i...-mówi rozmarzony Pit, poruszając śmiesznie brwiami. 

-Kurwa dość! Zaraz dostaniesz po tym durnym łbie!

Przyglądasz się temu wszystkiemu i niemal, że osuwasz po kuchennej szafce, nie mogąc utrzymać równowagi. A powodem tego jest śmiech wydobywający się od dobrych kilku minut z twojego gardła. Boże! Jak ty ich kochasz! Państwo Nowakowscy są przecudowni! Powinni o nich nakręcić serial komediowy. Ale to by był relaks! Po pracy usiąść sobie na sofie, owinąć się po uszy kocykiem i zatopić w akcji młodego małżeństwa.  Musisz to kiedyś obgadać z Igłą, bo on ma tam znajomości w każdej branży. To nie jest zły pomysł! Kręcisz głową, wyrywając się z krainy twoich rozmyśleń i zabierasz się za parzenie herbatki. Kilka minut później w trójkę siedzicie w salonie i rozmawiacie o minionym tygodniu. Opowiadasz oczywiście swoim przyjaciołom o pobycie w Stanach, nieźle się przy tym śmiejąc z pytań Piotrka o Matta. Musisz mu koniecznie opowiedzieć jak to kolega z parkietów interesuje się jego osobą. Sporo się przy tym rozgadałaś o upierdliwym Taylorze. Małżeństwo niemal leżało ze śmiechu, słuchając twoich relacji z waszych potyczek. A najgorsze zostawiłaś sobie na koniec, kiedy to już Piotrek opuści twoje lokum. Tak też się stało dopiero o dziesiątej wieczorem. Ola czule pożegnała swojego męża, a ty sprzątałaś resztki ciastek, których pozbyłaś się dzięki jej mężowi. Aleksandra doskonale zdawała sobie sprawę, że coś przed nią zataiłaś. Ze świeżym kubkiem malinowego roztworu w rękach zasiadasz w wygodnym fotelu na przeciw swojej przyjaciółki i upijasz spory łyk gorącej cieczy. Ola przygląda ci się badawczo, unosząc pytająco brwi. Chyba czeka już naprawdę długo i w niecierpliwości, dlatego też bierzesz głęboki oddech i kiedy chcesz już jej powiedzieć o stosunkach jakie połączyły cię na początku z Matthew czujesz jak robi ci się nie dobrze. Momentalnie zrywasz się z kanapy i wpadasz do łazienki. Olka wparowuje tam tuż za tobą i pośpiesznie łapie w dłonie twoje długie włosy. Kiedy opróżniasz już całkowicie swój żołądek opierasz się plecami o zimne płytki i spoglądasz na zdziwioną blondynkę. Nowakowska znika na chwilę we wnętrzu kuchni, by wręczyć ci butelkę wody. Posłusznie opukujesz swoje usta i oddajesz jej plastikowe opakowanie. 

-Czy ja o czymś nie wiem?! Cholera! Anastazja! Czy ty wylądowałaś z Mattem w łóżku?!- jest sprytniejsza niż myślałaś. 

Przytakujesz jedynie głową i patrzysz na nią ze strachem. Nowakowska łapie się za głowę, kręcąc nią z niedowierzaniem. Nigdy w życiu nie spodziewałaby się czegoś takiego po tobie. Ujmujesz twarz w dłonie i ukrywasz ją w zagłębieniu kolan. 

                                                      ~*~
Oto i jest szesnastka! ;3 Nie macie pojęcia jak się z nią męczyłam! Strasznie trudno pisało mi się akcję w klubie, która i tak mimo wielu poprawek wyszła beznadziejna, a nie wspomnę już o tej rozmowie Ann z Mattem :P Masakra! :/ Przepraszam was za jakość tego rozdziału i mam nadzieję, że mi to wybaczycie :(  Jedyne co mi się w nim podoba to akcja tocząca się od jej powrotu w Rzeszowie aż do samego końca rozdziału :) Także ja jestem z niego niezadowolona i stać mnie na o wiele więcej! :P Pisany był w 2/3 na notatniku, bo oczywiście net u mnie po burzy woła o pomstę do nieba :D Chwilkami tylko jest, a godzinami go nie ma, ale ja wytrwale siedziałam cały dzień i czekałam aż przyjdzie i w końcu się udało! :D  Ola i Piotrek mnie powalili podczas pisania rozdziału :D Mega super mi się o nich piszę i to ich powrót po długim urlopie w tym opowiadaniu ^^ I chyba tutaj zostaną  na dłużej :) Z resztą zobaczymy :D Mam zmienne zdanie ^^ Czekam na wasze opinie :)  Pozdrawiam i zapraszam we wtorek! ;* ( zależy czy będzie internet :P ) 

piątek, 24 lipca 2015

Piętnasty: Ale tylko ona była tak niesamowita.

Wypoczęta oraz wyspana pozwalasz się unieść twoim powiekom i zlustrować otaczający cię obraz. Mimowolnie uśmiechasz się pod nosem na widok porozrzucanych po twoim lokum ubrań. Wsuwasz na siebie pośpiesznie koszulkę i spodenki, znikając w korytarzu za drzwiami łazienki. Wskakujesz pod ciepły strumień wody spływający po twoim ciele i opierasz się plecami o zimne płytki. Powoli się po nich zsuwasz i wybuchasz głośnym śmiechem. Przecież to co ty wyrabiasz z Mattem jest żałosne. Dopiero teraz zdajesz sobie z tego sprawę. Anderson to przecież twój najlepszy przyjaciel, a ty zwyczajnie oddajesz się z nim w wir zapomnienia o Penchevie w postaci szczytowań w nocy. Wiesz doskonale, że dla niego nie jest to zwykły seks. To w jaki sposób cię dotyka, jak troskliwie przytula, całuje w czoło. On się chyba w tobie... Twoje rozmyślenia pod prysznicem przerywa mocne uderzenie w drzwi pomieszczenia. Wychylasz głowę z kabiny i marszczysz znacznie brwi, kiedy z korytarza dochodzi do ciebie głos bruneta:

-Wszystko w porządku? Siedzisz tam już jakieś 15 minut.

-Tak.-kłamiesz, chcąc uniknąć dodatkowych pytań.-Zaraz wyjdę.

Kiedy słyszysz jak brunet się oddala podnosisz się do pozycji stojącej i pośpiesznie zakręcasz kurek z wodą, sięgając po wiszący niedaleko ręcznik. Stajesz przed lustrem i spoglądasz na swoje odbicie. Młoda, piękna kobieta, która pogubiła się w swoim życiu. Owszem, musisz zapomnieć o brązowookim Bułgarze, ale w nie tak sposób. Przecież kochasz Matta jako przyjaciela i nie chcesz go wykorzystywać. Jest dla ciebie bardzo ważny i nie chcesz go stracić, a tym bardziej dalej w to brnąć i wykorzystywać jego uczucia dla własnej korzyści. A do tego te twoje wczorajsze słowa. Przyjaciel od łóżka? Serio?! Anastazja co się z tobą do cholery dzieje!? Przecież Amerykanin nie jest dla ciebie właśnie kimś takim. Musisz przywrócić wasze relacje na odpowiednie tory i zatrzymać w sobie pożądanie. Z takim oto postanowieniem przemywasz swoją twarz zimną wodą i przeczesujesz swoje długie włosy. Szybko związujesz je w niedbałego kucyka, a oczy podkreślasz czarnym tuszem, chcąc je także wydłużyć. Owinięta białym ręcznikiem zamykasz za sobą drzwi łazienki i zagłębiasz się we wnętrzu swojego tymczasowego pokoju. Z szafy wyciągasz luźne, czarne leginsy i dobierasz do nich długą, błękitną tunikę. Chwilę później stawiasz się na dole, opadając na kanapę w salonie i włączając telewizję. Matthew wita cię szerokim uśmiechem, stawiając przed tobą talerz z zawartością śniadania. Spoglądasz na niego z podziękowaniem i cmokasz go w policzek, zabierając się za jedzenie. Pencakes z bitą śmietaną i truskawkami. Teraz podbił twoje serce do granic możliwości. Z uśmiechem na ustach zajadasz się pysznym posiłkiem, popijając pomarańczowym sokiem. 

-Jakie plany na dziś, panie przewodniku?-pytasz ze śmiechem. 

-Droga klientko dzisiaj odwiedzimy kort tenisowy, później wypad do Starbucksa i reszta czasu wolna aż do samego wieczora.-informuje cię z urzekającym uśmiechem. 

-Say what?!! Chyba się uderzyłeś o sufit! Nie idę na żaden kort tenisowy! Nie będę się wypacać jak jakaś dzika świnia! -mówisz stanowczo, krzyżując ręce na piersiach i odkładając puste naczynie na stolik. 

-A zakład, że będziesz? - pyta, nachylając się nad twoją twarzą.

Natychmiast cofasz się do tyłu i natrafiasz tylko na koniec kanapy oraz leżącą na nim miękką poduszkę. Wiesz doskonale, że nie masz szans. Muska skórę twojej twarzy ciepłym oddechem, a nozdrza napawają się jego miętową wonią. Muska delikatnie kąciki twoich ust, powoli przenosząc się właśnie na nie. Jego aksamitne wargi miażdżą twoje linie warg, wpijając się w nie zachłannie. Opiera swoje dłonie tuż nad twoją głową, zawisając na twoim brzuchem. Z każdą chwilą pocałunek staje się coraz głębszy, a ty mimo swoich wcześniejszych założeń ani myślisz przerwać tą pieszczotę. Zajęci sobą nawet nie macie pojęcia, że ktoś śledzi wasze poczynania. Młody przyjmujący opiera się nonszalancko o futrynę drzwi, delikatnie w nią pukając. Jak oparzona odpychasz od siebie Amerykanina, a Anderson natychmiast wstaje i podchodzi do swojego kolegi z kadry, by się z nim przywitać. Zawstydzona chowasz głowę kolanach i po chwili z talerzem oraz szklanką znikasz we wnętrzu kuchni. Opierasz się o jedną z szafek i starasz się unormować swój oddech. Cholera! Czy zawsze ktoś musi cię nakrywać na gorącym uczynku? Do tego kolejny koleżka Matta, który za pewne także sypia co noc z inną laską przy boku. Może i jesteś zbyt pochopna w ich ocenie, ale Sander to był kompletne dno. Nigdy w życiu nie spodziewałaś się, że twój przyjaciel może zadawać się z takim śliniącym się na widok niezłej dupy chłopakiem. Kręcisz głową by odgonić od siebie te myśli i grzecznie przedstawić się towarzyszowi domownika. Wchodzisz powolnym krokiem do pomieszczenia i opadasz na kanapę, na której teraz spoczywa Aaron. Siatkarz odwraca się w twoją stronę i niepewnie wyciąga rękę w twoim kierunku, przedstawiając się prawie szeptem. Posyłasz mu pokrzepiający uśmiech i także zdradzasz swoje imię. Widać, że ten jest już zdecydowanie inny od tego Taylora. Matthew przeprasza was na chwilę i schodami udaje się do swoich czterech ścian. Jak się okazuje musi ogarnąć swój bajzel. 

-Nie wiedziałem, że nasz Matti ma dziewczynę.-szczerzy się do ciebie Russell. 

-Bo nie ma.-odpowiadasz obojętnie.

-To co to było tu przed chwilą na tej kanapie?- drąży temat Amerykanin. 

-Zwykłe zbliżenie. A po za tym nie muszę ci się z niczego spowiadać.-warczysz. 

-Hola, hola. Spokojnie.-unosi dłonie w geście obrony.-Widzę, że to skomplikowane.

-Nawet nie wiesz jak bardzo.-mruczysz pod nosem bardziej do siebie niż do niego. 

-W takim razie co tu robisz? -unosi pytająco brwi. 

-Spędzam wakacje.-odpowiadasz z lekkim uśmiechem.- A ty? Nie masz żadnego meczu? 

-Nie, dopiero jutro. Gram w uniwersyteckiej lidze.

-Aha. Choć ty masz rodzinę blisko.-stwierdzasz.-Napijesz się czegoś?- proponujesz. 

Aaron kiwa delikatnie głową i prosi o szklankę soku. Po kilku dniach doskonale wiesz, już gdzie co się znajduję i bez problemu stawiasz przed nim naczynie wypełnione kolorową cieczą. Nakładasz nogę na nogę i rozpoczynasz dalszą rozmowę, która schodzi na tory tutejszej ligi. Z ciekawością wsłuchujesz się w opowieść brązowego medalisty Ligi Światowej i co chwila zasypujesz go kilkoma pytaniami. Nawet nie zauważasz, kiedy wreszcie po długim czasie w salonie zjawia się twój przyjaciel. Brunet gotowy na wyjście żegna się ze swoim kolegą, a ty ściskasz jego dłoń z uśmiechem, dziękując za przyjemną rozmowę. Kilka minut później wyłączasz odbiornik telewizyjny i znikasz za ścianami swojego lokum. Anderson bez pukania wpada do twoich czterech ścian i nonszalancko opierając się o ścianę, spogląda na ciebie w seksowny sposób zadzierając delikatnie głowę do góry. Posyłasz mu subtelny uśmiech i wracasz do przeglądania wiadomości w telefonie. Nim się orientujesz a przyjmujący staje obok twojego łóżka i przerzuca cię przez ramię, zatrzaskując za sobą drzwi. Wściekła uderzasz o jego umięśniony tors pięściami i krzyczysz, obiecując że go niedługo zamordujesz. Amerykanin jedynie zanosi się głośnym śmiechem, lekceważąc twoje groźby. 

-Nie będę szła na żaden kort rozumiesz?!- wydzierasz się podczas drogi.- Puść mnie imbecylu! Ludzie się na nas dziwnie patrzą! 

-A właśnie, że będziesz! Po pierwszy wystarczyło Matt, a po drugie to przez to, że się wydzierasz.-szczerzy się do ciebie. -Nigdzie cie nie puszczę bo mi uciekniesz. 

-Niczym przyjemnym nie jest walić twarzą o twoje pośladki.-warczysz. 

-Jakoś w łóżku ci one nie przeszkadzały.-stwierdza z uśmiechem. 

Cholera! Gdybyś tylko mogła ten przystojny idiota leżałby trupem na tym chodniku, a jego fankom pękły by serca z bólu. A niech to szlak trafi! Kiedy dochodzicie już pod kort, twoim oczom ukazuje się ten śliniący się dupek. Sander wita cię szerokim uśmiechem, a ty jedynie gromisz go wzrokiem. 

-Tylko nie to. Co ja ci takiego zrobiłam, no?!-wzdychasz. 

-Nie chcesz mnie słuchać. A tak serio to nie wiedziałem, że tu będzie.

-Ta... Pewnie czyta ci w myślach!

W końcu doskonale znany ci wielkolud opuszcza cię na ziemie, a ty zirytowana jego postawą wymierzasz mu siarczysty policzek. Na twarz Andersona mimo twoich obaw nawet na chwilę nie wstępuje cień złości. Spogląda na ciebie tymi błękitnymi roześmianymi oczami, kręcąc ze śmiechem głową. Pewnie się tego po tobie spodziewał. Matthew obejmuje cię w pasie i prowadzi w stronę szatni, a także wita się uniesioną ręką ze swoim kumplem.  Przyjmujący zostawia cię samą w szatni i znika do swojej. Pośpiesznie zmieniasz swoją długą bluzkę na koszulkę z krótkim rękawkiem, a leginsy zastępujesz krótką spódniczka o kolorze wsadzonych pod spód bokserek. O nie! Na pewno nie pozwolisz temu idiocie gapić się na twój tyłek. Kiedy odwracasz się w stronę drzwi zauważasz małą szczelinę i oko młodego siatkarza. Wściekła wieszasz swoje ubrania na wieszaku i z bidonem oraz komórką kierujesz się w stronę wyjścia. To już przechodzi ludzkie pojęcie! Zirytowana stajesz przed Sanderem, który nie zdążył uciekł.

-Spokojnie jakoś się dogadamy. Tylko nie mów nic Andersonowi.-uspokaja cię. 

-Nie! Nawet na to nie licz! Zboczeńcu jeden! Cholera jasna!- krzyczysz na całe gardło, przywabiając tym samym Matta do waszej dwójki.  

-Czy wasz można choć na chwilę zostawić samych? - pyta, kręcąc głową. 

-Kurwa! Ten twój śliniak mnie podglądał!

-Żartujesz?- pyta zdziwiony. 

-A wyglądam! 

-Sander! Choć no na bok.-łapie go za ramię i odciąga kawałek dalej. 

-Mógłbyś do cholery przestać uprzykrzać życie mojej przyjaciółce! Ann jest po ciężkich przeżyciach w ostatnich dniach i przyjechała tu odpocząć, a nie oglądać się za siebie czy czasami nie idziesz za nią i nie wgapiasz się jej dupę czy biust. Cholera! Ogarnij się chłopie! Jeszcze raz się do niej zbliżysz lub zrobisz coś podobnego jak teraz to nie ręce za siebie! Zrozumiano?!- chyba się nieźle wkurzył. 

-Odpocząć?! A jak ją w nocy pierdolisz to jest wszystko okay?- opiera się o ścianę i spogląda na Andersona z cwanym uśmieszkiem. 

-Nie muszę ci się tłumaczyć z tego co robię! Po za tym nie pierdolę jak to określiłeś. A teraz wybacz, ale idę do mojej przyjaciółki. 

Spoglądasz z tryumfalnym uśmiechem na ustach na oddalają się sylwetkę Taylora i śledzisz każdy krok twojego przyjaciela, który zmierza w twoją stronę. Matt obejmuje cię ramieniem i oboje kierujecie się bez słowa w stronę waszego kortu. Zauważasz dziwną zmianę w jego zachowaniu, co zaczyna cię niepokoić. Nie uśmiecha się już, a wydaje się być zdenerwowany. Z wielką siłą uderza w piłki, kierując je w stronę linii. Nie robi tego swobodnie. Zwyczajnie chce się wyładować na niczego winnych kulach. Spoglądasz na niego z uniesioną brwią, zastanawiając się co wyprowadziło go tak z równowagi. Musisz przyznać, ze jeszcze nigdy nie widziałaś go tak wściekłym. Przeskakujesz przez siatkę i podbiegasz do bruneta, przytulając go mocno. Zaskoczony odwzajemnia twój gest, patrząc na cienie zdziwiony: 

-Co ty robisz? 

-Przecież widzę, że coś się stało. Powiedz mi. Zawsze cię wysłucham.-zapewniasz go, głaszcząc go po policzku. 

-Nie teraz. To nie odpowiednie miejsce i czas. Po za tym to nic takiego.-uśmiecha się do ciebie, ale wiesz dobrze, że to sztuczny uśmiech.

-Matt, znam cię już jakiś czas i wcale nie dam się nabrać na tą twoją sztuczną mimikę.-podpierasz się dłońmi na biodrach. 

-Dobra. Stało się, ale teraz poodbijajmy. Później pogadamy, okay? 

Niechętnie przytakujesz głową i wracasz na drugą stronę. Odbijasz z Andersonem piłkę, tym samym rozgrzewając się do mini meczu. Po 10 minutach rozpoczynacie rozgrywkę. Sędzią jest oczywiście obecny tutaj wciąż kolega Matta. Nie masz wyboru i przystajesz na tą opcję. Biegasz za piłką dość sprawnie jak na twoją obecną kondycję. Nie raz udaje ci się utrzymać ją w grze w naprawdę trudnej sytuacji. Musisz przyznać, że Matthew to naprawdę dobry tenisista. W połowie meczu zaczynasz się do siebie uśmiechać pod nosem. Gra sprawia ci radość. Pamiętasz jeszcze swoje młodzieńcze lata, kiedy to połowę dnia spędzałaś na korcie tenisowym z ojcem, biegając w tam i z powrotem. Zawsze chciałaś zostać tenisistką i stawała się coraz lepsza, ale później wszystko pękło niczym bańka mydlana. Poważna kontuzja, operacja, walka z pragnieniem trenowania, aż w końcu odpuściłaś i dałaś sobie spokój. To pierwszy twój mecz od dzieciństwa. Na szczęście na razie nie odczuwasz bólu w kolanie. Nim się oglądasz a meczyk kończy się wynikiem 6:4, 2:6, 6:4. Uległaś swojemu przyjacielowi tylko w drugim secie. Matthew muska ustami twój policzek i cały spocony przytula cię do siebie. Widzisz ten wampirzy uśmiech na jego ustach i oddychasz z ulgą. Na szczęście zdenerwowanie wyparowało z niego jak powietrze z kapcia.  Pośpiesznie się od niego odrywasz i biegniesz w stronę szatni. Tym razem Sander nie próbuje cię podglądać. W spokoju oczyszczasz ciało z śladów wysiłku fizycznego i świeża, lekka wyruszasz z Mattem w drogę do Starbucks.
Tam zdajesz się na siatkarza, który zamawia wam przepyszną kawę. Z uśmiechem pociągasz za słomkę od kubka i rozkoszujesz się smakiem kofeinowego napoju. Opierasz głowę o ramie Amerykanina i przymykasz powieki. To był kolejny świetny dzień spędzony w jego towarzystwie. Powoli decydujecie się wracać do domu i oczywiście na pieszo. Czujesz jak twoje kolano zalewa fala bólu. Zaciskasz zęby i idziesz dalej, ale nie na długo. Kilka metrów dalej upadasz. Przejęty i przestraszony Matt podbiega do ciebie, pochylając się nad tobą ze strachem w błękitnych tęczówkach:

-Ann, co jest? 

-Boli, cholernie boli.-krzywisz się, kiedy ręka siatkarza ląduje na twoim prawym kolanie.-Kiedyś miałam poważną kontuzję i skończyła się ona operacją. Nie mogę za bardzo przeciążać kolana.-wyjaśniasz mu. 

Siatkarz zniża się znacznie do twojej sylwetki i nakazuje ci wskoczyć na jego plecy. Krzywisz się na ten pomysł, gdyż nie chcesz dorobić mu drugiej kontuzji, ale nie masz chyba innego wyjścia. Najdelikatniej jak możesz oplatasz jego plecy swoimi nogami, a on łapie cię za łydki i podąża w kierunku swojego domu. 

                                                   ***
Z okładem na obolałym kolanie i nogą wyłożoną na stolę w salonie, siedzisz na sofie, przyglądając się rozmawiającemu przez telefon przyjacielowi. Zdecydowanie za bardzo się o ciebie troszczy. Odrywasz w końcu wzrok od jego poważnej twarzy i spoglądasz w plazmę wiszącą na ścianie. Mimo to, że doskonale rozumiesz język angielski i uwielbiasz komedie romantyczne tak teraz nie możesz kompletnie nic zrozumieć z dialogu bohaterów filmu i skupić się na fabule. To chyba wszystko przez te założenia rano. W końcu brunet kończy rozmowę i opada obok ciebie, spoglądając na ciebie z niewinnym uśmiechem. Oświadcza ci, że twój uraz jest niegroźny, ale musisz na siebie teraz uważać. Kiwasz jedynie głową i układasz głowę na piersi siatkarza, wdychając do nozdrzy jego zapach. Matt zamyka cię w swoich ramionach, układając brodę na czubku twojej głowy. Pochłonięci fabułą romansu nie zwracacie w ogóle uwagi na upływający czas. Dzisiaj całe mieszkanie macie dla siebie, gdyż matka Matta wybrała się w odwiedziny do cioci Angeli. Dlatego też postanowiliście sobie zrobić maraton filmowy. Kiedy pierwszy film dobiega końca, kusztykając na jednej noce udajesz się do kuchni i chcesz już usmażyć popcorn, kiedy torebkę z rąk wyrywa ci domownik. Posyłasz Mattowi subtelny uśmiech i wracasz do salonu. Chwilę potem z miską pełną prażonej kukurydzy śmieje się głośno z prześwietnej komedii. Czujesz się wspaniale. Wreszcie spędzasz czas z Mattem jak z najlepszym przyjacielem. W przerwie pomiędzy kończącym się filmem i wybieraniem kolejnego obrzucacie się wzajemnie popcornem, goniąc się po całym mieszkaniu. W końcu potykasz się o nóżkę od fotela i padasz twarzą wprost na podłogę. Anderson wykorzystuje to i zaczyna cie łaskotać. Kopiesz go, prosisz by przestał, ale to nic nie pomaga. W końcu jednak daje ci spokój i udaje się do salonu w celu wybrania kolejnego filmu. Tym razem pada na komedię " To tylko seks". No to pięknie! W ciszy i wtuleni w siebie leżycie na kanapie w salonie, śledząc losy bohaterów. Nawet nie zauważasz, kiedy zmęczona zasypiasz na torsie Amerykanina. Matt zauważa to dopiero podczas napisów końcowych i delikatnie zsuwa się z kanapy, biorąc cię na ręce. Ostrożnie pokonuje schody i układa cię na łóżku w swoim pokoju. Obserwuje jak przekręcasz się na drugi bok i uśmiecha się pod nosem, stwierdzając pewien fakt :

-Jesteś taka piękna, kiedy śpisz.

Opiera się nonszalancko o balustradę drzwi i przygląda się twojej spokojnej sylwetce. W końcu schodzi na dół by się czegoś napić, a wtedy do jego uszu dochodzi twój krzyk. Biegiem pokonuje stopnie i wpada przerażony do twojego pokoju. Natychmiast pojawia się przy twoim łóżku, a ty opowiadasz mu o koszmarze. Po raz pierwszy ujawnia się w nim Nikolay. 

-Możesz dzisiaj ze mną spać? Proszę. Nie chce być teraz sama.- twój błagający głos sprawia, że ci ulega. 

Robisz mu miejsce na łóżku, przesuwając się bardziej na bok i układasz głowę na jego lewej piersi. Twój oddech powoli się normuje, a oczy się zamykają. Matthew w przyjemny dla ciebie sposób przeczesuje palcami kosmyki twoich włosów, szepcząc że wszystko będzie dobrze. Zacieśniasz uścisk, obejmując go w pasie i spoglądając ukradkiem na jego oświetloną przez latarnie twarz. Jego oczy błyszczą w ten niewiarygodny sposób, ukazując swoje piękno, a usta nieco rozchylone drżą delikatnie. 

                                                    *** 
Proszę o włączenie podkładu Nikolay w liście piosenek ;) 

Wiercisz się w łóżku w ogóle, nie mogąc zasnąć. Czujesz jak w pomieszczeniu roznosi się gorące powietrze, które utrudnia ci oddychanie. Kolejna próba przymknięcia powiek i ułożenia głowy na poduszce. Na nic. Zirytowany zrywasz się na równe nogi, odrzucając kołdrą na bok. Uchylasz delikatnie okna w swojej sypialni i z nagim torsem oraz w bokserkach wychodzisz na balkon, by zaczerpnąć świeżego powietrza. Spoglądasz z zastanowieniem na śpiącą panoramę rosyjskiego miasta i nieliczne samochody poruszające się po ulicach. Wdychasz do swoich płuc sporą ilość powietrza, by po chwili je wypuścić. Opierasz się wygodnie o barierkę werandy i czujesz jak zimne powietrze ochładza twoje rozgrzane ciało. Znów o niej śniłeś. Znów widziałeś jej śnieżnobiały uśmiech, lśniące w świetle księżyca oczy i czułeś na swojej szyi powiewające delikatnie jej włosy. Twoje nozdrza poczuły zapach jej słodkich perfum. Cholera! Ciągle czułeś przy sobie jej obecność, a przecież była miliony kilometrów od ciebie. Nie miałeś pojęcia, że teraz śpi wtulona w objęcia największego amerykańskiego ciacha w siatkówce i to wyłącznie z twojego powodu. Także o tobie śniła. Ciągle w jej głowie trwała scena porozrzucanych ubrań i spoczywającej na łóżku walizki. Ciągle czuła ból jaki gromadził się w jej sercu i jaki próbowała ukryć. Udawało jej się to, ale tylko w ciągu dnia. Ty także jakoś dawałeś radę na hali, w towarzystwie chłopaków, ale gdy wracałeś do  swoich czterech pustych ścian wszystkie emocje opuszczały twoje ciało. Szybki obiad, prysznic i kilku godzinne wpatrywanie się w sufit. Do tego dochodził także płacz, który gromadziła twoja nieskazitelnie biała poduszka. Twoja psychika była na kresie wytrzymałości i ty doskonale o tym wiedziałeś. Ponownie przekraczasz próg pokoju i sięgasz po swój telefon. Przysiadasz na rogu materaca i przesuwasz palcem po ekranie i'Phone, przeglądając wasze zdjęcia. Gładzisz opuszkiem rysy jej twarzy, zatrzymując się na linii jej warg. Czujesz jak słona ciecz gromadzi ci się w kącikach oczu, a następnie bezwładnie spływa po policzkach, naznaczając kroplami wyświetlacz komórki. Odkładasz urządzenie na półkę i wtulasz się w poduszkę, gromadząc w niej swoje emocje. Nagle po wnętrzu twojego niewielkiego mieszkania rozbrzmiewa wnerwiająca cię melodyjka. Niechętnie podnosisz się z łóżka i przemierzasz korytarz, aż w końcu docierasz do drzwi. Przekręcasz zamek i twoim oczom ukazuje się długowłosa blondynka ubrania w długi płacz. Beznamiętnie zapraszasz ją do środka, a ona przekracza próg. Milena rozgaszcza się w twoim mieszkaniu i już po chwili z kubkami gorącej czekolady wkracza do twojego pokoju. Natychmiast zamyka okna, czując na swoich odkrytych ramionach zimne powietrze i wręcza ci parujące naczynie. 

-Znowu o niej myślisz? - przystaje przy parapecie, na którym siedzisz. 

-A ty byś nie myślała o swojej połówce, z którą spędziłaś trzy zajebiste lata?- prychasz, pociągając łyk słodkiej cieczy. -Dzięki.

-Za pewne tak, ale Nikolay ona cię zabije psychicznie. Musisz o niej zapomnieć i żyć dalej.-radzi ci twoja przyjaciółka. 

-Uwierz mi gdybym mógł już dawno bym to zrobił, ale to nie jest takie łatwe jak się wydaję. Z resztą ty niczego nie rozumiesz.-warczysz i odwracasz wzrok w stronę miasta. 

-A może byś tak zwrócił uwagę na inne kobiety? Przecież masz ich po pęczki. 

-Ale tylko ona była tak niesamowita.-stwierdzasz szeptem. 

-Jakby cię kocha już dawno by tu przyleciała, a nie zostawiła na pastwę losu.

-Możesz się kurwa zamknąć?! Ona mnie kocha! Wiem to! Po prostu nie umie zostawić wszystkich dla mnie! Rozumiem ją! Byłem cholernym dupkiem i zachowałem się jak on!-unosisz się. 

-A może zauważysz mnie co?! Mi na tobie zależy. Kocham cię Penchev.-wpija się w twoje wargi, a ty wściekły odpychasz ją z całej siły tak, że uderza plecami o ścianę. 

-Co ty do jasnej kurwy nędzy robisz?! Wyjdź stąd!-spoglądasz na nią swoimi ciemnymi tęczówkami wypełnionymi nienawiścią.  

Słyszysz tylko głośne prychnięcie i trzask zamykanych drzwi. Cholera! Jej jedynie opowiedziałeś całą swoją historię, zaufałeś, a ona chciała to wykorzystać i się do ciebie zbliżyć! Co za suka! Ty nie chcesz żadnej Rosjanki, ty chcesz ją. Ją, piękną brunetkę, o lśniących oczach, przesłodkim uśmiechu i rumieniących się policzkach. 

                                                   ~*~
Tadam! ;3 Jest i punktualnie piętnastka, nad którą się trochę nasiedziałam :P Wasze opnie zachęciły mnie jeszcze bardziej do powolnego ogarniania tego burdelu wokół uczuć Matta i Anastazji :) W szesnastce szykuje się kolejny zwrot akcji, który mam nadzieję was zaskoczy ^^ Śliniącego się Sandera nie mogło także zabraknąć :D Jest także Aaron, o którego prosiła mnie Nicollate, a że mam dobre serduszko to bez problemu go tu wplotłam ;) Początkowo miał ich nakryć Loti, ale on przecież w Niemczech :D To moje ogarnięcie :D Pojawił się także wątek Nikolaya, który także przeżywa swoje zachowanie, ale w zupełnie inny sposób :) Milena chyba nieco przesadziła :P Ona tutaj jeszcze namiesza, zobaczycie! :D Matthew jak zawsze zajebisty przyjaciel to z domu wyciągnie by bezczynnie nie siedzieć, to kolegę przystopuję by jego przyjaciółce nic się nie stało i poniesie na pleckach, kiedy trzeba :D Skarb normalnie <333 W 16- tce koniec już wakacji Ann i powrót do rzeczywistości w Polsce ;) Oj będzie miała dziewczyna ciężko :/ 
Całuję i zapraszam w niedzielę :* ( jeśli będzie internet :D ) 




środa, 22 lipca 2015

Czternasty: Ty byłaś tą pierwsza, którą pragnąłem od pierwszego spotkania.

Oburzona przez odgłosy szczekania psa sąsiadki pozwalasz unieść się powiekom i przecierasz leniwie zaspane nieco jeszcze oczy, lustrując obraz wokół swoimi ciemnym tęczówkami. Uśmiechasz się łagodnie, kiedy zauważasz, że twoja głowa spoczywa na umięśnionych plechach Amerykanina. Gładzisz delikatnie jego skórę zewnętrzną częścią dłoni i naznaczasz ustami drogę po jego kręgosłupie. Anderson odwraca się w twoją stronę i przyciąga cię bliżej siebie, układając głowę kilka centymetrów od twoich ust. Nadal śpi o czym świadczy jego błoga twarz i miarowy oddech. Spoglądasz roześmiana na jego twarz i kręcisz z dezaprobatą głową. Wyślizgujesz się jakimś cudem z jego silnych ramion i przysiadasz na brzegu łóżka. Z szuflady połączonej z szafką nocną wyjmujesz świeżą bieliznę i nakładasz ją na siebie, a następnie narzucasz na swoją drobną sylwetkę przydługawą bluzę siatkarza. Podnosisz się z miękkiego materaca i oparta o ścianę jeszcze przez dłuższą chwilę przyglądasz się spokojnej sylwetce mężczyzny. Zachodzisz go od tyłu i nachylasz się nad jego twarzą, składając na jego policzku subtelny pocałunek i spoglądając z uśmiechem na jego tatuaż przedstawiający olimpijskie koła. Zawsze byłaś przeciwna oszpecaniu ciała, ale musiałaś przyznać, że tatuaże znajdujące się na wysportowanym ciele Matta były zrobione przepięknie i jak ci tłumaczył zeszłej nocy coś oznaczały, z czymś się związały. Kręcisz głową, wyrywając się z letargu i na palcach znikasz za drzwiami sypialni. Czujesz się dziwnie szczęśliwa i wolna. Może Matt miał rację? Może Nikolay wcale na ciebie nie zasługiwał skoro tak cię potraktował? Przecież wcale nie dał ci pola wyboru, tylko właściwie zmusił do tego cholernego wylotu do Rosji, informując cię w ostatniej chwili o swojej decyzji. Znowu twoim ciałem zapanowała irytacja. Musiałaś w końcu o nim zapomnieć. Przecież doskonale wiedziałaś, że za szybko do Rzeszowa nie zawita. Wstępnie podpisał umowę na dwa lata. Szkoda tylko, że rana w twoim sercu wciąż ci o nim przypomina. Ściskasz dłonie w pięści, chcąc jakoś wyładować się, by przestać o nim myśleć. Po kilku sekundach zastanowienia postanawiasz zaparzyć sobie świeżą, aromatyczną kawę. Na pewno postawi cię po nieco zerwanej nocy. Z szafki wyciągasz swój ulubiony kubek, a następnie wsypujesz do niego kilka łyżeczek ciemnego proszku. Nalewasz wody do elektrycznego czajnika i czekasz aż się zagotuje. W między czasie otwierasz drzwi lodówki, w której nie ma zbyt za wiele produktów. Decydujesz się więc upichcić omlety, które naprawdę dawno jadłaś. Wcześniej jednak zalewasz wrzącą wodą porcelanowe naczynie i stawiasz go na stoliku. Upijasz jeden niewielki łyk kofeinowego napoju i zabierasz się za przygotowywanie śniadania dla waszej dwójki. Po kilku minutach po kuchni roznosi się smakowity zapach, a w jej drzwiach melduje się przystojny, wysoki Amerykanin. Rzucasz okiem na jego doskonale wyrzeźbiony tors i mimowolnie uśmiechasz się pod nosem. Anderson jest naprawdę atrakcyjnym facetem i nie dziwić się, że wczoraj zapała cię ogromna fala zasmakowania jego ust i poczucia jego nagiego ciała obok siebie. Było ci przy nim naprawdę dobrze.

-Widzę, że panuję tutaj złodziej.-przeczesuje swoje ciemne włosy.-Ładnie ci w niej.-puszcza ci oczko i przekracza próg pomieszczenia. 

-A dziękuję.-odpowiadasz z subtelnym uśmiechem.-A ja tu żadnego nie widziałam.-wystawiasz mu język, a on parska śmiechem. 

-Dziwne.-kwituje, udając że się zastanawia.-Śniadanko dla mnie? -porusza zabawnie brwiami. 

Kiwasz jedynie głową i chichoczesz pod nosem. Matthew opada na krzesło naprzeciw ciebie i zajada się ze smakiem przyrządzonym przez ciebie omletem. Przymykasz powieki i zaciągasz się zapachem jego perfum, które znacznie przesiąkły bluzę, w której paradujesz po mieszkaniu. Wstajesz i zabierasz opróżnione talerze, a następnie stawiasz przed siatkarzem kubek z parującym napojem. Matt pośpiesznie chwyta twoją dłoń i przyciąga cię w swoją stronę, zmuszając abyś usiadła mu na kolanach. Wykonujesz jego polecenie i spoglądasz na niego pytająco. Wtedy on znacznie zbliża twoją twarz do twojej, muskając swoim, ciepłym  oddechem twoje policzki. Zadzierasz głowę i natrafiasz na jego wypełnione błękitem tęczówki. Toniesz w nich na dłuższą chwilę, aż w końcu brunet zaczyna pocierać swoimi wargami o twoje usta, błagając tym samym o dostęp do języka. Przystajesz na jego propozycję i rozchylasz delikatnie wargi, aby jego język wpełzł do twojej jamy ustnej. A wtedy zaczyna się już prawdziwa rozkosz. Znowu czujesz miętowy posmak, a twoje podniebienie pieści język siatkarza. Rozpływasz się pod ciężarem jego warg i całkowicie poddajesz się pieszczocie. Pocałunek z łagodnego przeradza cię w coraz to głębszy, najmętniejszy. Anderson niemal pożera cię swoimi wargami. Powoli zaczyna brakować wam tchu. Odrywacie się od siebie i wymieniacie przelotne spojrzenia. Przecież Matthew to tylko przyjaciel, a ty po prostu dajesz mu się całować. Czy przyjaciele idą ze sobą do łóżka, a następnego jak gdyby nigdy nic zatapiają się w swoich wargach? No raczej nie. Coś tu nie gra. W ekstremalnym tempie zeskakujesz z kolan siatkarza, chwytasz kubek z ciemną cieczą i przysiadasz na parapecie. Wpatrujesz się z ciekawością na poruszające się ulicami Rzeszowa samochody oraz na śpieszących się gdzieś ludzi. Ukradkiem spoglądasz w stronę Matta, który bawi się łyżeczką od kawy i wydaje się być zamyślony. Może źle zrobiłaś lądując z nim wczoraj w twojej sypialni, gdzie spędziłaś kilkadziesiąt nocy u boku swojego byłego już narzeczonego? Ale co mogłaś zrobić skoro twoje usta zapragnęły wpić się w wargi Amerykanina, a dłonie pragnęły błądzić po jego torsie, plecach, natomiast ciało złączyć się w jedność z jego ciałem? Przecież nie da się powstrzymać pożądania! Doskonale o tym wiedziałaś! Zatapiasz wargi w gorącej cieczy, upijając spory łyk. Czujesz jak po twoim ciele rozchodzi się przyjemne ciepło. Po raz kolejny zerkasz w stronę przyjmującego, ale tym razem by dowiedzieć się, która jest godzina. Dziewiąta piętnaście. Jak na tą porę w stolicy Podkarpacia przemieszcza się zdecydowanie za dużo ludzi. Uśmiechasz się krzywo, dostrzegając spadające z nieba krople deszczu. Och! A już miałaś zamiar pobiegać, by nieco zapomnieć o sytuacji z Bułgarem. O kuźwa! Przecież ty masz dzisiaj na siódmą do pracy! A jest grubo po dziewiątej! O cholera!  Nie masz szans szybko dotrzeć do lokalu. Pośpiesznie opuszczasz salonowy parapet i sięgasz po telefon, wykręcając numer do szefowej. Powiadamiasz ją, że chciałabyś wziąć kilka dni wolnego ze względu na sytuację z byłym Resoviakiem. Kobieta zgadza się na niedługi urlop i życzy ci miłego wypoczynku. Matt tymczasem nadal paraduje prawie nagi po twoim mieszkaniu, nic sobie z tego nie robiąc. A w każdej chwili może tu wpaść Olka, która ma dzisiaj wolne. Powracasz na swoje miejsce i kończysz dopijać kawę, wpatrując się w deszczowy krajobraz Rzeszowa. Nagle czujesz jego dłoń na swoim ramieniu. Odwracasz głowę i spoglądasz w jego niebieskie oczy. 

-Może spędziłabyś kilka dni w moim towarzystwie w Ameryce? Takie małe wakacje. Odpoczęłabyś od Polski, spróbowała zapomnieć o Penchevie.-przerwał panująca pomiędzy wami ciszę. 

-Zwariowałeś?! Przecież masz sezon ligowy w Rosji! Nie możesz tak zostawić drużyny! -krzyczysz zdziwiona jego pomysłem.-Anderson twoja główka mnie czasami powala. Ty w niej w ogóle coś masz?- pytasz, zanosząc się śmiechem. 

-Mogę, gdyż mam kontuzję.-wskazuję palcem na owinięty bandażem nadgarstek.-Naderwałem coś ostatnio.-wyznaje z grymasem na twarzy. - To jak? Wchodzisz to? -kąciki jego ust wędrują ku górze. 

-Niech ci będzie.-wzdychasz, splatając dłonie na piersiach. 

-A teraz panno oddaj mi moją bluzę.-porusza znacząco brwiami.-Paul zacznie coś podejrzewać.

                                                     ***
Zwariowałaś. Oszalałaś. Po raz pierwszy w życiu lecisz do Ameryki. Od zawsze było to twoim marzeniem, ale nigdy nie było okazji go spełnić. A teraz siedzisz sobie jak gdyby nigdy nic obok największego ciacha amerykańskiej siatkówki i podziwiasz jak inne kobiety spoglądają na ciebie z ognikami złości w oczach. Anderson tymczasem przegląda coś w swoim i'Phone, oczekując na przyjazd swojego kolegi z kadry. Taylor wreszcie przekracza próg lotniska w Nowym Jorku i od razu zauważa swojego ponad dwumetrowego kumpla. Matthew od razu wsuwa telefon do kieszeni dżinsów i wita się z przyjmującym szerokim uśmiechem. Wzrok młodszego kolegi siatkarza pada na twoją sylwetkę, a ty posyłasz mu nieśmiały uśmiech. Sander mruga kilkakrotnie jakby nie wierzył w to co widzi przed sobą i proponuje zabranie twoich walizek na co się zgadzasz. Podążasz za dwójką przerośniętych mężczyzn, przysłuchując się ich rozmowie. Angielski zawsze był twoją mocną stronę i bez problemu potrafisz się nim biegle obsłuchiwać. Nim zauważasz, a Matt otwiera przed tobą drzwi. Zajmujesz miejsce na tyłach ekskluzywnego samochodu Taylora i spoglądasz z uśmiechem na widoki za oknem. Witaj Nowy Jork! Nadchodzę! Szczęśliwa zapinasz pas i jesteś gotowa do jazdy. Opierasz głowę o okno i przyglądasz się widokom za oknem. Cóż za piękne miasto! Cała podróż do domu Andersona mija ci w ciszy i spokoju, natomiast chłopaki ani na chwilę nie zamykają buzi i ciągle rozmawiają to o dziewczynach, to o grze w swoich ligach, to o wszystkim i o niczym... Zmęczona drogą ledwo co udaje ci się opuścić Opel młodego siatkarza i przekroczyć próg mieszkania rodziny Matta. Taylor natomiast podąża za tobą, niosąc twoje walizki.Jedną małą, podręczną, drugą zdecydowanie większa. 

-Taylor to jest Anastazja, Ann to Taylor.-przedstawia was sobie gracz Zenitu Kazań. 

-O kuźwa! Nie wspominałeś, że ta twoja znajoma z Berlina jest tak ładna!- zachwyca się Sander. 

-Opowiadałeś mu o historii naszego poznania?!-krzyczysz zirytowana.  

-Wypsnęło mi się. Ale spokojnie, nikomu nie powie.-chce cię do siebie przytulić starszy siatkarz.

-Nikomu nie powie, bo prędzej obetnę mu jego klejnoty niż stąd wyjdzie! A ty kuźwa nie pokazuj mi się na oczy!- unosisz się na mężczyzn. 

-Ale Ann no! Zaczekaj!-błaga cię przyjaciel, ale ty odwracasz się na pięcie i wściekła zatrzaskujesz za sobą drzwi.-Kurwa! Ten twój za długi język!

-Ale pośladki to ma naprawdę niezłe!-najlepszy zawodnik zeszłorocznej LŚ wciąż wgapia się w drzwi, za którymi zniknęłaś. 

-Debilu! To moja przyjaciółka! Ani mi się waż ją tykać!-ostrzega kolegę. 

-Jasne, tylko ją pyknę z raz.-zaciera ręce, a ty strzelasz go w tył głowy.-Auć! Za co to?! 

                                                  ***
Wściekła za wczorajszą sytuację starasz się unikać Andersona i jego koleżki jak tylko się da. Do tego przeraża cię sposób w jaki Sander na ciebie patrzy. Przecież on się normalnie ślini na twój widok! Aż chce ci się wymiotować, kiedy przed oczami pojawia ci się twarz młodego przyjmującego wgapiającego się w twój dekolt. Kręcisz natychmiast głową i pokonujesz stopnie. W końcu docierasz do kuchni, gdzie krząta się już rodzicielka Matthew. Posyłasz jej promienny uśmiech i oferujesz swoją pomoc w przygotowaniu śniadania. Nancy przeczy stanowczo i stawia przed tobą talerz z kilkoma kanapkami, a chwilę później szklankę pomarańczowego soku. Będziesz musiała przez ten tydzień zrezygnować z picia kawy, gdyż Amerykanie kochają właśnie sok pomarańczowy. Sama nic do niego nie masz, ale jednak polska kawa to zdecydowany zwycięzca tego pojedynku. Z uśmiechem pod nosem pochłaniasz śniadanie, ale pośpiesznie on znika, kiedy w pomieszczeniu meldują się dwaj siatkarze. Dziękujesz matce Andersona za pyszny posiłek i ze szklanką napoju znikasz za schodami. Matt próbuje cię zatrzymać, ale widząc twoją groźną minę puszcza twój nadgarstek. Taylor natomiast ewidentnie wgapia się w twoje biodra, nieco odkryte przez krótkie spodenki. Posyłasz mu sójkę i zamykasz drwi do swojego tymczasowego pokoju. W spokoju zasiadasz na swoim łóżku, puszczając z laptopa swoją ulubioną playlistę. A chwilę później wychodzisz na balkon i popijając sok, przyglądasz się widokom Nowego Jorku. Puste naczynie odkładasz na parapet i opierając się o barierkę, przymykasz powieki i uśmiechasz się pod nosem, gdy słońce muska twoją twarz swoimi płomykami. Nagle czujesz na swoim brzuchu czyjeś dłonie. Masz już z impetem odwrócić się w stronę ich właściciela i przyłożyć w pysk, kiedy okazuje się, że to Matt. A już myślałaś, że ten porąbany Taylor wkradł się do twojego pokoju. Oddychasz z ulgą i spoglądasz przed ramię na twarz bruneta. 

-Przepraszam cię za wczorajszą sytuację.Nie wiedziałem, że aż tak cię to wkurzy.-układa głowę na twoim barku.

-I myślisz, że to coś zmieni? Nie mogłeś na to lotnisko ściągnąć innego kolegi, tylko tego śliniącego się zboczeńca? -pytasz, spoglądając na niego z uniesioną brwią. 

Spogląda na ciebie roześmiany i parska śmiechem. Opada na leżak i trzyma się za brzuch, nie mogąc się opanować. Patrzysz na niego jak na idiotę i chcesz mu już przyładować poduszką z łóżka, kiedy w końcu się ogarnia i zamyka. 

-Nie no! To musi być bardzo nie komfortowe!-drwi z ciebie, uśmiechając się szeroko.

-Tak bardzo cię to śmieszy?!-krzyżujesz ręce na piersiach.-No to żegnam pana bo zaraz idę się przebrać i wychodzę z tym durniem na halę.

-Że co?! Nigdzie pójdziesz! Już ja o to zadbam!-staje w drzwiach balkonowych.- Wiesz chciałem ci powiedzieć, że za chwilę będziemy mieć wolną chatę.-szepcze do twojego ucha, a ty śmiejesz się pod nosem.- Wiedziałem, że ci się spodoba.-szczerzy się. 

- Ile już razy?- pytasz znienacka.

-Ale co?- śmiesznie marszczy brwi siatkarz. 

-Ile już razy zaliczyłeś taką przypadkową noc z przyjaciółką lub jakąś dziewczyną? -precyzujesz pytanie. 

-Ani razu. Nie było żadnej nocy, tym bardziej przypadkowej.-spogląda na ciebie tymi błękitnym tęczówkami.-Ty byłaś tą dziewczyną, z którą zrobiłem to z czystego pożądania a nie dla zabawy czy przygody. 

-Ale Matt nie kłam.

-Nie kłamię.-zrywa się z miejsca i staje naprzeciw ciebie.- Ty byłaś tą pierwsza, którą pragnąłem od pierwszego spotkania.-opiera swoje czoło o twoje i uśmiecha się subtelnie. 

Zamierasz. Taki przystojniak jak on nigdy nie zaliczał przygód po obfitej nocy w klubie? Przecież to niemożliwe! Nie ma już takich facetów na ziemi! Na takiego sobie Sandera wystarczy spojrzeć, by wywnioskować, że leci na duże cycki i zgrabną dupę. Muskasz delikatnie wargi Amerykanina, a następnie całujesz go delikatnie. Zaskoczony odwzajemnia twój gest, a po chwili oplata cię swoimi ramionami, przytulając do siebie.

                                                   *** 
Odkładasz czytaną jeszcze przed chwilą książkę i spoglądasz z uśmiechem na zegar. Dziewiętnasta czterdzieści pięć. Dosłownie cały dzień spędziłaś w towarzystwie Andersona zwiedzając każdy zakątek Nowego Jorku. Byłaś mu wdzięczna za taką cierpliwość do twojej osoby. A jeszcze bardziej podziwiałaś z jaką energią pozował do każdego zdjęcia z fanką i podpisywał się markerem w zeszycie. Do tego obdarzał je swoim łagodnym uśmiechem, bez ani grama fałszu i sztuczności, a biedne młode nastolatki prawie mdlały na ten widok. Miałaś z tego niezły ubaw, z resztą jak twój przewodnik. Na sam koniec wyskoczyliście do największego punktu Nowego Jorku  i spędziliście kilka dobrych godzin na zakupach, latając od drzwi do drzwi. Zmęczona postanawiasz się odświeżyć i położyć nieco wcześniej spać .Po drodze do prysznica pozbywasz się zbędnych ubrań i całkowicie naga wskakujesz pod ciepły strumień wody, który spływa po twoim ciele. Mruczysz zadowolona, czując jak twoje mięśnie się rozluźniają. Namydlasz się swoim ulubionym, słodkim zapachem żelu i spłukujesz pianę, także decydując się na umycie włosów. Odświeżona opuszczasz kabinę prysznicową i owinięta w biały, puszysty ręcznik stajesz przed lustrem. Rozczesujesz cierpliwie długie, ciemne kosmyki włosów, a następnie podsuszasz  je ręcznikiem i suszarką. Przyciągasz do nosa materiał ręcznika i wdychasz z uśmiechem pod nosem jego kwiatowy, przyjemny zapach. Wskakujesz w bluzkę z długim rękawem oraz spodnie, gdyż o tej porze robi się już nieco chłodniej i opuszczasz pomieszczenie. Przysiadasz na chwilę przy laptopie na łóżku i odczytujesz wiadomości od swojej przyjaciółki, odpisując jej po chwili. Ola wie o twoim wyjeździe, ale nie o tym co wydarzyło się w twoim mieszkaniu. Na razie wolisz jej nie mówić, gdyż pewnie stwierdził, że miałaś z Andersonem romans jeszcze, gdy byłaś szczęśliwą narzeczoną przy boku Bułgara. Odkładasz komputer do szuflady  i przykładasz głowę do poduszki, kiedy zamykasz już oczy ktoś nagle zakrada się do twojego pokoju i wskakuje na łóżko. Wściekła wrzeszczysz na tego osobnika, a mężczyzna zamyka ci usta pocałunkiem. Wiesz już doskonale, że to twój przyjaciel. Odwzajemniasz pieszczotę i nachylasz się  znacznie nad Amerykaninem, chcąc przejąć nad tym władze. Nie daje on ci jednak do tego dojść i przewraca cię tak, że teraz ty jesteś przygniatana przez jego ciało. Jego ręce wkradają się pod twoją koszulkę, a ty mruczysz cicho, gdy czujesz na swoim ciele jego dotyk. Wplatasz palce w jego ciemne włosy, przyciągając go jeszcze bliżej siebie. Anderson całuje cię jakby miał nadejść koniec świata i już nigdy miałby nie zaznać tej przyjemności.Zjeżdżasz dłońmi niżej i gładzisz nimi jego plecy, a następnie wyrzeźbiony tors. Twoje głodne dłonie nie mogą nacieszyć się jego ciałem. W końcu Matt podwija znacznie twoją koszulkę, naznaczając twój płaski brzuch swoimi wargami. Jęczysz cicho, kiedy jego język muska twój pępek. Wcięcie twojej tali to jego ulubione miejsce. Zniecierpliwiony zrzuca z ciebie błękitny T-shirt i ujmuje w usta twoje brodawki. Niemalże krzyczysz, kiedy lekko je zagryza. Matthew odrywa się na chwilę od twojego ciała i pochyla nad twoją twarzą, muskając ją swoim ciepłym, o miętowej woni oddechem. 

-Skarbie, ciszej bo pobudzisz cały dom.-prosi cię ze śmiechem. 

Kiwasz jedynie głową i wpijasz się żarłocznie w jego wargi. Chwilę później Anderson bada swoimi ustami zagłębienie twojej szyi, by następnie przenieść się na ramiona, piersi... Łapie w zęby gumkę od twoich majtek i zsuwa je stanowczo. Twoje jęki zadowolenia i spełnienie sięgają zenitu, kiedy łączy się z tobą w jedność. Jego ruchy zadają ci niebywałą przyjemność, a jego usta ciągle całują twoje nabrzmiałe wargi. Zawisasz nad łóżkiem, oplatając nogami jego plecy. Chwilę potem siadasz na nim okrakiem, muskając każdy centymetr jego torsu swoimi wargami. Spragniona ponownie powracasz do jego warg, a on popycha cię z powrotem na materac. Wyginasz się pod ciężarem jego ciała, wbijając długie paznokcie w jego plecy. Z każdą dłuższą chwilą urozmaicasz jego plecy w coraz to czerwieńsze ślady. Och, będzie miał niezłe odzywki ze strony kolegów. Ale macie to teraz oboje gdzieś. W końcu spełnieni i zmęczeni opadacie obok siebie. Wtulasz się z uśmiechem w tors Andersona, a on obejmuje cię ramieniem. Jego ciało jest niesamowite, a to on z tobą wyprawia po prostu nie mieści się tobie w głowie. Jeszcze nikt nie robił z tobą takich wariacji. Jego błądzące dłonie po twoim ciele przyprawiają cię o dreszcze, a usta wpite w twoje sprawiają, że wszystko inne przestaje istnieć. 

-Dziewczyno, co ty ze mną robisz? - pyta, spoglądając na ciebie i zagryzając dolną wargę. 

-Nie mam pojęcia. Chyba to samo co ty ze mną.-odpowiadasz, mocniej się w niego wtulając. 

Gładzi dłonią twój policzek, a ty przymykasz powieki. Przy jego boku jest ci tak dobrze. Czujesz się bezpieczna i wiesz, że on cię nie skrzywdzi. To w końcu twój przyjaciel. Przyjaciel nie tylko od doradzania, pocieszania, ale i od ....

-Jestem twoim a friend from the bed.-oświadcza ci z szerokim uśmiechem.

-Na to chyba wygląda, Anderson.- mówisz i zamykasz oczy, zasypiając w jego ramionach. 

                                                    ***
No i tym razem czternastka punktualnie, z 24 minutami zapasu :D Znajomość łóżkowa Ann i Matta się rozkręca ;) Co o tym myślicie? :3 Oni jak na razie są sobą zafascynowani :) Jak pisałam o Taylorze to śmiałam się przy tym niesamowicie :D Wyobrażacie go sobie w roli jak to powiedziała Anastazja "śliniącego się zboczeńca" ? ^^ Jak dla mnie trudno to sobie wyobrazić, ale mi takie coś wpadło do głowy i skorzystałam ;3  Andersona jeszcze nieco tutaj będzie, ale spokojnie, Włodi na pewno się pojawi ;) Rozdział osobiście nawet mi się podoba, ale świetny to on nie jest :P  Bo co to za opowiadanie bez energetycznego i szalonego Juliana :D Od mnie to chyba tyle :) Szykujemy coś dla was z Nicollate ( teraz to już Llete ) i być może niedługo się o tym dowiecie ;) Co myślicie o nowym podkładzie do Niko? :) Niedługo poznacie i jego spojrzenie na tą sytuację :) Całuję i do następnego :* ( w piąteczek :D )