poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Dziewiętnasty: Tobie już te mrozy szkodzą na mózg

Z dedykacją dla Die Te :* Uwielbiam Cię dziewczyno  Piszesz genialnie i Twoje opowiadanie to mój narkotyk  


Twoje bezwładne ciało spoczywa na szpitalnym łóżku, o które w tej chwili opierasz się łokciami i przenosisz na nie ciężar swojego ciała, pozwalając się unieść twoim ciężkim dotąd powiekom. Rozglądasz się mglistym wzrokiem po pomieszczeniu, w którym przebywasz i wzdychasz głośno. Ta biel ścian, znienawidzony przez ciebie zapach, to niewygodne łóżko... To nie pozostawia ci złudzeń, by stwierdzić, że jesteś w miejscu, gdzie ludzie walczą o swoje życie. Tylko czy dar życia twojego dziecka zostanie wykorzystany? Natychmiast unosisz do góry cieniutki materiał koszulki i gładzisz dłonią idealnie płaski brzuch. Momentalnie w kącikach twoich oczów gromadzi się słona ciecz. Coś jest nie w porządku. W tym oto momencie próg sali przekracza wysoka sylwetka szatynki, która do niedawna czuwała nad twoją małą istotką. Kobieta zatrzymuje się obok barierki łóżka, przyglądając się wywieszonej na niej tablice i zerkając na ciebie niepewnie z uniesioną brwią. Podnosisz się do pozycji siedzącej, przyciągając kolana pod brodę i obejmując je ramionami. Bierzesz głęboki oddech i łamiącym się głosem decydujesz się wreszcie przerwać tą ciszę:

-Co z moim dzieckiem? Uratowaliście je?

-Anastazjo posłuchaj. Do twojego organizmu dostała się naprawdę spora ilość czadu i zaszkodził on dziecku, czego w skutek musieliśmy go ratować, ale niestety było już za późno. Przykro mi.-Malwina układa dłoń na twoim ramieniu.- Teraz jednak najważniejsze jest twoje zdrowie. Odpoczywaj. Odwiedzę cię jeszcze później.- po tych słowach odwraca się na pięcie i opuszcza pomieszczenie. 

Zaszklonymi oczami wpatrujesz się w znikającą za drzwiami sylwetkę lekarki, po czym skrywasz twarz w dłoniach i dajesz upust swoim emocjom. Łzy bezwładnie spływają po twoich policzkach zabierając ze sobą strugi czarnego tuszu. Łkasz cicho, nie mogąc pogodzić się ze stratą maleństwa. Pamiętasz jak wściekła i zdruzgotana byłaś, gdy informacja o stanie błogosławionym stała się faktem. Nie chciałaś by to małe niewinne stworzonko rozwaliło twoje plany, marzenia. A teraz chcesz je ponownie nosić pod sercem, gładzić dłońmi zaokrąglony brzuch, czuć jego delikatne ruchy, dzielić się z nim jedzeniem. Pokochałaś tą małą, niewinną istotkę. Przecież dałaś jej wraz z Bułgarem dar życia, który niestety został jej odebrany. Czujesz w sobie dziwną pustkę. Dokładnie to takie samo uczucie jak po stracie narzeczonego. Jakby twoje serce zostało w połowie wyrwane ci z piersi. Ten cholerny ból... Nagle do twoich uszu dobiega dźwięk zamykanych drzwi. Delikatnie zarywasz głowę i spoglądasz zaskoczona na bruneta. Co on do cholery tu robi?! Siatkarz spokojnym krokiem przemierza salę, aż w końcu dociera do ciebie i przysiada na roku materaca. Mierzy cię tymi czekoladowymi tęczówkami i po chwili przysuwa się bliżej ciebie, po czym zamyka cię w swoich silnych ramionach. Bez żadnego protestu trwasz w jego uścisku, plamiąc łzami jego klubową bluzę. Co dziwne co teraz stwierdzisz, ale... Tęskniłaś za nim. Po mimo, że naprawdę rzadko było wam dane porozmawiać, wymienić choćby kilka zdań ty zdążyłaś go już polubić i zatęsknić za jego promienną twarzą, która teraz wyrażała współczucie. Wojtek usadowił cię sobie na kolanach i zaczął wami delikatnie kołysać. Przymykasz powieki i opierasz głowę o jego ramię, poddając się tej chwili. Dopiero po chwili zadajesz sobie sprawę, że twoje ciało zaprzestaje drzeć, a łzy nie spływają już po twoich policzkach. Delikatnie podnosisz głowę i spoglądasz w ciemne tęczówki przyjmującego.

-Dziękuję, Wojtek.-wypowiadasz, uśmiechając się do niego subtelnie. 

-Nie ma sprawy.-odwzajemnia twój gest.- A teraz najlepiej będzie jak się prześpisz.- wypuszcza cię z ramion i układa na szpitalnej pościeli, przykrywając po obojczyki kołdrą. 

-Zostań.-przykładasz rękę do jego smukłej dłoni. 

Momentalnie po twoim kręgosłupie przebiega przyjemny dreszcz. Cofasz dłoń, zdając sobie sprawę, że Włodarczyk chyba poczuł to samo. Bełchatowianin posłusznie opada na stojący obok łóżka taboret i przygląda się zaciekawiony twojej twarzy. 

-Nawet nie miałem zamiaru wychodzić.-oświadcza ci z promiennym uśmiechem.

-Jakim cudem się tutaj znalazłeś? Skąd wiedziałeś gdzie jestem? -zasypujesz go pytaniami. 

-Od znajomego uzyskałem twój adres, a kiedy tam pojechałem twój sąsiad powiedział mi, że zabrała cię karetka, gdyż w twoim domu wybuch pożar.-odpowiada spokojnie. 

W tym oto momencie powracają do ciebie bolesne wspomnienia. Długowłosa blondynka przekraczająca próg twojego mieszkania, wasza krótka rozmowa, jej groźby i rzucony na podłogę zapalony pet. A później już tylko pamiętasz jak przejeżdżasz dłonią po brzuchu i tracisz przytomność. Kręcisz głową, by odgonić od siebie te wspomnienia i powrócić do rzeczywistości. Wojtek zauważa, że coś jest nie tak i spogląda na ciebie z uniesioną brwią. Machasz jedynie dłonią, rozpoczynając luźną rozmowę. Przyjmujący opowiada ci o tym co działo się u niego, nie pomijając przy tym zabawnych historii, które miały miejsce w drużynie podczas wyjazdów meczowych czy też zwykłych treningów. Co chwila parskasz śmiechem, zapominając choć na chwile o stracie kruszynki.  Włodarczyk opuszcza szpital dopiero wieczorem i to wygnany przez jedną z pielęgniarek. Na widok tej sceny zanosisz się śmiechem i kręcisz głową. Ten chłopak ma w sobie tyle pozytywnej energii, że udało mu się poprawić ci znacznie humor. Teraz jednak masz cholerną ochotę usłyszeć w słuchawce głos twojego przyjaciela. Sięgasz po spoczywającą na szafce komórkę i wybierasz z listy kontaktów zdjęcie Andersona. Jeden sygnał, drugi, trzeci... W końcu podnosi słuchawkę, a twoje kąciki mimowolnie wędrują ku górze, kiedy w słuchawce roznosi się jego zaspany, lekko zachrypnięty głos. No tak! Zapomniałaś przecież o zmianie czasu. 

-Słucham.

-Cześć Matt. Przepraszam jeśli cię obudziłam, a wszystko na to wskazuje.-wypowiadasz. 

-Nie ma sprawy. Coś się stało, że dzwonisz o tak wczesnej porze? -słyszysz zaniepokojenie w jego głosie. 

-Przypominam ci, że u nas jest dwudziesta.-chichoczesz cicho.-Owszem. Masz czas? 

-Dla ciebie zawsze słonko.-zapewne teraz na jego twarzy widnieje szeroki uśmiech. 

Podnosisz lekko poduszkę do góry i opierając się o nią plecami, opowiadasz Amerykaninowi całą historię. Masz gdzieś, że twój rachunek za telefon z pewnością nie będzie mały. Potrzebujesz mu się teraz wygadać, wyżalić. Matthew w między czasie przyrządza sobie śniadanie i pochłania je, wsłuchując się w każde twoje słowo. 

-Wiesz, nie chce cię martwić, bo nic takiego się nie stało, ale twój przeszły narzeczony był u mnie i nie była to wcale miła wizyta. Ten kretyn złamał mi nos, ale na szczęście nie korygowało to z meczami i treningami. Gdybym tylko nie był tak spokojnym człowiekiem za pewne poczułby na swoim ciele moją siłę, ale wiesz, że nie chce go skrzywdzić dla ciebie.-informuję cię o niedawnym zdarzeniu.

-Co za debil! Na pewno wszystko okay? Nic więcej ci nie zrobił? - pytasz z troską. 

-Tak, wszystko w porządku. Tylko mój nos ucierpiał.-zapewnia cię.-A może mógłbym wpaść do ciebie na kilka dni? Poprosiłbym trenera o wolne.

-Uważam, że nie jest to najlepszy pomysł. Nie będziesz przez mnie treningów zarywał. Poradzę sobie.

-Ale nie chce byś była teraz sama.

-Nie będę. Mam Piotrka i Olę. Oni ciągle są przy mnie.

-Ale i tak bym wolał do ciebie wpaść tam do Polski i może nawet ściągnąć twojego ulubionego kolegę.-mówi ze śmiechem. 

-Ani mi się waż! Chcesz poczuć moją siekierę na twoim łbie?! 

-Śmierć w twoim towarzystwie i z twojej ręki na pewno będzie niezwykle przyjemna.-chichocze pod nosem. 

-Tobie już te mrozy szkodzą na mózg.- stwierdzasz, głęboko wzdychając. 


                                                      ***
Kolejne dni mijały tak monotonnie.Poranne śniadanie pochłaniane w towarzystwie muzyki wydobywającej się z radia, wyciskający siódme poty trening, odbudowująca twoje siły drzemka, wieczorny trening, lekka kolacja i położenie się do łóżka. Ty jednak nie narzekałeś na nudy. Powoli zaczynałeś dochodzić do siebie po zerwaniu z Anastazją. Na twojej twarzy coraz częściej gościł, z gardła wydobywał się głośny śmiech, a pozytywne podejście do świata wróciło. Cóż może ona nie była ci przeznaczona i tak miało być. Może ktoś na górze zaplanował byś się tutaj znalazł. Kto wie! Uśmiechasz się pod nosem, układając umyte talerze na suszarce. Przez ostatni tydzień nie miałeś nawet sił zwlec się z kanapy zaraz po treningach i dojść do sypialni, a co dopiero zmywać naczynia. Wasz trener był naprawdę bardzo wymagający i czasami miałeś tego dość, jednak się nie poddawałeś. Gra w Rosji otworzyła przed tobą nowe perspektywy i czułeś się naprawdę dobrze. Stawałeś się solidnym zawodnikiem, na którego trener nie  bał się postawić. Od pewnego czasu pozwalał ci wybiegać w wyjściowej szóstce, nie raz karząc siedzieć na ławce starszakom. To tylko ukazywało ci swój potencjał i rozwój jaki wciąż wzrastał z każdym meczem. Byłeś z siebie zadowolony. Grałeś w jednym z najlepszych klubów na świecie, byłeś dobrym człowiekiem i utrzymywałaś dobre kontakty ze swoimi kolegami z Polski. Żałowałeś jedynie czasami, że przy twoim boku nie ma tej jedynej w swym rodzaju brunetki, która krzątałaby się po twoim skromnym, przytulnym mieszkaniu, gotując ci obiadki, sprzątając, prowokując ruchami swoich bioder i spędzając namiętne noce w sypialni. Cholernie brakowało ci bliskości kobiety, szczególnie właśnie tej jedynej. Twoje rozmyślenia przerwała znajoma doskonale melodyjka. Odkładasz ostatnie naczynie i wycierasz mokre dłonie w ściereczkę, kierując się szybkim krokiem w kierunku drzwi. Zamaszystym ruchem ciągniesz za klamkę, a twoim oczom ukazuję się uśmiechnięta od ucha do ucha twarz Mileny. Blondynka całuje cię w policzek, po czym przekracza próg mieszkania. Postanowiłeś nie przerywać tej znajomości, gdyż z płci pięknej znałeś tutaj jedynie ją i jakoś złapałeś z nią dobry kontakt. Oczywiście nie miałeś pojęcia, że wyrządziła taką krzywdę twojej ukochanej Anastazji. 

-Jak mija dzionek? - zagaduje wesoło, podążając za tobą do kuchni. 

-A dobrze. A tobie? -odpowiadasz, sprzątając po zmywaniu.-Napijesz się czegoś? 

-Tak, soku.-stawiasz przed nią szklankę i nalewasz jej napój.-Dzięki. 

W końcu z talerzykiem pełnym ciastek zasiadasz przed swoją przyjaciółką i zachęcasz ją do częstowania się. Milena posyła ci nieśmiały uśmiech i sięga po jedno z ciastek. 

-Wiesz ostatnio myślałam o nas i...-zagaja, a ty momentalnie podrywasz się z krzesła. 

-Już rozmawialiśmy na ten temat. Nie ma żadnych nas.-warczysz, zaciskając zęby. 

-Dlaczego ty do cholery nawet nie spojrzysz na inną kobietę?! Przecież Anastazja cię już dawno nie kocha! 

-Niby skąd możesz to wiedzieć.-prychasz.- Milena lubię cię, ale...

-Ale co...? Nie jestem tą pierdoloną Polką?! Ona ci już nigdy nie wybaczy i nie stanie na drodze do naszego szczęścia. Podpaliłam jej mieszkanie i zagroziłam jej. Kocham Cię Nikolay. -przejeżdża palcem po twojej prawej nodze. 

-Że co zrobiłaś?! Kurwa! Jak mogłaś?! Boże jaki ja byłem głupi! Kręciłaś się obok mnie tylko dla tego, że chciałaś mnie zabajerować i zaciągnąć do łóżka! Wypierdalaj stąd! 

-Mogłam. Przy okazji ta twoja laska nie marnowała czasu. Była w ciąży. Pewnie straciła dziecko przez ten wypadek.-uśmiecha się cwanie.-Oj nie wściekaj się już tak! Już ja cię uspokoję.-wpija się w twoje wargi. 

-Spierdalaj! Nie chce cię więcej widzieć na oczy! 

Blondynka wymierzyła ci siarczysty policzek i wybiegła z twojego mieszkania, trzaskając drzwiami. Cholera! Gdzie ty miałeś oczy?! Przecież tej cholernej Rosjance zależało tylko na tym by jak najszybciej dostać się do twoich spodni. Jaki ty byłeś ślepy Nikolay. Przyjaciółka?! Serio?! Ty ją nazywasz przyjaciółką?! Och, palnij się w ten głupi łeb Penchev! Zirytowany uderzasz pięścią o stół, ujmując twarz w dłoniach. Jakim cudem Anastazja zaszła w ciążę i nic ci o tym nie powiedziała?! Czyżby to było dziecko Matta?! A może miała jeszcze kogoś? Sam już nie wiedziałeś jaka była prawda, przecież nie mogłeś ufać tej pokręconej kobiecie. Ona nie była kobietą. Ona była zwykłą szmatą, która skrzywdziła twoją Ann. Musisz się w końcu ogarnąć i zawalczyć. Tylko jak? Masz tu jeszcze spędzić dwa lata...

                                                   ***
Z kącikami uniesionymi znacznie ku górze siedzisz na balkonie, spoglądając z ciekawością w stronę przyjmującego. Wojtek nagle wyjmuje z kieszeni swojego nowiuśkiego i'Phone i wyciąga przed waszą dwójkę. Uśmiechasz się szeroko tak, że niemal czujesz ból mięśni policzków, a Włodarczyk robi ci rogi  i również szczerzy się do aparatu. Uderzasz go z pięści w ramie, kiedy obdarza cię uwagą na temat twojego nosa. Otóż pan "jestem najpiękniejszy na świecie" twierdzi, że masz krzywy nos. Zirytowana zrywasz się z krzesła, a siatkarz natychmiast znika we wnętrzu pokoju. Przestraszony wybiega z sypialni, a ty ruszasz tuż za nim w pościg. Jesteś mu wdzięczna, że spędził u ciebie kilka dni i wyjeżdża dopiero za kilka godzin. Jego towarzystwo działało na ciebie jakoś kojąco, a jego ramiona doskonale pełniły rolę zbiorników twoich łez. On jednak był cierpliwy i pozwalał ci się wypłakiwać w swoich ramionach, pocieszał, rozbawiał. Zdecydowanie się zaprzyjaźniliście. A najdziwniejsze jest to, że za każdym razem, kiedy przypadkowo natrafiałaś na jego dłoń swoją przechodził cię prąd. Dopadasz go w końcu w łazience, kiedy to zapomina o zamknięciu się na kluczyk. Uśmiechasz się tryumfalnie, podążając w jego stronę. Bełchatowianin mruga do ciebie słodko, prosząc o wybaczenie. Ty jednak pozostajesz nieugięta i spryskujesz go  znienacka swoimi perfumami. Wojtek kaszle, dławiąc się ich resztkami w jego gardle, a gdy przestaje chwyta cię za nadgarstki, zaciskając na nich delikatnie palce. Przyciąga cię bliżej siebie, a ty unosisz głowę i napotykasz na swojej drodze jego ciemne tęczówki. Włodarczyk opiera swoje czoło o twoje, spoglądając głęboko w twoje oczy. Czujesz na swoich policzkach jego przyśpieszony oddech. Przymykasz powieki, bojąc się najgorszego. Po chwili jego usta układają się na twoich wargach, które muskają je delikatnie. Oplatasz rękami szyję przyjmującego, przyciągając go jeszcze bliżej siebie. Brunet pogłębia pocałunek, pieszcząc swoim językiem twoje podniebienie. Po raz kolejny po twoim ciele przebiega przyjemny dreszczyk. Kiedy dłonie siatkarza lądują na twoich pośladkach, ściskając je mocno trzeźwiejesz. Natychmiast odpychasz od siebie Włodarczyka i opuszczasz łazienkę. Nie możesz popełnić tego samego błędu. Nie możesz pozwolić wydostać się twojemu pożądaniu na zewnątrz, by znowu przez to stracić kolejnego przyjaciela i rozpocząć kolejną przygodę. Nie ma mowy. Opadasz na salonową kanapę i sięgasz po puszkę piwa stojącą na stoliku. Bez problemu ją otwierasz i upijasz spory łyk napoju alkoholowego. Tego zdecydowanie ci brakowało podczas tych dwóch miesięcy. Teraz już bez problemu możesz zatopić smutki w alkoholu. Chwilę później dołącza do ciebie Wojtek. 

-Przepraszam, nie powinienem był...-tłumaczy się skruszony. 

-Nie wracajmy do tego.-posyłasz mu delikatny uśmiech.-Co powiesz na państwa, miasta? 

-I tak cię pokonam, Dudzicka.- wystawia ci język, a ty parskasz śmiechem. 


                                                             ***
Z szerokim uśmiechem na ustach biegiem przemierzasz pół lotniska, podążając tylko w tym jednym kierunku. Roześmiana rzucasz walizki na bok i wieszasz się na szyi siatkarza, tonąc po chwili w jego ramionach. Nareszcie! Po trzech miesiącach widzisz jego promienną twarz na żywo, a nie tylko w monitorze komputera. Obraz z kamerki internetowej niczym nie równa się z obrazem rzeczywistym, tym z obecnej chwili z portu lotniska w Nowym Jorku. Szczęśliwa ciągle trwasz wtulona w umięśnione ciało Amerykanina, napawając się zapachem jego cholernie intensywnych perfum. Jak ci ich cholernie brakowało! Jak brakowało ci wszystkiego związanego z nim! Brunet w końcu ze śmiechem rzuca tobie propozycje zaprzestania tych czułości i obejmując cię ramieniem, rusza w stronę wyjścia z budynku. Otwiera przed tobą drzwi swojego czarnego Opla, a ty zmęczona lotem opadasz na siedzenie pasażera, przymykając powieki. Anderson tymczasem wrzuca twoją walizkę do bagażnika i zajmuje fotel kierowcy. Potrząsa delikatnie twoim drobnym ciałem, wskazując kciukiem tylne siedzenia samochodu. Spoglądasz na niego z uniesionymi brwiami, ale po chwili wiesz doskonale o co mu chodzi. Na jednym z siedzeń spoczywają cztery litery tego cholernego zboczeńca. Sander posyła ci nieśmiały uśmieszek, a ty wypadasz z samochodu niczym proca i wpadasz na tył, tuląc do siebie przyjmującego. Jego zdziwienie niemal sięga zenitu, kiedy na jego policzku pozostawiasz mokry ślad po swoich ustach. Parskasz śmiechem na widok jego miny, uspokajając go że to nie jest sen. Postanowiłaś po prostu dać mu jeszcze jedną szansę. Być może się choć trochę zmienił. Wracasz na swoje pierworodne miejsce i zapinasz pas, oznajmiając starszemu siatkarzowi gotowość do drogi. Pokonywanie odległości dzielącej dom Andersona od lotniska spędzacie na wsłuchiwaniu się w piosenki, których źródłem jest radio, by później fałszować na maksa. Uradowana na samą myśl o Sylwestrze oraz nowym roku spędzonym w towarzystwie amerykańskiego ciacha siatkówki wpadasz do jego domu, wpadając w ramiona jego matki. Nancy momentalnie zaprasza cię na przygotowaną przez nią kolację, na co ty jedynie śmiejesz się pod nosem. Cała matka Matta. Kiedy chcesz zaprotestować, twój żołądek robi ci na przekór, co oznacza, że nie masz wyboru. Wyswobadzasz się z uścisku pani Anderson i znikasz we wnętrzu górnego korytarza. Dziękujesz całusem w policzek Matthew, który wtargał do twojego pokoju bagaż i zabierasz się za szukanie czegoś na zmianę. Po kilku minutach poszukiwań wybierasz jeden z zestawów i udajesz się pod prysznic. Chwilę później siedzisz już w kuchni i zajadasz się pyszną pizzą wypieczona przez rodzicielkę twojego przyjaciela. Dziękujesz jej największym uśmiechem jakim tylko jesteś w stanie i zmęczona oraz objedzona opadasz na kanapę. Chwilę później dołącza do ciebie starszy przyjmujący. Taylor żegna się z waszą dwójką i obiecuje wpaść jutro. Układasz głowę na ramieniu Amerykanina, przymykając powieki i wdychając do płuc zapach jego perfum. 

-Perfumy nadal te same.-mruczysz, uśmiechając się pod nosem. 

-Wiesz, że je uwielbiasz.-pstryka cię w nos.-To co znasz plan na jutro? -spogląda na ciebie z uniesioną brwią. 

-Nie.-kręcisz głową. 

-Punktualnie o szóstej wieczorem stawiamy się w domu Taylora. Zabieramy ich po drodze i wpadamy też po Aarona. Reszta dotrze własnym transportem. Nowy rok świętujemy u mnie jak ci już wspominałem i musimy jutro dość wcześnie zabrać się za przygotowywania. Mam nadzieję, ze kieckę już masz? 

-Nie, pojedziesz jutro ze mną na zakupy. 

-O man.-jęczy brunet.-I znowu będziemy chodzić po galerii 5 godzin?! 

-Żartowałam! Akurat wtedy złamał mi się obcas, więc wybacz!-wbijasz palec w jego pierś. 

-Ta jasne! Wy kobiety zawsze macie swoje wymówki!

-Zaraz ci przysolę! A przepraszam miałam to zrobić za wyjawienie Sanderowi, że za nim tęsknie. 

Anderson momentalnie podrywa się z kanapy i migiem znika ci. Ty jednak doskonale widziałaś, że wybiegł na dwór. Czynisz to samo i już po chwili oboje jak szaleni rzucacie się śnieżkami odziani jedynie w same bluzy. Wasze igraszki przerywa stanowczy głos matki siatkarza, przywołującej was do środka. 

  
                                                          ~*~
Dość szybko się z nim dzisiaj uporałam ;3 Wydawał mi się nieco krótki, dlatego też dodałam nieplanowany dodatek z wylotem na nowy rok na USA :D Mam nadzieję, że rozdział wam przypadł do gustu ;) Mi się go dość lekko pisało i opłaciło mi się zbywać koleżanki ^^ Osobiście mi się naprawdę podoba, choć wydaje się taki nieciekawy, nudnawy :P Oznajmiam wam, że do końca tego bloga zostały chyba 2 rozdziały + epilog ;) No chyba, że się rozpiszę jakoś wybitnie, ale nie planuję :D Gratulację dla naszych skoczków za genialny występ w Wiśle i pogrom rywali <3 Byli cudowni! :3  No i jak na zawołanie na mojej playliście włączył się utwór " Garbik, fajeczka..." :D No niezłe wyczucie czasu komputerku ^^ Już za kilka dni rusza mój pierwszy duet z Nicollate, na który jeszcze z pewnością was zaproszę ;) A później Facundo :D Całuję już prawie w pełni sprawna i zapraszam na środę ( jak będę miała chęci i neta ^^) :* 






18 komentarzy:

  1. O nie..ja sie stanowczo nie zgadzam..zsdne dwa rozdziały i epilog xd Insczej ja swojego tez skoncze xd
    O man... Twoj Taylor..uwielbiam po prostu <3
    A Matt taki..no Andersonowy(czyt. IDEALNY)
    No a Wpjtek..nununu..nieladnie tak xd Dobrze, ze Ann sie opamietala..
    Natomiast co sie tyczy Niko..ma cjlopak szczęście w nieszczęściu,ze w koncu przejrzal na oczy..lepiej pozno niz wcale..
    Sama juz nie wiem,ktorego powinna wybrac..stawiam jecnal na Nikolaya..w koncu..istnieje cos takiego jak przeznaczenie..
    Biedna Anastazja..szkoda mi jej. Ale mam nadzieje,ze w koncu bedzie tak naprawde szczęśliwa <3

    Dziękuję:*
    Dziekuje:*
    Dziekuje za dedykację:*!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No przestań! ;c Zrozum mnie! Mam jeszcze inne pomysły, które chce zrealizować ;3
      Haha :D Wiem, ja też go uwielbiam ^^ Twojego za to nie cierpię :D
      Kocham go takim <3 Popełniłaby prawie ten sam błąd :P
      Zdecydowanie dobrze to napisałaś :D
      Trzymajmy za nich kciuki :D
      Nie ma za co Kochana ;*
      Dziękuję i pozdrawiam ;*

      Usuń
  2. Głupie internety ;_; Zaklepuję <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie będę się złościć za ty kilka rozdziałów do końca, bo i tak nic nie zdziałam... Ale i tak jestem niepocieszona. Gdy życie dało mi kilka cytryn zrobiłam z nich lemoniadę. Ten komentarz nie będzie normalny... Mam kilka spraw:
      1. Co to za piosenka co jest dopasowana do Wojtka? Przeboska i przecudwna *.*
      2. Większą rolę w tym opowiadaniu odgrywa Matthew niż Wojtek, a to nie jest fajne :c Znaczy uwielbiam go, ale wiesz....
      3. Zakochana para Ana i Nikolay!! Tylko zastanawiam się czy ona go dalej kocha. Dupa, nie wiem...
      4. Nie wiem co napisać, więc przepraszam za komentarz taki z dupy ;_;
      5. Ale masz plusa! Wojtuś! Wojtusiu! Wojtunio! Tylko skąd on się tam wziął?
      6. Włodarczyk wszędzie 0,0
      7. Znowu poleciała do USA? Dziewczyno, gdzie Wojtek?!
      8. Jestem ciekawa co wykombinujesz na końcu...
      9.A i współczucie dla Ann z okazji straty dziecka. Spełnił się mój czarny scenariusz ;_;
      Przepraszam za dupny komentarz, ale szczęście ogarnęło mój umysł i nie umiem nic sensownego napisać <3
      l.

      Usuń
  3. No dziękuję bardzo teraz to ja już mam kompletny mętlik w głowie! Jedno wiem na pewno- Bułgar dalej działa mi na nerwy. Po tym co oznajmiła mu jego koleżaneczka powinien zebrać dupe w troki i sprawdzać czy jego kobiecie życia nic się nie stało!
    Ciesze się,że jest cała po pożarze, nie ma spalonego ciała czy coś, chociaż w sumie ciekawe, który chciałby ją całą w bliznach po oparzeniach? Jezu jestem głupia -,- matko kruszynka nie przeżyła, to coś strasznego, nie chce wiedzieć jak w takiej chwili musi się czuć matka dziecka ...
    No i jest Włodi! i to od razu z jakim wejściem smoka, nie ma co Włodarczyk wkroczyłeś dzielnie do akcji ;)
    Jestem ciekawa co zdarzy się na Sylwestrze, chyba Matt nie wyskoczy z jakimiś oświadczynami coo?
    Pozdrawiam i czekam do środy! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma za bardzo takiej możliwości, ale mimo to mógł spróbować :P
      Haha :D Nie jesteś, po prostu już późna godzina i nie myśli się racjonalnie ^^
      Wojtuś ;3
      Z oświadczynami nie :D Na razie myślę jakie jaja by tam dać xD
      Dziękuję i pozdrawiam ;*

      Usuń
  4. Na poczatku rozdzialu troszke smutno, ale wiadomo dlaczego. Szkoda Anastazji..
    Tylko 2 rozdzialy i epilog? Jeju, juz? Choc w sumie coraza blizej opowiadania o Facudno����
    Czekam na 20 :* Pozdrawiam ° Natalia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety :c
      No tak zleciało szybko, bo w wakacje sporo rozdziałów dodałam ;)
      Dziękuję i pozdrawiam ;*

      Usuń
  5. No szkoda, że nie udało się uratować dziecka :/
    Ale w końcu pojawił się Włodarczyk! :D
    Hej! A gdzie słynna para: Ola i Piotrek? :)
    Wyjazd do USA? Jak najbardziej za! :) Chyba dobrze, że Dudzicka dała jeszcze jedną szansę Sanderowi^^
    Jak to jeszcze dwa i epilog? :O nie, nie, nie ! To opowiadanie jest zbyt idealne do kończenia go tak szybko!
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, ale za to życie Ann tak ;)
      Wojtuś ♥
      Postanowiłam, że skupię się na losach głównych bohaterach :) Dlatego teraz ich będzie tutaj mało albo wcale :/
      Ta.. Taylor zasługuję na jeszcze jedną ^^
      Idealne? o.O W jakim miejscu? o.O
      Dziękuję i pozdrawiam :*

      Usuń
  6. Nawet nie próbuj juz konczyc bloga, nawet o tym nie mysl!!! Co do rozdzialu, mowilan ze ta Milena to jakas wybrakowana, walnieta... usmiercilas dzidziusia... :c Ty zlaa!!. Znowu Matt, Sander, nowy Wojtek :3 jestem strasznie ciekawa jak to rozwiazesz. Xd Nico, Matt czy Wojtek? ^^ pozdrawiam serdecznie i czekam na nn :3 buziole :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, ale Conte się niecierpliwi ^^
      Haha :D W tym akurat się z Tobą zgadzam :3 Niestety, ale dym był dla niego szkodliwy -,-
      Moi ulubieńcy ♥ Dowiesz się niebawem ^^
      Dziękuję i pozdrawiam ♥

      Usuń
  7. Świetne opowiadania koleżanko :)
    dodaje cię do obserwowanych i zapraszam na mojego bloga :) - M.S. :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Taaaaak! Wojtek nareszcieeeee!

    OdpowiedzUsuń
  9. Ooo jest i Wojtuś *.* tak sobie teraz myślę że jeśli Anastazja nie da szansy Penchev'owi (choć moim zdaniem powinna spróbować) to z Włodarczykiem stworzyliby całkiem fajną parę ^^
    Matthew to świetny przyjaciel i mam nadzieję że nie zmarnują tego daru ;)
    No brawo Nico przejrzał na oczy teraz, gdy dowiedział się co się stało z Ann przez Milenę to powinien zawalczyć o ukochaną albo przynajmniej z nią porozmawiać.
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń