Oburzona przez odgłosy szczekania psa sąsiadki pozwalasz unieść się powiekom i przecierasz leniwie zaspane nieco jeszcze oczy, lustrując obraz wokół swoimi ciemnym tęczówkami. Uśmiechasz się łagodnie, kiedy zauważasz, że twoja głowa spoczywa na umięśnionych plechach Amerykanina. Gładzisz delikatnie jego skórę zewnętrzną częścią dłoni i naznaczasz ustami drogę po jego kręgosłupie. Anderson odwraca się w twoją stronę i przyciąga cię bliżej siebie, układając głowę kilka centymetrów od twoich ust. Nadal śpi o czym świadczy jego błoga twarz i miarowy oddech. Spoglądasz roześmiana na jego twarz i kręcisz z dezaprobatą głową. Wyślizgujesz się jakimś cudem z jego silnych ramion i przysiadasz na brzegu łóżka. Z szuflady połączonej z szafką nocną wyjmujesz świeżą bieliznę i nakładasz ją na siebie, a następnie narzucasz na swoją drobną sylwetkę przydługawą bluzę siatkarza. Podnosisz się z miękkiego materaca i oparta o ścianę jeszcze przez dłuższą chwilę przyglądasz się spokojnej sylwetce mężczyzny. Zachodzisz go od tyłu i nachylasz się nad jego twarzą, składając na jego policzku subtelny pocałunek i spoglądając z uśmiechem na jego tatuaż przedstawiający olimpijskie koła. Zawsze byłaś przeciwna oszpecaniu ciała, ale musiałaś przyznać, że tatuaże znajdujące się na wysportowanym ciele Matta były zrobione przepięknie i jak ci tłumaczył zeszłej nocy coś oznaczały, z czymś się związały. Kręcisz głową, wyrywając się z letargu i na palcach znikasz za drzwiami sypialni. Czujesz się dziwnie szczęśliwa i wolna. Może Matt miał rację? Może Nikolay wcale na ciebie nie zasługiwał skoro tak cię potraktował? Przecież wcale nie dał ci pola wyboru, tylko właściwie zmusił do tego cholernego wylotu do Rosji, informując cię w ostatniej chwili o swojej decyzji. Znowu twoim ciałem zapanowała irytacja. Musiałaś w końcu o nim zapomnieć. Przecież doskonale wiedziałaś, że za szybko do Rzeszowa nie zawita. Wstępnie podpisał umowę na dwa lata. Szkoda tylko, że rana w twoim sercu wciąż ci o nim przypomina. Ściskasz dłonie w pięści, chcąc jakoś wyładować się, by przestać o nim myśleć. Po kilku sekundach zastanowienia postanawiasz zaparzyć sobie świeżą, aromatyczną kawę. Na pewno postawi cię po nieco zerwanej nocy. Z szafki wyciągasz swój ulubiony kubek, a następnie wsypujesz do niego kilka łyżeczek ciemnego proszku. Nalewasz wody do elektrycznego czajnika i czekasz aż się zagotuje. W między czasie otwierasz drzwi lodówki, w której nie ma zbyt za wiele produktów. Decydujesz się więc upichcić omlety, które naprawdę dawno jadłaś. Wcześniej jednak zalewasz wrzącą wodą porcelanowe naczynie i stawiasz go na stoliku. Upijasz jeden niewielki łyk kofeinowego napoju i zabierasz się za przygotowywanie śniadania dla waszej dwójki. Po kilku minutach po kuchni roznosi się smakowity zapach, a w jej drzwiach melduje się przystojny, wysoki Amerykanin. Rzucasz okiem na jego doskonale wyrzeźbiony tors i mimowolnie uśmiechasz się pod nosem. Anderson jest naprawdę atrakcyjnym facetem i nie dziwić się, że wczoraj zapała cię ogromna fala zasmakowania jego ust i poczucia jego nagiego ciała obok siebie. Było ci przy nim naprawdę dobrze.
-Widzę, że panuję tutaj złodziej.-przeczesuje swoje ciemne włosy.-Ładnie ci w niej.-puszcza ci oczko i przekracza próg pomieszczenia.
-A dziękuję.-odpowiadasz z subtelnym uśmiechem.-A ja tu żadnego nie widziałam.-wystawiasz mu język, a on parska śmiechem.
-Dziwne.-kwituje, udając że się zastanawia.-Śniadanko dla mnie? -porusza zabawnie brwiami.
Kiwasz jedynie głową i chichoczesz pod nosem. Matthew opada na krzesło naprzeciw ciebie i zajada się ze smakiem przyrządzonym przez ciebie omletem. Przymykasz powieki i zaciągasz się zapachem jego perfum, które znacznie przesiąkły bluzę, w której paradujesz po mieszkaniu. Wstajesz i zabierasz opróżnione talerze, a następnie stawiasz przed siatkarzem kubek z parującym napojem. Matt pośpiesznie chwyta twoją dłoń i przyciąga cię w swoją stronę, zmuszając abyś usiadła mu na kolanach. Wykonujesz jego polecenie i spoglądasz na niego pytająco. Wtedy on znacznie zbliża twoją twarz do twojej, muskając swoim, ciepłym oddechem twoje policzki. Zadzierasz głowę i natrafiasz na jego wypełnione błękitem tęczówki. Toniesz w nich na dłuższą chwilę, aż w końcu brunet zaczyna pocierać swoimi wargami o twoje usta, błagając tym samym o dostęp do języka. Przystajesz na jego propozycję i rozchylasz delikatnie wargi, aby jego język wpełzł do twojej jamy ustnej. A wtedy zaczyna się już prawdziwa rozkosz. Znowu czujesz miętowy posmak, a twoje podniebienie pieści język siatkarza. Rozpływasz się pod ciężarem jego warg i całkowicie poddajesz się pieszczocie. Pocałunek z łagodnego przeradza cię w coraz to głębszy, najmętniejszy. Anderson niemal pożera cię swoimi wargami. Powoli zaczyna brakować wam tchu. Odrywacie się od siebie i wymieniacie przelotne spojrzenia. Przecież Matthew to tylko przyjaciel, a ty po prostu dajesz mu się całować. Czy przyjaciele idą ze sobą do łóżka, a następnego jak gdyby nigdy nic zatapiają się w swoich wargach? No raczej nie. Coś tu nie gra. W ekstremalnym tempie zeskakujesz z kolan siatkarza, chwytasz kubek z ciemną cieczą i przysiadasz na parapecie. Wpatrujesz się z ciekawością na poruszające się ulicami Rzeszowa samochody oraz na śpieszących się gdzieś ludzi. Ukradkiem spoglądasz w stronę Matta, który bawi się łyżeczką od kawy i wydaje się być zamyślony. Może źle zrobiłaś lądując z nim wczoraj w twojej sypialni, gdzie spędziłaś kilkadziesiąt nocy u boku swojego byłego już narzeczonego? Ale co mogłaś zrobić skoro twoje usta zapragnęły wpić się w wargi Amerykanina, a dłonie pragnęły błądzić po jego torsie, plecach, natomiast ciało złączyć się w jedność z jego ciałem? Przecież nie da się powstrzymać pożądania! Doskonale o tym wiedziałaś! Zatapiasz wargi w gorącej cieczy, upijając spory łyk. Czujesz jak po twoim ciele rozchodzi się przyjemne ciepło. Po raz kolejny zerkasz w stronę przyjmującego, ale tym razem by dowiedzieć się, która jest godzina. Dziewiąta piętnaście. Jak na tą porę w stolicy Podkarpacia przemieszcza się zdecydowanie za dużo ludzi. Uśmiechasz się krzywo, dostrzegając spadające z nieba krople deszczu. Och! A już miałaś zamiar pobiegać, by nieco zapomnieć o sytuacji z Bułgarem. O kuźwa! Przecież ty masz dzisiaj na siódmą do pracy! A jest grubo po dziewiątej! O cholera! Nie masz szans szybko dotrzeć do lokalu. Pośpiesznie opuszczasz salonowy parapet i sięgasz po telefon, wykręcając numer do szefowej. Powiadamiasz ją, że chciałabyś wziąć kilka dni wolnego ze względu na sytuację z byłym Resoviakiem. Kobieta zgadza się na niedługi urlop i życzy ci miłego wypoczynku. Matt tymczasem nadal paraduje prawie nagi po twoim mieszkaniu, nic sobie z tego nie robiąc. A w każdej chwili może tu wpaść Olka, która ma dzisiaj wolne. Powracasz na swoje miejsce i kończysz dopijać kawę, wpatrując się w deszczowy krajobraz Rzeszowa. Nagle czujesz jego dłoń na swoim ramieniu. Odwracasz głowę i spoglądasz w jego niebieskie oczy.
-Może spędziłabyś kilka dni w moim towarzystwie w Ameryce? Takie małe wakacje. Odpoczęłabyś od Polski, spróbowała zapomnieć o Penchevie.-przerwał panująca pomiędzy wami ciszę.
-Zwariowałeś?! Przecież masz sezon ligowy w Rosji! Nie możesz tak zostawić drużyny! -krzyczysz zdziwiona jego pomysłem.-Anderson twoja główka mnie czasami powala. Ty w niej w ogóle coś masz?- pytasz, zanosząc się śmiechem.
-Mogę, gdyż mam kontuzję.-wskazuję palcem na owinięty bandażem nadgarstek.-Naderwałem coś ostatnio.-wyznaje z grymasem na twarzy. - To jak? Wchodzisz to? -kąciki jego ust wędrują ku górze.
-Niech ci będzie.-wzdychasz, splatając dłonie na piersiach.
-A teraz panno oddaj mi moją bluzę.-porusza znacząco brwiami.-Paul zacznie coś podejrzewać.
***
Zwariowałaś. Oszalałaś. Po raz pierwszy w życiu lecisz do Ameryki. Od zawsze było to twoim marzeniem, ale nigdy nie było okazji go spełnić. A teraz siedzisz sobie jak gdyby nigdy nic obok największego ciacha amerykańskiej siatkówki i podziwiasz jak inne kobiety spoglądają na ciebie z ognikami złości w oczach. Anderson tymczasem przegląda coś w swoim i'Phone, oczekując na przyjazd swojego kolegi z kadry. Taylor wreszcie przekracza próg lotniska w Nowym Jorku i od razu zauważa swojego ponad dwumetrowego kumpla. Matthew od razu wsuwa telefon do kieszeni dżinsów i wita się z przyjmującym szerokim uśmiechem. Wzrok młodszego kolegi siatkarza pada na twoją sylwetkę, a ty posyłasz mu nieśmiały uśmiech. Sander mruga kilkakrotnie jakby nie wierzył w to co widzi przed sobą i proponuje zabranie twoich walizek na co się zgadzasz. Podążasz za dwójką przerośniętych mężczyzn, przysłuchując się ich rozmowie. Angielski zawsze był twoją mocną stronę i bez problemu potrafisz się nim biegle obsłuchiwać. Nim zauważasz, a Matt otwiera przed tobą drzwi. Zajmujesz miejsce na tyłach ekskluzywnego samochodu Taylora i spoglądasz z uśmiechem na widoki za oknem. Witaj Nowy Jork! Nadchodzę! Szczęśliwa zapinasz pas i jesteś gotowa do jazdy. Opierasz głowę o okno i przyglądasz się widokom za oknem. Cóż za piękne miasto! Cała podróż do domu Andersona mija ci w ciszy i spokoju, natomiast chłopaki ani na chwilę nie zamykają buzi i ciągle rozmawiają to o dziewczynach, to o grze w swoich ligach, to o wszystkim i o niczym... Zmęczona drogą ledwo co udaje ci się opuścić Opel młodego siatkarza i przekroczyć próg mieszkania rodziny Matta. Taylor natomiast podąża za tobą, niosąc twoje walizki.Jedną małą, podręczną, drugą zdecydowanie większa.
-Taylor to jest Anastazja, Ann to Taylor.-przedstawia was sobie gracz Zenitu Kazań.
-O kuźwa! Nie wspominałeś, że ta twoja znajoma z Berlina jest tak ładna!- zachwyca się Sander.
-Opowiadałeś mu o historii naszego poznania?!-krzyczysz zirytowana.
-Wypsnęło mi się. Ale spokojnie, nikomu nie powie.-chce cię do siebie przytulić starszy siatkarz.
-Nikomu nie powie, bo prędzej obetnę mu jego klejnoty niż stąd wyjdzie! A ty kuźwa nie pokazuj mi się na oczy!- unosisz się na mężczyzn.
-Ale Ann no! Zaczekaj!-błaga cię przyjaciel, ale ty odwracasz się na pięcie i wściekła zatrzaskujesz za sobą drzwi.-Kurwa! Ten twój za długi język!
-Ale pośladki to ma naprawdę niezłe!-najlepszy zawodnik zeszłorocznej LŚ wciąż wgapia się w drzwi, za którymi zniknęłaś.
-Debilu! To moja przyjaciółka! Ani mi się waż ją tykać!-ostrzega kolegę.
-Jasne, tylko ją pyknę z raz.-zaciera ręce, a ty strzelasz go w tył głowy.-Auć! Za co to?!
***
Wściekła za wczorajszą sytuację starasz się unikać Andersona i jego koleżki jak tylko się da. Do tego przeraża cię sposób w jaki Sander na ciebie patrzy. Przecież on się normalnie ślini na twój widok! Aż chce ci się wymiotować, kiedy przed oczami pojawia ci się twarz młodego przyjmującego wgapiającego się w twój dekolt. Kręcisz natychmiast głową i pokonujesz stopnie. W końcu docierasz do kuchni, gdzie krząta się już rodzicielka Matthew. Posyłasz jej promienny uśmiech i oferujesz swoją pomoc w przygotowaniu śniadania. Nancy przeczy stanowczo i stawia przed tobą talerz z kilkoma kanapkami, a chwilę później szklankę pomarańczowego soku. Będziesz musiała przez ten tydzień zrezygnować z picia kawy, gdyż Amerykanie kochają właśnie sok pomarańczowy. Sama nic do niego nie masz, ale jednak polska kawa to zdecydowany zwycięzca tego pojedynku. Z uśmiechem pod nosem pochłaniasz śniadanie, ale pośpiesznie on znika, kiedy w pomieszczeniu meldują się dwaj siatkarze. Dziękujesz matce Andersona za pyszny posiłek i ze szklanką napoju znikasz za schodami. Matt próbuje cię zatrzymać, ale widząc twoją groźną minę puszcza twój nadgarstek. Taylor natomiast ewidentnie wgapia się w twoje biodra, nieco odkryte przez krótkie spodenki. Posyłasz mu sójkę i zamykasz drwi do swojego tymczasowego pokoju. W spokoju zasiadasz na swoim łóżku, puszczając z laptopa swoją ulubioną playlistę. A chwilę później wychodzisz na balkon i popijając sok, przyglądasz się widokom Nowego Jorku. Puste naczynie odkładasz na parapet i opierając się o barierkę, przymykasz powieki i uśmiechasz się pod nosem, gdy słońce muska twoją twarz swoimi płomykami. Nagle czujesz na swoim brzuchu czyjeś dłonie. Masz już z impetem odwrócić się w stronę ich właściciela i przyłożyć w pysk, kiedy okazuje się, że to Matt. A już myślałaś, że ten porąbany Taylor wkradł się do twojego pokoju. Oddychasz z ulgą i spoglądasz przed ramię na twarz bruneta.
-Przepraszam cię za wczorajszą sytuację.Nie wiedziałem, że aż tak cię to wkurzy.-układa głowę na twoim barku.
-I myślisz, że to coś zmieni? Nie mogłeś na to lotnisko ściągnąć innego kolegi, tylko tego śliniącego się zboczeńca? -pytasz, spoglądając na niego z uniesioną brwią.
Spogląda na ciebie roześmiany i parska śmiechem. Opada na leżak i trzyma się za brzuch, nie mogąc się opanować. Patrzysz na niego jak na idiotę i chcesz mu już przyładować poduszką z łóżka, kiedy w końcu się ogarnia i zamyka.
-Nie no! To musi być bardzo nie komfortowe!-drwi z ciebie, uśmiechając się szeroko.
-Tak bardzo cię to śmieszy?!-krzyżujesz ręce na piersiach.-No to żegnam pana bo zaraz idę się przebrać i wychodzę z tym durniem na halę.
-Że co?! Nigdzie pójdziesz! Już ja o to zadbam!-staje w drzwiach balkonowych.- Wiesz chciałem ci powiedzieć, że za chwilę będziemy mieć wolną chatę.-szepcze do twojego ucha, a ty śmiejesz się pod nosem.- Wiedziałem, że ci się spodoba.-szczerzy się.
- Ile już razy?- pytasz znienacka.
-Ale co?- śmiesznie marszczy brwi siatkarz.
-Ile już razy zaliczyłeś taką przypadkową noc z przyjaciółką lub jakąś dziewczyną? -precyzujesz pytanie.
-Ani razu. Nie było żadnej nocy, tym bardziej przypadkowej.-spogląda na ciebie tymi błękitnym tęczówkami.-Ty byłaś tą dziewczyną, z którą zrobiłem to z czystego pożądania a nie dla zabawy czy przygody.
-Ale Matt nie kłam.
-Nie kłamię.-zrywa się z miejsca i staje naprzeciw ciebie.- Ty byłaś tą pierwsza, którą pragnąłem od pierwszego spotkania.-opiera swoje czoło o twoje i uśmiecha się subtelnie.
Zamierasz. Taki przystojniak jak on nigdy nie zaliczał przygód po obfitej nocy w klubie? Przecież to niemożliwe! Nie ma już takich facetów na ziemi! Na takiego sobie Sandera wystarczy spojrzeć, by wywnioskować, że leci na duże cycki i zgrabną dupę. Muskasz delikatnie wargi Amerykanina, a następnie całujesz go delikatnie. Zaskoczony odwzajemnia twój gest, a po chwili oplata cię swoimi ramionami, przytulając do siebie.
***
Odkładasz czytaną jeszcze przed chwilą książkę i spoglądasz z uśmiechem na zegar. Dziewiętnasta czterdzieści pięć. Dosłownie cały dzień spędziłaś w towarzystwie Andersona zwiedzając każdy zakątek Nowego Jorku. Byłaś mu wdzięczna za taką cierpliwość do twojej osoby. A jeszcze bardziej podziwiałaś z jaką energią pozował do każdego zdjęcia z fanką i podpisywał się markerem w zeszycie. Do tego obdarzał je swoim łagodnym uśmiechem, bez ani grama fałszu i sztuczności, a biedne młode nastolatki prawie mdlały na ten widok. Miałaś z tego niezły ubaw, z resztą jak twój przewodnik. Na sam koniec wyskoczyliście do największego punktu Nowego Jorku i spędziliście kilka dobrych godzin na zakupach, latając od drzwi do drzwi. Zmęczona postanawiasz się odświeżyć i położyć nieco wcześniej spać .Po drodze do prysznica pozbywasz się zbędnych ubrań i całkowicie naga wskakujesz pod ciepły strumień wody, który spływa po twoim ciele. Mruczysz zadowolona, czując jak twoje mięśnie się rozluźniają. Namydlasz się swoim ulubionym, słodkim zapachem żelu i spłukujesz pianę, także decydując się na umycie włosów. Odświeżona opuszczasz kabinę prysznicową i owinięta w biały, puszysty ręcznik stajesz przed lustrem. Rozczesujesz cierpliwie długie, ciemne kosmyki włosów, a następnie podsuszasz je ręcznikiem i suszarką. Przyciągasz do nosa materiał ręcznika i wdychasz z uśmiechem pod nosem jego kwiatowy, przyjemny zapach. Wskakujesz w bluzkę z długim rękawem oraz spodnie, gdyż o tej porze robi się już nieco chłodniej i opuszczasz pomieszczenie. Przysiadasz na chwilę przy laptopie na łóżku i odczytujesz wiadomości od swojej przyjaciółki, odpisując jej po chwili. Ola wie o twoim wyjeździe, ale nie o tym co wydarzyło się w twoim mieszkaniu. Na razie wolisz jej nie mówić, gdyż pewnie stwierdził, że miałaś z Andersonem romans jeszcze, gdy byłaś szczęśliwą narzeczoną przy boku Bułgara. Odkładasz komputer do szuflady i przykładasz głowę do poduszki, kiedy zamykasz już oczy ktoś nagle zakrada się do twojego pokoju i wskakuje na łóżko. Wściekła wrzeszczysz na tego osobnika, a mężczyzna zamyka ci usta pocałunkiem. Wiesz już doskonale, że to twój przyjaciel. Odwzajemniasz pieszczotę i nachylasz się znacznie nad Amerykaninem, chcąc przejąć nad tym władze. Nie daje on ci jednak do tego dojść i przewraca cię tak, że teraz ty jesteś przygniatana przez jego ciało. Jego ręce wkradają się pod twoją koszulkę, a ty mruczysz cicho, gdy czujesz na swoim ciele jego dotyk. Wplatasz palce w jego ciemne włosy, przyciągając go jeszcze bliżej siebie. Anderson całuje cię jakby miał nadejść koniec świata i już nigdy miałby nie zaznać tej przyjemności.Zjeżdżasz dłońmi niżej i gładzisz nimi jego plecy, a następnie wyrzeźbiony tors. Twoje głodne dłonie nie mogą nacieszyć się jego ciałem. W końcu Matt podwija znacznie twoją koszulkę, naznaczając twój płaski brzuch swoimi wargami. Jęczysz cicho, kiedy jego język muska twój pępek. Wcięcie twojej tali to jego ulubione miejsce. Zniecierpliwiony zrzuca z ciebie błękitny T-shirt i ujmuje w usta twoje brodawki. Niemalże krzyczysz, kiedy lekko je zagryza. Matthew odrywa się na chwilę od twojego ciała i pochyla nad twoją twarzą, muskając ją swoim ciepłym, o miętowej woni oddechem.
-Skarbie, ciszej bo pobudzisz cały dom.-prosi cię ze śmiechem.
Kiwasz jedynie głową i wpijasz się żarłocznie w jego wargi. Chwilę później Anderson bada swoimi ustami zagłębienie twojej szyi, by następnie przenieść się na ramiona, piersi... Łapie w zęby gumkę od twoich majtek i zsuwa je stanowczo. Twoje jęki zadowolenia i spełnienie sięgają zenitu, kiedy łączy się z tobą w jedność. Jego ruchy zadają ci niebywałą przyjemność, a jego usta ciągle całują twoje nabrzmiałe wargi. Zawisasz nad łóżkiem, oplatając nogami jego plecy. Chwilę potem siadasz na nim okrakiem, muskając każdy centymetr jego torsu swoimi wargami. Spragniona ponownie powracasz do jego warg, a on popycha cię z powrotem na materac. Wyginasz się pod ciężarem jego ciała, wbijając długie paznokcie w jego plecy. Z każdą dłuższą chwilą urozmaicasz jego plecy w coraz to czerwieńsze ślady. Och, będzie miał niezłe odzywki ze strony kolegów. Ale macie to teraz oboje gdzieś. W końcu spełnieni i zmęczeni opadacie obok siebie. Wtulasz się z uśmiechem w tors Andersona, a on obejmuje cię ramieniem. Jego ciało jest niesamowite, a to on z tobą wyprawia po prostu nie mieści się tobie w głowie. Jeszcze nikt nie robił z tobą takich wariacji. Jego błądzące dłonie po twoim ciele przyprawiają cię o dreszcze, a usta wpite w twoje sprawiają, że wszystko inne przestaje istnieć.
-Dziewczyno, co ty ze mną robisz? - pyta, spoglądając na ciebie i zagryzając dolną wargę.
-Nie mam pojęcia. Chyba to samo co ty ze mną.-odpowiadasz, mocniej się w niego wtulając.
Gładzi dłonią twój policzek, a ty przymykasz powieki. Przy jego boku jest ci tak dobrze. Czujesz się bezpieczna i wiesz, że on cię nie skrzywdzi. To w końcu twój przyjaciel. Przyjaciel nie tylko od doradzania, pocieszania, ale i od ....
-Jestem twoim a friend from the bed.-oświadcza ci z szerokim uśmiechem.
-Na to chyba wygląda, Anderson.- mówisz i zamykasz oczy, zasypiając w jego ramionach.
***
No i tym razem czternastka punktualnie, z 24 minutami zapasu :D Znajomość łóżkowa Ann i Matta się rozkręca ;) Co o tym myślicie? :3 Oni jak na razie są sobą zafascynowani :) Jak pisałam o Taylorze to śmiałam się przy tym niesamowicie :D Wyobrażacie go sobie w roli jak to powiedziała Anastazja "śliniącego się zboczeńca" ? ^^ Jak dla mnie trudno to sobie wyobrazić, ale mi takie coś wpadło do głowy i skorzystałam ;3 Andersona jeszcze nieco tutaj będzie, ale spokojnie, Włodi na pewno się pojawi ;) Rozdział osobiście nawet mi się podoba, ale świetny to on nie jest :P Bo co to za opowiadanie bez energetycznego i szalonego Juliana :D Od mnie to chyba tyle :) Szykujemy coś dla was z Nicollate ( teraz to już Llete ) i być może niedługo się o tym dowiecie ;) Co myślicie o nowym podkładzie do Niko? :) Niedługo poznacie i jego spojrzenie na tą sytuację :) Całuję i do następnego :* ( w piąteczek :D )
-Może spędziłabyś kilka dni w moim towarzystwie w Ameryce? Takie małe wakacje. Odpoczęłabyś od Polski, spróbowała zapomnieć o Penchevie.-przerwał panująca pomiędzy wami ciszę.
-Zwariowałeś?! Przecież masz sezon ligowy w Rosji! Nie możesz tak zostawić drużyny! -krzyczysz zdziwiona jego pomysłem.-Anderson twoja główka mnie czasami powala. Ty w niej w ogóle coś masz?- pytasz, zanosząc się śmiechem.
-Mogę, gdyż mam kontuzję.-wskazuję palcem na owinięty bandażem nadgarstek.-Naderwałem coś ostatnio.-wyznaje z grymasem na twarzy. - To jak? Wchodzisz to? -kąciki jego ust wędrują ku górze.
-Niech ci będzie.-wzdychasz, splatając dłonie na piersiach.
-A teraz panno oddaj mi moją bluzę.-porusza znacząco brwiami.-Paul zacznie coś podejrzewać.
***
Zwariowałaś. Oszalałaś. Po raz pierwszy w życiu lecisz do Ameryki. Od zawsze było to twoim marzeniem, ale nigdy nie było okazji go spełnić. A teraz siedzisz sobie jak gdyby nigdy nic obok największego ciacha amerykańskiej siatkówki i podziwiasz jak inne kobiety spoglądają na ciebie z ognikami złości w oczach. Anderson tymczasem przegląda coś w swoim i'Phone, oczekując na przyjazd swojego kolegi z kadry. Taylor wreszcie przekracza próg lotniska w Nowym Jorku i od razu zauważa swojego ponad dwumetrowego kumpla. Matthew od razu wsuwa telefon do kieszeni dżinsów i wita się z przyjmującym szerokim uśmiechem. Wzrok młodszego kolegi siatkarza pada na twoją sylwetkę, a ty posyłasz mu nieśmiały uśmiech. Sander mruga kilkakrotnie jakby nie wierzył w to co widzi przed sobą i proponuje zabranie twoich walizek na co się zgadzasz. Podążasz za dwójką przerośniętych mężczyzn, przysłuchując się ich rozmowie. Angielski zawsze był twoją mocną stronę i bez problemu potrafisz się nim biegle obsłuchiwać. Nim zauważasz, a Matt otwiera przed tobą drzwi. Zajmujesz miejsce na tyłach ekskluzywnego samochodu Taylora i spoglądasz z uśmiechem na widoki za oknem. Witaj Nowy Jork! Nadchodzę! Szczęśliwa zapinasz pas i jesteś gotowa do jazdy. Opierasz głowę o okno i przyglądasz się widokom za oknem. Cóż za piękne miasto! Cała podróż do domu Andersona mija ci w ciszy i spokoju, natomiast chłopaki ani na chwilę nie zamykają buzi i ciągle rozmawiają to o dziewczynach, to o grze w swoich ligach, to o wszystkim i o niczym... Zmęczona drogą ledwo co udaje ci się opuścić Opel młodego siatkarza i przekroczyć próg mieszkania rodziny Matta. Taylor natomiast podąża za tobą, niosąc twoje walizki.Jedną małą, podręczną, drugą zdecydowanie większa.
-Taylor to jest Anastazja, Ann to Taylor.-przedstawia was sobie gracz Zenitu Kazań.
-O kuźwa! Nie wspominałeś, że ta twoja znajoma z Berlina jest tak ładna!- zachwyca się Sander.
-Opowiadałeś mu o historii naszego poznania?!-krzyczysz zirytowana.
-Wypsnęło mi się. Ale spokojnie, nikomu nie powie.-chce cię do siebie przytulić starszy siatkarz.
-Nikomu nie powie, bo prędzej obetnę mu jego klejnoty niż stąd wyjdzie! A ty kuźwa nie pokazuj mi się na oczy!- unosisz się na mężczyzn.
-Ale Ann no! Zaczekaj!-błaga cię przyjaciel, ale ty odwracasz się na pięcie i wściekła zatrzaskujesz za sobą drzwi.-Kurwa! Ten twój za długi język!
-Ale pośladki to ma naprawdę niezłe!-najlepszy zawodnik zeszłorocznej LŚ wciąż wgapia się w drzwi, za którymi zniknęłaś.
-Debilu! To moja przyjaciółka! Ani mi się waż ją tykać!-ostrzega kolegę.
-Jasne, tylko ją pyknę z raz.-zaciera ręce, a ty strzelasz go w tył głowy.-Auć! Za co to?!
***
Wściekła za wczorajszą sytuację starasz się unikać Andersona i jego koleżki jak tylko się da. Do tego przeraża cię sposób w jaki Sander na ciebie patrzy. Przecież on się normalnie ślini na twój widok! Aż chce ci się wymiotować, kiedy przed oczami pojawia ci się twarz młodego przyjmującego wgapiającego się w twój dekolt. Kręcisz natychmiast głową i pokonujesz stopnie. W końcu docierasz do kuchni, gdzie krząta się już rodzicielka Matthew. Posyłasz jej promienny uśmiech i oferujesz swoją pomoc w przygotowaniu śniadania. Nancy przeczy stanowczo i stawia przed tobą talerz z kilkoma kanapkami, a chwilę później szklankę pomarańczowego soku. Będziesz musiała przez ten tydzień zrezygnować z picia kawy, gdyż Amerykanie kochają właśnie sok pomarańczowy. Sama nic do niego nie masz, ale jednak polska kawa to zdecydowany zwycięzca tego pojedynku. Z uśmiechem pod nosem pochłaniasz śniadanie, ale pośpiesznie on znika, kiedy w pomieszczeniu meldują się dwaj siatkarze. Dziękujesz matce Andersona za pyszny posiłek i ze szklanką napoju znikasz za schodami. Matt próbuje cię zatrzymać, ale widząc twoją groźną minę puszcza twój nadgarstek. Taylor natomiast ewidentnie wgapia się w twoje biodra, nieco odkryte przez krótkie spodenki. Posyłasz mu sójkę i zamykasz drwi do swojego tymczasowego pokoju. W spokoju zasiadasz na swoim łóżku, puszczając z laptopa swoją ulubioną playlistę. A chwilę później wychodzisz na balkon i popijając sok, przyglądasz się widokom Nowego Jorku. Puste naczynie odkładasz na parapet i opierając się o barierkę, przymykasz powieki i uśmiechasz się pod nosem, gdy słońce muska twoją twarz swoimi płomykami. Nagle czujesz na swoim brzuchu czyjeś dłonie. Masz już z impetem odwrócić się w stronę ich właściciela i przyłożyć w pysk, kiedy okazuje się, że to Matt. A już myślałaś, że ten porąbany Taylor wkradł się do twojego pokoju. Oddychasz z ulgą i spoglądasz przed ramię na twarz bruneta.
-Przepraszam cię za wczorajszą sytuację.Nie wiedziałem, że aż tak cię to wkurzy.-układa głowę na twoim barku.
-I myślisz, że to coś zmieni? Nie mogłeś na to lotnisko ściągnąć innego kolegi, tylko tego śliniącego się zboczeńca? -pytasz, spoglądając na niego z uniesioną brwią.
Spogląda na ciebie roześmiany i parska śmiechem. Opada na leżak i trzyma się za brzuch, nie mogąc się opanować. Patrzysz na niego jak na idiotę i chcesz mu już przyładować poduszką z łóżka, kiedy w końcu się ogarnia i zamyka.
-Nie no! To musi być bardzo nie komfortowe!-drwi z ciebie, uśmiechając się szeroko.
-Tak bardzo cię to śmieszy?!-krzyżujesz ręce na piersiach.-No to żegnam pana bo zaraz idę się przebrać i wychodzę z tym durniem na halę.
-Że co?! Nigdzie pójdziesz! Już ja o to zadbam!-staje w drzwiach balkonowych.- Wiesz chciałem ci powiedzieć, że za chwilę będziemy mieć wolną chatę.-szepcze do twojego ucha, a ty śmiejesz się pod nosem.- Wiedziałem, że ci się spodoba.-szczerzy się.
- Ile już razy?- pytasz znienacka.
-Ale co?- śmiesznie marszczy brwi siatkarz.
-Ile już razy zaliczyłeś taką przypadkową noc z przyjaciółką lub jakąś dziewczyną? -precyzujesz pytanie.
-Ani razu. Nie było żadnej nocy, tym bardziej przypadkowej.-spogląda na ciebie tymi błękitnym tęczówkami.-Ty byłaś tą dziewczyną, z którą zrobiłem to z czystego pożądania a nie dla zabawy czy przygody.
-Ale Matt nie kłam.
-Nie kłamię.-zrywa się z miejsca i staje naprzeciw ciebie.- Ty byłaś tą pierwsza, którą pragnąłem od pierwszego spotkania.-opiera swoje czoło o twoje i uśmiecha się subtelnie.
Zamierasz. Taki przystojniak jak on nigdy nie zaliczał przygód po obfitej nocy w klubie? Przecież to niemożliwe! Nie ma już takich facetów na ziemi! Na takiego sobie Sandera wystarczy spojrzeć, by wywnioskować, że leci na duże cycki i zgrabną dupę. Muskasz delikatnie wargi Amerykanina, a następnie całujesz go delikatnie. Zaskoczony odwzajemnia twój gest, a po chwili oplata cię swoimi ramionami, przytulając do siebie.
***
Odkładasz czytaną jeszcze przed chwilą książkę i spoglądasz z uśmiechem na zegar. Dziewiętnasta czterdzieści pięć. Dosłownie cały dzień spędziłaś w towarzystwie Andersona zwiedzając każdy zakątek Nowego Jorku. Byłaś mu wdzięczna za taką cierpliwość do twojej osoby. A jeszcze bardziej podziwiałaś z jaką energią pozował do każdego zdjęcia z fanką i podpisywał się markerem w zeszycie. Do tego obdarzał je swoim łagodnym uśmiechem, bez ani grama fałszu i sztuczności, a biedne młode nastolatki prawie mdlały na ten widok. Miałaś z tego niezły ubaw, z resztą jak twój przewodnik. Na sam koniec wyskoczyliście do największego punktu Nowego Jorku i spędziliście kilka dobrych godzin na zakupach, latając od drzwi do drzwi. Zmęczona postanawiasz się odświeżyć i położyć nieco wcześniej spać .Po drodze do prysznica pozbywasz się zbędnych ubrań i całkowicie naga wskakujesz pod ciepły strumień wody, który spływa po twoim ciele. Mruczysz zadowolona, czując jak twoje mięśnie się rozluźniają. Namydlasz się swoim ulubionym, słodkim zapachem żelu i spłukujesz pianę, także decydując się na umycie włosów. Odświeżona opuszczasz kabinę prysznicową i owinięta w biały, puszysty ręcznik stajesz przed lustrem. Rozczesujesz cierpliwie długie, ciemne kosmyki włosów, a następnie podsuszasz je ręcznikiem i suszarką. Przyciągasz do nosa materiał ręcznika i wdychasz z uśmiechem pod nosem jego kwiatowy, przyjemny zapach. Wskakujesz w bluzkę z długim rękawem oraz spodnie, gdyż o tej porze robi się już nieco chłodniej i opuszczasz pomieszczenie. Przysiadasz na chwilę przy laptopie na łóżku i odczytujesz wiadomości od swojej przyjaciółki, odpisując jej po chwili. Ola wie o twoim wyjeździe, ale nie o tym co wydarzyło się w twoim mieszkaniu. Na razie wolisz jej nie mówić, gdyż pewnie stwierdził, że miałaś z Andersonem romans jeszcze, gdy byłaś szczęśliwą narzeczoną przy boku Bułgara. Odkładasz komputer do szuflady i przykładasz głowę do poduszki, kiedy zamykasz już oczy ktoś nagle zakrada się do twojego pokoju i wskakuje na łóżko. Wściekła wrzeszczysz na tego osobnika, a mężczyzna zamyka ci usta pocałunkiem. Wiesz już doskonale, że to twój przyjaciel. Odwzajemniasz pieszczotę i nachylasz się znacznie nad Amerykaninem, chcąc przejąć nad tym władze. Nie daje on ci jednak do tego dojść i przewraca cię tak, że teraz ty jesteś przygniatana przez jego ciało. Jego ręce wkradają się pod twoją koszulkę, a ty mruczysz cicho, gdy czujesz na swoim ciele jego dotyk. Wplatasz palce w jego ciemne włosy, przyciągając go jeszcze bliżej siebie. Anderson całuje cię jakby miał nadejść koniec świata i już nigdy miałby nie zaznać tej przyjemności.Zjeżdżasz dłońmi niżej i gładzisz nimi jego plecy, a następnie wyrzeźbiony tors. Twoje głodne dłonie nie mogą nacieszyć się jego ciałem. W końcu Matt podwija znacznie twoją koszulkę, naznaczając twój płaski brzuch swoimi wargami. Jęczysz cicho, kiedy jego język muska twój pępek. Wcięcie twojej tali to jego ulubione miejsce. Zniecierpliwiony zrzuca z ciebie błękitny T-shirt i ujmuje w usta twoje brodawki. Niemalże krzyczysz, kiedy lekko je zagryza. Matthew odrywa się na chwilę od twojego ciała i pochyla nad twoją twarzą, muskając ją swoim ciepłym, o miętowej woni oddechem.
-Skarbie, ciszej bo pobudzisz cały dom.-prosi cię ze śmiechem.
Kiwasz jedynie głową i wpijasz się żarłocznie w jego wargi. Chwilę później Anderson bada swoimi ustami zagłębienie twojej szyi, by następnie przenieść się na ramiona, piersi... Łapie w zęby gumkę od twoich majtek i zsuwa je stanowczo. Twoje jęki zadowolenia i spełnienie sięgają zenitu, kiedy łączy się z tobą w jedność. Jego ruchy zadają ci niebywałą przyjemność, a jego usta ciągle całują twoje nabrzmiałe wargi. Zawisasz nad łóżkiem, oplatając nogami jego plecy. Chwilę potem siadasz na nim okrakiem, muskając każdy centymetr jego torsu swoimi wargami. Spragniona ponownie powracasz do jego warg, a on popycha cię z powrotem na materac. Wyginasz się pod ciężarem jego ciała, wbijając długie paznokcie w jego plecy. Z każdą dłuższą chwilą urozmaicasz jego plecy w coraz to czerwieńsze ślady. Och, będzie miał niezłe odzywki ze strony kolegów. Ale macie to teraz oboje gdzieś. W końcu spełnieni i zmęczeni opadacie obok siebie. Wtulasz się z uśmiechem w tors Andersona, a on obejmuje cię ramieniem. Jego ciało jest niesamowite, a to on z tobą wyprawia po prostu nie mieści się tobie w głowie. Jeszcze nikt nie robił z tobą takich wariacji. Jego błądzące dłonie po twoim ciele przyprawiają cię o dreszcze, a usta wpite w twoje sprawiają, że wszystko inne przestaje istnieć.
-Dziewczyno, co ty ze mną robisz? - pyta, spoglądając na ciebie i zagryzając dolną wargę.
-Nie mam pojęcia. Chyba to samo co ty ze mną.-odpowiadasz, mocniej się w niego wtulając.
Gładzi dłonią twój policzek, a ty przymykasz powieki. Przy jego boku jest ci tak dobrze. Czujesz się bezpieczna i wiesz, że on cię nie skrzywdzi. To w końcu twój przyjaciel. Przyjaciel nie tylko od doradzania, pocieszania, ale i od ....
-Jestem twoim a friend from the bed.-oświadcza ci z szerokim uśmiechem.
-Na to chyba wygląda, Anderson.- mówisz i zamykasz oczy, zasypiając w jego ramionach.
***
No i tym razem czternastka punktualnie, z 24 minutami zapasu :D Znajomość łóżkowa Ann i Matta się rozkręca ;) Co o tym myślicie? :3 Oni jak na razie są sobą zafascynowani :) Jak pisałam o Taylorze to śmiałam się przy tym niesamowicie :D Wyobrażacie go sobie w roli jak to powiedziała Anastazja "śliniącego się zboczeńca" ? ^^ Jak dla mnie trudno to sobie wyobrazić, ale mi takie coś wpadło do głowy i skorzystałam ;3 Andersona jeszcze nieco tutaj będzie, ale spokojnie, Włodi na pewno się pojawi ;) Rozdział osobiście nawet mi się podoba, ale świetny to on nie jest :P Bo co to za opowiadanie bez energetycznego i szalonego Juliana :D Od mnie to chyba tyle :) Szykujemy coś dla was z Nicollate ( teraz to już Llete ) i być może niedługo się o tym dowiecie ;) Co myślicie o nowym podkładzie do Niko? :) Niedługo poznacie i jego spojrzenie na tą sytuację :) Całuję i do następnego :* ( w piąteczek :D )
Zakelpuję!
OdpowiedzUsuńNie musiałaś od razu tego zdradzać, ale to znając nas może się okazać ciekawe :D Treść może nie, ale nasza współpraca na pewno!
UsuńCzekam na ten cholerny piątek z dwóch, a właściwie trzech powodów. Pierwszy, nareszcie weekend! Drugi, nowy rozdział! Trzeci, epizodyczny bohater owego rozdziału. Kocham cię <3 On jednym z mych ideałów *-*
Czytając nasuwa mi się rozmowa chyba z Kalką, która stwierdziła, że pożądanie jest ważne i to cholernie, ale wiadomo miłość ważniejsza! Wiesz, jak kocham Andersona, ale ucieczką od problemu go nie rozwiążesz. Nasta czy tego chce czy też nie dalej kocha Nikolay'a, a sypiając z Mattem chce o nim zapomnieć, odrzucić od siebie to uczucie. Znalazłam nawet nazwę na takie coś :D Friends witch benefis- przyjaciele z korzyściami!
Kurde, nie wiem czy ona dobrze robi! Ale mam ogromną nadzieję, że jakoś nie załamiesz naszego kochanego! Pamiętaj, że ja dalej wyczekuję kochanego, opiekuńczego i wspaniałego Wojciecha <3 Awww Awww...
Lette
Powiedzmy, że odpowiada mi długość!!
Prawie bym zapomniała: Udało się! Pierwszy komentarz jest mój! Opłaca się oglądać "Ja, szpieg"
Nic nie mówiłaś, bym milczała, więc no... :D Nie mogę się doczekać! ^^
UsuńHaha :D Cieszę się, że sprawiam Ci radość ;)
Możliwe, że można ich tak nazwać, ale zwyczajnie ich do siebie ciągnie i nic nie mogą na to poradzić! :P
Wojciech Julian Włodarczyk pojawi się w swoim czasie, proszę cierpliwie czekać :D
Gratulację i pozdrawiam oraz dziękuję :*
Tak długo muszę czekać, że wymyślić duet z Miką O.o
Usuńhttp://pukasz-do-drzwi.blogspot.com/2015/07/002-konfrontacjakoligacja.html?m=1
Pierwszy, a właściwie drugi rozdział właśnie się pojawił. Pojawia się Mika. Zapraszam ;)
"Friend from the bed" - mistrzowskie :3 rozdział na imieniny- oh yeah!♥ rozdział gigant, coraz ciekawiej jest ^^ czekam na nn ^^ pozdrowionka :*
OdpowiedzUsuńW takim razie spóźnione Wszystkiego najlepszego :3
UsuńDziękuję i pozdrawiam :*
Sądzę, ze Anastazja pogubiła się w tym co robi i co i do kogo czuje. Chyba chce sobie ułatwić zapomnienie Nikolaya chodząc do łóżka z Mattem. Matthew zadał pytanie "Friend from the bed?", ale chciał chyba usłyszeć inną odpowiedź.
OdpowiedzUsuńO jejku... Matt sie zakochał xD taki romantyk ^^ Ale przepraszam Pana, Panie Anderson, ale Nastka jest Wojtusia ;D
Hahhaha śliniący się Sander <3 Co Ty bierzesz dziewczyno xD ;P ;*
Pozdrawiam i czekam na kolejny ;**
Nastka po prostu daje się ponieść emocjom i ulega wdziękowi Amerykanina :D Niko na pewno tak prędko nie wymaże z głowy, przecież spędziła z nim grubo trzy lata i była z nim szczęśliwa :) Kto wie co chodziło mu wtedy po głowie ;)
UsuńKiedyś w końcu musiał ;3 A kto powiedział, że jest Wojtusia? :D
Ja piję zdecydowanie za dużo Polaris z biedry :D
Dziękuję i pozdrawiam :*
Zapraszam na 13 !
OdpowiedzUsuńhttp://milosc-o-smaku-siatkowki.blogspot.com/2015/07/rozdzia-xiii_23.html
Kalka♥
Wpadłam i zostawiłam po sobie ślad ;3
UsuńOo będzie jeszcze Niko? ♥
OdpowiedzUsuńJeżeli mam być szczera nie podoba mi się ten "związek" Anastazji i Matta :/ "Friend from the bed" serio? To jest strasznie szybko, nawet jak na przelotny romans. Za szybko. Chyba się biedna pogubiła w swoich uczuciach.. żeby tak w ten sam dzień gdy Penchev wyjechał spała z innym? Dla mnie (może jestem snobistyczna w tym momencie xd) to coś nienormalnego ale ufam Tobie i wiem że jakoś to się poukłada. A i taki mały apel: Matt do Rosji a Włodi do Nastki!
Pozdrawiam i czekam na następny ;*
Postaram się go tutaj gdzieś wepchnąć ;)
UsuńZ pewnością jakoś ten bajzel ogarnę, spokojnie Kaśka czuwa ^^
Haha :D Zobaczymy czy Cię posłuchają ;)
Dziękuję i pozdrawiam :*
Ehhh... Jakoś przebolałam rozstanie z Niko, ale ten Matt sprawia, że zapominam o Penchevie....
OdpowiedzUsuńKurde, taki przyjaciel od łóżka, to jednak coś!
A Nowy York to cudowne miasto *.*
Taylor- masakra! Tym bardziej śliniący się na widok zgrabnej dupki xD
Do następnego!
Zapraszam na 3 rozdział! ;)
young-wolves.blogspot.com
Największe ciacho amerykańskiej siatkówki ^^ ;3
UsuńChciałabym kiedyś je odwiedzić <3
Haha :D Moja wyobraźnia ukazuje swoje prawdziwe światło specjalnie dla was :D
Dziękuję i pozdrawiam :*
Wydaje mi się,że Nastka pogubiła się w swoich odczuciach i chce zapomnieć o Niko, rzucając się w ramiona Matta. Ten "związek" jest zdecydowanie za szybko i tylko po to aby nie bolało po tym co zrobił Penchev. Śliniący się Taylor ;) Czekam na następny:) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDziękuję i pozdrawiam :*
UsuńDziękuję i pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuń