niedziela, 9 sierpnia 2015

Epilog: Teraz jesteś, byłaś i będziesz najważniejsza.

Dwa lata później-październik 

Twoje kąciki ust momentalnie wędrują ku górze, kiedy twoim oczom ukazuje się Ola, która uśmiecha się do ciebie ciepło oraz mała słodziutka blondyneczka, która spogląda na ciebie błękitnymi oczami. Przykucasz przy Magdzie i zamykasz ją w swoich ramionach. W końcu jesteś jej ulubioną ciocią. Wręczasz jej ulubione opakowanie czekolady i obserwujesz ze śmiechem jak wymachuje nim przed twarzą swojej matki. Razem udajecie się w kierunku wejścia do obiektu sportowego, by po chwili przekroczyć jego próg i wpaść na goniących się Piotrka z Ignaczakiem. Spoglądasz na nich, chichocząc pod nosem i wymieniasz ze swoją przyjaciółką roześmiane spojrzenia. Po długim czasie wreszcie pojawiasz się w Podpromiu. Nie powiesz, że nie brakowało ci meczy oglądanych na żywo w tak magicznej atmosferze, ale zwyczajnie bałaś się tu pojawiać. Tutaj było zdecydowanie za dużo wspomnień. Na szczęście chyba już w pełni wyleczyłaś się z Bułgara, lecza nadal go kochasz. Jednak myślisz o nim już naprawdę rzadko. Teraz jesteś szczęśliwą kobietą przy boku Włodarczyka, który się o ciebie troszczy jak tylko może. Natomiast twój przyjaciel oświadczył się nie tak dawno Amelie, którą miałaś okazję już poznać. Brunetka była naprawdę przemiłą dziewczyną, która po za Amerykaninem świata nie widziała. Z rozkoszą patrzyłaś na to jak Matt wspaniale czuje się przy jej boku i jak mocno ją kocha. Kręcisz głową w celu odgania tych myśli, gdyż przed tobą wspaniałe widowisko, jakim jest mecz rzeszowskiego klubu przeciw Lotos Trefl Gdańsk. 
Zanosząc się śmiechem bawisz się z Madzią, gdy jej rodzicielka rozmawia ze swoim małżonkiem. Nagle wesołą, beztroską atmosferę burzy jedno jedyne słowo, wypowiedziane przez tak znany ci głos:

-Anastazja. 

Zamierasz. Cholera! Skąd on się tu wziął?! Przecież nie słyszałaś w telewizji, by wrócił do Rzeszowa. Nie po to tyle miesięcy walczyłaś sama ze sobą, by teraz przez jedno słowo wypowiedziane z jego ust mieć ochotę się rozpłakać. Zagryzasz nerwowo dolną wargę, by powstrzymać gromadzące się w twoich kącikach łzy. Boisz się odwrócić. Boisz unieść głowę i spojrzeć w jego cholerne piękne, czekoladowe tęczówki. Magda momentalnie zauważa, ze coś jest nie tak i podbiega do ciebie. 

-Ciociu, wszystko dobrze?-szepcze mały skarb, stojący przy twoich nogach. 

-Magda, idź do mamusi. Ja muszę na chwilę zostać sama.-przykucasz i muskasz jej policzek wargami. 

Mała kiwa jedynie głową i pędem rusza w stronę band reklamowych, gdzie znajduje się blondynka skupiona na rozmowie z środkowym. Przez chwile jeszcze obserwujesz jak Piotrek bierze ją na ręce i muska ustami jej skroń, szepcząc dwa magiczne słowa. Kiedyś ty mogłaś mieć taką małą kruszynkę przy swoim boku, ale nie udało ci się utrzymać ciąży. Jesteś już naprawdę bliska kresu wytrzymania. Nadal jednak stoisz odwrócona plecami do Bułgara, całkowicie ignorując jego obecność. Kiedy chcesz ruszyć przed siebie przyjmujący momentalnie pojawia się obok ciebie i oplata  swoje palce na twoich nadgarstkach. 

-Po co tu do cholery przyjechałeś?! No po co?! Po raz kolejny spieprzyć mi życie!? Jeśli tak to bardzo miło z twojej strony, ale dziękuję! -krzyczysz prosto w jego twarz, próbując się wyrywać z jego uścisku. -Puść mnie! 

-Anastazja przestań. Posłuchaj mnie. Daj mi wszystko wyjaśnić.-mówi nadzwyczaj spokojnie. 

-Wyjaśnić?! Pff... Co ty chcesz wyjaśniać?! Przez ciebie kurwa straciłam dziecko! I możesz być dumny, że tego dokonałeś! Tylko nie mogę zrozumieć, co winny był ci Matt! Co ci takiego zrobił?! A może rzucisz się też na Wojtka?! -krew w twoich żyłach buzuje. 

-Nie miałem pojęcia, że Milena to taka wariatka. Ona powiedziała mi dopiero po jakimś czasie, że straciłaś nasze dziecko. Przepraszam, że nie przyjechałem. Bałem się, że mnie wywalą z klubu. Matt nie był niczemu winny. Myślałem, że mnie z nim zdradzałaś od samego początku. Przepraszam Nastka. Wybacz mi proszę. 

-Czy ty siebie do cholery słyszysz Penchev?! Chcesz, żebym ci wybaczyła po tym wszystkim!? Jesteś żałosny! Wygląda na to, że jakaś tam Rosja jest ważniejsza dla ciebie od mnie, więc nie mamy o czym rozmawiać! Nienawidzę cię zrozumiesz! Zniszczyłeś mi życie! -nawet nie zauważasz, kiedy po twojej twarzy zaczyna spływać słona ciecz. 

-Teraz jesteś, byłaś i będziesz najważniejsza. Wiem za późno do tego doszedłem, ale ja naprawdę wciąż cię kocham. Nie potrafię nawet spojrzeć na inną kobietę. Nie mogę spać. Ciągle o tobie myślę, ciągle mi się śnisz, ciągle płaczę w poduszkę.Ann proszę daj mi jeszcze jedną szansę! 

Ta nutka żalu w jego głosie chyba przebiła lód w twoim sercu. Anastazja! Przecież ty go nadal kochasz! Cholera! To twoja jedyna szansa! Niepewnie unosisz głowę i patrzysz w osłupieni na jego twarz. On płacze. Dokładnie tak samo jak ty. Jego oczy wypełnia cholerny smutek, a ty nie możesz na to patrzeć. Naprawdę doprowadziłaś go do takiego stanu? Jeszcze nigdy w życiu nie widziałaś Nikolaya płaczącego. Nigdy nie był tak słaby i bezsilny jak teraz. Gdzie podział się twój Niko? Gdzie jego wesołe oczy, śmiejące się do ciebie każdego dnia tym czekoladowym odcieniem, gdzie ten anielski uśmiech,sprawiający, że miał wszystko o co cię poprosił? Co wyście narobili?! Nie możesz dłużej patrzeć jak on cierpi. Wiesz, że naprawdę boleśnie cię skrzywdził, ale wie już jaki popełnił błąd. Każdy w końcu zasługuje na drugą szansę. Wyrywasz się z jego uścisku i zwyczajnie oplatasz jego szyję dłońmi, tuląc się do niego najsilniej jak możesz. Zaskoczony Bułgar momentalnie zamyka cię w swoich silnych ramionach, a ty wtulasz się w niego niczym małe dziecko w rodzicielkę. Chyba czas rozpocząć życie obok właściwego faceta na właściwym miejscu. Przymykasz powieki i uśmiechasz się subtelnie, zdając sobie sprawę, że droga twojego jak i jego cierpienia się skończyła. Zaciągasz się zapachem jego intensywnych perfum, przypominając sobie jego woń. Dokładnie te same jakich używał dwa lata temu. Zarywasz głowę i spoglądasz w te jego ciemne, czekoladowe tęczówki, w których szaleją iskierki szczęścia. Chyba odrodził się twój Bułgar. Wspinasz się na palce i muskasz delikatnie jego wargi, po chwili czując jak odpowiada na twój gest. Ponownie zatapiasz się w porzeczkowym smaku jego ust. Spragniona jego warg przyciągasz Niko jeszcze bliżej siebie i wplatasz palce w jego ciemne włosy. Bułgar natomiast pieści językiem twoje podniebienie. Tak bardzo ci brakowało tych aksamitnych warg przylegających do twoich ust. 

-Wybaczam ci, Niko.-szepczesz, układając głowę na jego ramieniu. 

-Kocham Cię Nastka.-odpowiada ci także szeptem, muskając wargami twoją skroń. 

Wiesz, że czeka cię jeszcze rozmowa z twoim byłym już chłopakiem, ale teraz chcesz żyć tą chwilą. Nareszcie masz go przy sobie. Jego ramiona pozostaną nigdy niezastąpione. Czujesz nieprzyjemne zimno na palcu serdecznym. Natychmiast umiejscawiasz na nim swój wzrok, spoglądając z szerokim uśmiechem na widniejący na nim pierścionek, który przed chwilą wsunął tam Penchev. Unosisz wzrok i spoglądasz w jego przepięknie mieniące się ciemne tęczówki. Tak bardzo tęskniłaś za ich błyskiem. Skradasz z jego ust przelotny pocałunek i życzysz mu powodzenia.  

                                                ~*~
Takim oto sposobem losy Nikolaya, Anastazji i Wojtka dobiegły końca.  Teraz dopiero zdałam sobie z sprawę, że to już koniec tego bloga. Wcześniej jakoś tego nie czułam. Przepraszam was za wszystkie niepowodzenia na tym blogu. Czuję, że mój styl znacznie się na nim poprawił i zyskał naprawdę sporo. Ogólnie mówiąc czuję się spełniona. Wszystko poszło po mojej myśli. Było kilka rozdziałów po drodze, z których byłam niezadowolona, ale gdy czytałam wasze opnie zdawałam sobie sprawę, że trochę wybrzydzam. Nie było chyba aż tak źle :) Dziękuję wam za każdy komentarz <3 Kiedy je czytałam na moich ustach zawsze widniał szeroki uśmiech, a w sercu robiło się milutko ciepło. Jesteście Kochane :* Ta historia chyba zawsze będzie cząstką mnie i chyba nigdy o niej nie zapomnę :3 Naprawdę jestem z niej zadowolona i dumna z siebie, że dobrnęłam do jej samego końca. Przepraszam, że epilog taki krótki, ale od początku planowałam tylko tyle w nim napisać. Resztę możecie sobie sami dodać :) Jak będą dalej wyglądać losy Niko i Ann? To już zależy od waszej wyobraźni :) Jeszcze raz bardzo dziękuję każdej z was, która zostawiła po sobie ślad, zajrzała tu choć raz czy zaznaczyła jedną z reakcji :* Teraz biorę sobie tydzień wolnego i wracam niedługo, ale tym razem spotkamy się na Facundo i Magdzie :3 

Bo tylko w snach możemy być razem szczęśliwi...

Zapraszam także na mój duet z Lette ( dla której proszę zostawcie pierwszy komentarz), na którym zajmiemy się losami Wojtka, Matta i Kornelii ;3 

Całuję i do zobaczenia w sobotę na Wojtku &Matthew oraz w kolejną niedzielę na Facundo ;*

piątek, 7 sierpnia 2015

Dwudziesty pierwszy: Wojtuś nie baw się ze mną w ciuciu babkę.

Jęczysz głośno, przykrywając poduszką swoją pulsującą niemiłosiernym bólem głowę. Kto normalny dobija się po Sylwestrze o tak wczesnej porze?! Zirytowana zmieniasz pozycję na siedzącą i spoglądasz zaskoczona na wyświetlacz telefonu. Tylko Włodarczyk jest taki inteligentny! W ostatniej naciskasz zieloną słuchawkę i wskakujesz na parapet znajdującego się w twoim pokoju okna. Na Twoje usta wkrada się subtelny uśmiech, gdy w słuchawce rozlega się wesoły głos przyjmującego:

-Witaj słoneczko! Ktoś tu chyba za mocno zabalował! Kogoś żeś już wyrwała! Przyznaj się! 

-Witam największego imbecyla na świecie, który dzwoni o tak wczesnej porze! Chyba nikogo! Tylko z tego powodu dzwonisz?! By dowiedzieć się kogo uwiodłam?! - chichoczesz pod nosem. 

-Ja jestem największy filozof świata. Chyba o innym Wojtku pomyślałaś.-mówi oburzony.-Ktoś tutaj ma chyba kaca! No, ale nie po to dzwonie, by wytykać ci wczorajszą zabawę. Chciałbym ci życzyć moja droga i miła Anastazjo by ten rok był owocny dla twojej osóbki, spełnienia marzeń, chłopaka, który cię naprawdę pokocha oraz wielu dobrych chwil i by z twoich ust nie schodził ani na sekundę ten promienny uśmiech. Wszystkiego najlepszego w nowym roku! -mówi uradowany. 

-Dziękuję Wojtuś. -odpowiadasz z uśmiechem.-Tobie również spełnienia marzeń, wielu wspaniałych meczy w twoim wykonaniu, szerokiego uśmiechu na co dzień i pozytywnego nastawienia do życia oraz fajnej dziewczyny.

-Thanks you Ann!-krzyczy do słuchawki, a ty jesteś zmuszona ją odsunąć od ucha. 

Rozmawiasz z nim jeszcze przez kilkanaście minut, po czym zwlekasz się z parapetu i przyodziana jedynie w długą koszulkę sięgającą ci do połowy ud pojawiasz się na dole. Na szczęście matka Andersona wciąż przebywa u swojej przyjaciółki, dlatego też w spokoju możesz plątać się po mieszkaniu w takim stroju. Przekraczasz próg kuchni i spostrzegasz krzątającego się po jej wnętrzu Matthew, który smaży na patelni jajecznice. Mimowolnie mierzysz wzrokiem jego gołe plecy i tuż pod obojczykiem odszukujesz jego tatuaż przedstawiający pięć kół olimpijskich. Chwilę później brunet odwraca się w twoją stronę i posyłając ci anielski uśmiech stawia przed tobą talerzyk z posiłkiem, życząc ci smacznego. Kiedy jego dłoń niechcący muska twoje palce przed oczami migają ci momenty z wczorajszej nocy. Cholera! Czy ty wylądowałaś z nim w łóżku?! Nie, to niemożliwe! Przecież ty tego nie pamiętasz! Natychmiast spuszczasz wzrok i bawisz się widelcem, grzebiąc nim w jajecznicy, którą jest ci ciężko przełknąć przez gardło. Ostatecznie jednak odstawiasz opróżnione naczynie do zlewu i nalewasz sobie szklankę soku, opierając się o kuchenny blat. Przecież to nie mogło się stać... Jesteście przyjaciółmi, a przyjaciele ze sobą nie sypiają. Na twoją twarz wstępuje grymas, kiedy twoją durną łepetynę atakuję fala pulsującego cholernie mocno bólu. Siatkarz zauważa to i momentalnie pojawia się obok ciebie z aspiryną oraz szklanką wody. Posłusznie ją od niego przyjmujesz i pochłaniasz lek, opadając na salonową kanapę i przymykając powieki. Ciekawe czy twój przyjaciel cokolwiek pamięta z wczorajszej nocy, a właściwie już dzisiejszej? Czujesz jak kanapa ugina się pod ciężarem  ciała Amerykanina. Otwierasz oczy i przyglądasz się z zaciekawieniem jego twarzy. Matt wydaje się być wyraźnie zamyślonym. Nim jednak zauważasz a jego twarz zbliża się znacznie do twojej. Spoglądasz w jego obłędne błękitne tęczówki wypełnione ognikami szczęścia i przymykasz powieki. Jego aksamitne wargi smakują twoich miękkich ust, z każdą chwilą coraz bardziej pogłębiając pocałunek. Wplatasz palce w jego włosy i przyciągasz go jeszcze bliżej siebie. W końcu zasiadasz na jego kolanach okrakiem. Jego dłonie błądzą pod twoją koszulką, powodując niesamowity dreszczyk przeszywający twój kręgosłup. W końcu się jednak opamiętujesz i zeskakujesz z Andersona, opadając ponownie na kanapę, odsuwając się od siatkarza na znaczą odległość. Czujesz na sobie jego przeszywający wzrok, ale lekceważysz to. Cholera! Czego ciągle cię do niego ciągnie, ale jakaś wewnętrzna blokada zabrania ci na coś więcej?! 

-Matt co my do cholery robimy?!-unosisz wzrok i patrzysz na niewyrażającą emocji twarz Amerykanina. 

-Pragniemy się nawzajem. Ty czujesz do mnie coś więcej prawda?-bardziej stwierdza niż pyta. 

-Matt, bo ja... Ja się zwyczajnie boję. Nie chce po raz kolejny zostać skrzywdzona. Nie chce się w nic angażować. Jeszcze nie wyleczyłam się z tamtego związku. To prawda czuję do ciebie zdecydowanie coś więcej niż przyjaźń. -spuszczasz głowę. 

-Wyduś to z siebie Ann.-unosi delikatnie twój podbródek.-Nie oszukuj sama siebie. Nie możesz w sobie gromadzić tylu emocji, bo tak dłużej nie wytrzymasz. -mówi spokojnie. 

-Matt, kocham Cię.-wyznajesz z subtelnym uśmiechem.-Ja nie potrafię tego zatrzymać. Nie potrafię tego zwalczyć. Po prostu się w tobie zakochałam. To wszystkie przez ten twój cholerny urok, tą cholerną bliskość... Ja po prostu... Kocham Cię.- spoglądasz w jego lśniące tęczówki. 

Anderson momentalnie muska delikatnie twoje wargi, uśmiechając się pod nosem. Zawsze chciał to od ciebie usłyszeć i wreszcie mu się udało. Spełniło się jego marzenie. Odrywasz się od jego ust i wtulasz się w jego silne ramiona. Przymykasz powieki i wdychasz do swoich płuc zapach jego intensywnych perfum.  Uśmiechasz się nikle, czując ulgę. Może i nie będziecie razem, gdyż zwyczajnie nie chcesz się na razie z nikim wiązać, ale chcesz napawać się tą chwilą, tu i teraz. Układasz głowę na jego ramieniu i tak po prostu wsłuchujesz się w jego miarowy oddech. 

-Jesteś najcudowniejszą kobietą jaką w życiu spotkałem.-szepcze do twojego ucha i całuje cię subtelnie w skroń. 

Mimowolnie kąciki twoich ust wędrują ku górze. Unosisz wzrok i skradasz z ust bruneta przelotnego całusa, zeskakując z jego kolan. Czas się ogarnąć i spakować na wieczorny samolot. 

                                                    ***
Z uśmiechem na ustach podążasz w kierunku Energii, gdzie obiecałaś się stawić niejakiemu Włodarczykowi. Machasz z uroczym śmiechem pod nosem w stronę przyjmującego, a Wojtek natychmiast pojawia się obok ciebie i zamyka cię w swoim silnym uścisku. Muskasz ustami jego policzek, witając się z  nim i życząc mu powodzenia. Trochę do Bełchatowa masz, ale warto było tu przyjechać. Dość spory kawał czasu nie widziałaś się z brunetem i powoli zaczynało ci już brakować jego towarzystwa. Uradowana opadasz na miejsce tuż niedaleko band reklamowych i śledzisz rozgrzewkę bełchatowian tuż przed meczem z Politechniką Warszawską. Co jakiś czas machasz do zawodników, parskając śmiechem na dolatujące do ciebie kłótnie Kłosa i Wrony czy też żarty Winiarskiego, które opowiada swojemu wiernemu przyjacielowi, Wlazłemu. Uwielbiasz atmosferę panującą w rzeszowskim Podpromiu, ale Energia także ma swój urok, który teraz przed tobą ukazuję. Oczarowana ilością kibiców, którzy powoli zaczynają wypełniać obiekt sportowy postanawiasz wykonać kilak zdjęć. W między czasie spotykasz się przy bandach z żoną kapitana PGE Skry Bełchatów. Paulina jak zwykle obdarowuje cię swoim ciepłym uśmiechem, opowiadając kilka sytuacji, które cię ominęło podczas pobytu w Stanach. Na szczęście udało ci się dojść do porozumienia z Matthew, który po moim swoich czuć jest i będzie twoim przyjacielem. Chwilę po twoim wyjeździe wpadła mu w ramiona poturbowana przez niego brunetka o podobno czekoladowych  i nieziemskich oczach, które go w nim urzekły i niemal natychmiast zwaliły z nóg. Kiedy ci opowiadał o swoich odczuciach podczas spotkania z niejaką Amelie nieźle się uśmiałaś. Taki pewny siebie przystojniak, a jak spotkał miłość swojego życia tak nieśmiały i spanikowany. Co ta miłość robi z ludźmi! Po dość długiej rozmowie z panią Wlazły wracasz na swoje miejsce i nie opuszczasz go już do samego początku spotkania. Wszyscy kibice pszczółek zawzięcie kibicują swojej drużynie, która naprawdę nieźle miażdży warszawski zespół. Nim się oglądasz, a uradowany Wojtek podbiega do ciebie i dedykuje ci swoją nagrodę MVP. Natychmiast zaprzeczasz, ale wiesz doskonale, że on nie odpuści. Ostatecznie ze statuetką opuszczasz bełchatowską halę i czekasz na przyjmującego tuż przy drzwiach. W tym czasie coraz to więcej zawodników opuszcza szatnie i napotyka cię na swojej drodze, wymieniając kilak zdań. Dłużej udaje ci się porozmawiać z Michałem, który opowiada ci jak to Wojtek chodził cały w zamyślony, jak to też nieraz oberwał od niego piłką w twarz, gdyż myślami był zupełnie gdzie indziej. Nieco skrępowana jedynie śmiejesz się nerwowo, przekazując mu pozdrowienia od Matta. Stoicie tak dość długo, dopóki zniecierpliwiona Dagmara nie naciska na klakson Citroena. Parskasz śmiechem, spoglądając roześmiana na twarz zawodnika z numerem trzynaście. Zmieszany Winiarski drapie się jedynie po głowie i przeprasza cię za zachowanie swojej wybranki życiowej, znikając ci po chwili z zasięgu wzroku. Nadal chichoczesz cicho, przypominając sobie groźne teksty wykrzykiwane przez szatynkę z za samochodowego okna. W tym właśnie oto momencie ktoś zasłania ci oczy, a ty jedynie uśmiechasz się szeroko, doskonale rozpoznając te perfumy. 

-Wojtuś nie baw się ze mną w ciuciu babkę.-rzucasz roześmiana. 

-Nie miałem jeszcze okazji cię porządnie wyściskać.-rzuca wesoło i zamyka cię w swoich ramionach. 

Uśmiechasz się pod nosem, tuląc się do bruneta. Po dłuższej chwili wsiadacie do środka transportu należącego do Włodiego i opuszczacie parking obiektu sportowego. Droga mija wam w ciszy, gdyż Wojtek wydaje się być skupiony na drodze, a ty na podziwianiu zimowego krajobrazu Bełchatowa za oknem. W końcu docieracie jednak pod dom Włodarczyka. Siatkarz z uśmiechem zaprasza cię do mieszczącego się naprzeciw jego mieszkania baru "Dobre Smaki", gdzie całą drużyną wpadają na obiady. Chętnie przystajesz na jego propozycję, gdyż twój żołądek upomina się o posiłek. Włodarczyk zamawia wam ulubione przez niego w lokalu danie i życzy ci smacznego. Ze śmiechem pochłaniasz swoją porcję pierogów, podziwiając wpieprzającego w najszybszym tempie świata kolację Wojtka. 

-Co cię tak bawi?- mówi z naładowaną do pełna buzią. 

-A mama cię nie nauczyła, że się z pełną buzią nie mówi?--szczerzysz się do niego. 

-Może. No dowiem się co jest powodem twojego rozbawienia? 

-Twoja postać Wojtuś. A szczególnie to, że zaraz się udławisz jak dalej będziesz tak pochłaniał te pierogi.

-No co? Po prostu jestem głodny.-rzuca obojętnie. 

Kelnerka odbiera od was puste talerze i wręcza dwa kubki gorącej czekolady. Oplatasz naczynie dłońmi, spoglądając z ciepłym uśmiechem w ciemne tęczówki siatkarza, wypełnione chochlikami szczęścia. Upijasz łyk parującego napoju i wsłuchujesz się w wypełniającą lokal muzykę. Delikatnie podrygujesz nogą do rytmu, stukając palcami o blat stolika. Włodarczyk posyła ci roześmiane spojrzenie i odstawia pusty kubek na bok, czekając aż ty opróżnisz swój. Po kilkunastu minutach ubezpieczeni w ciepłe kurtki, czapki oraz rękawiczki decydujecie się na spacer po pogrążonym w zmroku Bełchatowie. Tuż obok Wojtka przemierzasz ulice miasta, wpatrując się w ciemne niebo, na którym widnieje miliony lśniących gwiazd. W jego towarzystwie czujesz się naprawdę błogo. Uwielbiasz spędzać z nim czas. Wtedy nie myślisz o żadnych otaczających cię problemach a żyjesz chwilą. W pewnym momencie przyjmujący przerzuca ramie na twoje plecy i przyciąga cię do siebie. Wymieniasz z nim przelotne spojrzenie i z ułożoną na jego ramieniu głową napawasz się urokiem miasta ustrojonego różnorakimi lampkami bożonarodzeniowymi. Nagle z nieba zaczynają spadać płatki śniegu formujące się w różne kształty i wirujące na wietrze. Uśmiechasz się pod nosem, kiedy jeden z nich trafia na twoją twarz, topiąc się na niej. Zdejmujesz jedną z rękawiczek i wyciągasz przed siebie dłoń, pozwalając by biały puch gościł na twojej ręce. Uwielbiasz zimę. Jest taką piękną porą roku. Wojtek także wydaje się być zafascynowany spadającym z nieba białym puchem, kończącym drogę u waszych stóp. Wyplata delikatnie płatek z twojego zwisającego niedbale kosmyku włosów, tym samym skupiając twoją uwagę. Odwracasz twarz w jego stronę i uśmiechasz się do niego ciepło. Wtedy jego ciepłe wargi lądują na twoich ustach, muskając je delikatnie, a także tym samym ogrzewając. Wojtek odrywa się od ciebie, posyłając ci delikatny uśmiech. Ty także odwzajemniasz ten gest i odwracasz wzrok w drugą stronę. Nie odepchnęłaś go. Chyba zaczynasz coś do niego czuć. 

-Ann muszę ci coś powiedzieć.-ciszę panująca pomiędzy wami przerywa siatkarz. 

-Tak?-spoglądasz na niego niepewnie. 

-Kocham Cię.-szepcze, posyłając ci niepewny uśmiech. 


Kilka miesięcy później-czerwiec 2016
                                                     
Ze śmiechem wdrapujesz się po schodach na swoje piętro, prosząc Olę o otwarcie twoimi kluczami mieszkania. Na szczęście w skutek podpalenia nie ucierpiało zbyt wiele przedmiotów i możesz tutaj spokojnie dalej mieszkać. Milena została złapana przez policje już spory czas temu i za podpalenie oraz groźby siedzi teraz w rosyjskim więzieniu i spędzi tak czas przez blisko pięć lat. Uradowana wpadasz do środka mieszkania i pozbywasz się kurtki oraz butów, podążając w kierunku kuchni. Za chwilę w twoim mieszkaniu ma się zjawić Włodarczyk wraz z Nowakowskim. Ty tymczasem podskoczyłaś sobie z Olą do pobliskiego marketu by przygotować coś dla tych głodomorów do jedzenia. Wreszcie zaczęło ci się układać w twoim życiu uczuciowym i jesteś naprawdę szczęśliwa przy boku Wojtka. Jak tylko może zawsze cię odwiedza, a ty także do niego często wpadasz. Uśmiechnięta od ucha do ucha przekraczasz próg kuchni i wołasz za sobą panią Nowakowską. Blondynka zmęczona wykłada swoje łydki na jedno z krzeseł mieszczących się przy kuchennym stole i rozmasowuje je powoli, krzywiąc się przy tym znacznie. Coraz częściej doskwiera jej zmęczenie, a na męża nie może za bardzo liczyć, gdyż chłopcy przygotowują się pełną parą do Igrzysk Olimpijskich w Rio de Janeiro. Twoje przyjaciółka spodziewa się dziecka, a Piotrek gdy tylko może chwali się tym przy każdej możliwej okazji, wypinając dumnie pierś. Prawdopodobnie będzie to dziewczynka, która za pewne będzie tak piękna jak jej mamusia. Uśmiechasz się ciepło do swojej towarzyski, kiedy zaczyna gładzić dłońmi zaokrąglony brzuch. Z tego co pamiętasz to już siódmy miesiąc. Chwilę później zabierasz się za przygotowanie dla waszej czwórki, a właściwie trójki pizzy, gdyż Ola musi się zdrowo odżywiać. Gdy ciasto ląduje już w piekarniku po wnętrzu mieszkania roznosi się denerwująca melodyjka. Uśmiechasz się pod nosem i ruszasz w kierunku drzwi. Otwierasz je zamaszystym ruchem i niemalże piszczysz na widok bruneta. Piotrek mija was ze śmiechem, a ty uradowana wzbijasz się na palce i obejmując szyję siatkarza dłońmi zatapiasz się w jego aksamitnych wargach. Wojtek mruczy zadowolony i łapie cię za pośladki, pozwalając ci opleść jego pas nogami. Pogłębia pocałunek, pieszcząc twoje podniebienie swoim językiem. Po chwili jednak zeskakujesz z jego pasa i odrywasz się od jego ust, przypominając sobie o małżeństwie siedzącym w kuchni. Wtulona w bok Wojtka zjawiasz się w pomieszczeniu i opadasz na wolne krzesło, układając głowę na barku siatkarza. Włodarczyk przeczesuje palcami twoje długie, ciemne włosy, a ty uśmiechasz się pod nosem, wsłuchując się w rozmowę siatkarzy i blondynki. Chwilę później chłopaki i ty zajadacie się przygotowaną przez ciebie pizzą, a Ola zjada jarzynową sałatką. 

-Ja nie wiem! Jak można mi było nie powiedzieć o tak pięknej parze! -oburza się Pit.

-Nie powiedziała ci, bo ty z tym swoim językiem poleciałbyś do radia i rozgłosił wszystkim w całej Polsce.-wystawia mu język Aleksandra. 

-Nie prawda!-broni się Piotrek.-Jak się z tobą zaręczyłem to nie poleciałem do radia ani TV. 

-No, ale napisałeś na Facebooku. Bo te twoje fanki są ważniejsze od mnie.

-Przesadzasz Olciu.-muska ustami nos swojej żony blondyn.- Ile już razem? 

-Pół roku wybiło tydzień temu.-odpowiadasz z uśmiechem, splatając palce z palcami Wojtka. 

-Jak wyście się ukrywali?! - pyta zdziwiony Nowakowski. 

-Normalnie Piotruś. Wystarczyło uważać na paparazzi. - szczerzy się Włodarczyk. 

Kilka godzin później jesteście już całkowicie sami. Wojtek od razu korzysta z okazji i przysysa się do twojej szyi, obdarowując ją pocałunkami.  Mruczysz zadowolona, odchylając głowę do tyłu i przymykając powieki. Po chwili przenosi się na twój odkryty obojczyk, drażniąc ją swoimi wargami. Cholera! On to cię umie podejść. Chwilę później jego dłonie błądzą po twoich plecach, a usta odnajdują twoje wargi, zatapiając się w nich. Włodarczyk ujmuje w dłonie twoje pośladki, ściskając je mocno, a z twojego gardła wydobywa się głośny jęk. Oplatasz nogami jego pas, pozwalając mu prowadzić was do sypialni. Uśmiechasz się pod nosem, kiedy siatkarz układa cię delikatnie na łożu małżeńskim i przygniata swoim ciężarem. Wasze pocałunki stają się coraz bardziej zachłanne. Nim się oglądasz a twoja koszulka ląduję na podłodze, a Wojtek siłuje się z zapięciem od twojego stanika. Po chwili i on do niej dołącza. Tym samym zostajesz tylko w spodenkach, które pan Julian zostawia sobie na deser. Jego usta przenoszą się na twoje piersi, które obdarowuje pocałunkami. Uśmiechasz się pod nosem, rozkoszując się tą chwilą. Tak bardzo go pragniesz. Czujesz jak po twoim kręgosłupie gna dreszczyk podniecenia, kiedy twój chłopak drażni językiem twój pępek. Jęczysz cicho, a gdy wsuwa język pod gumkę twoich majtek niemalże krzyczysz. Cichy śmiech Wojtka dociera do twoich uszu, a twoje spodenki wraz z majtkami lądują na podłodze. Siatkarz zadziera głowę i spogląda na ciebie z iskierkami wypełniającymi czekoladowe tęczówki oraz pożądaniem. Kiedy łączycie się w jedność z twojego gardła wydobywa się krzyk. Chyba jutro nie wyjdziesz z tego mieszkania ze wstydu. Za pewne dotarł on do każdego sąsiada na twoim piętrze. Śmiejesz się jedynie cicho na tą myśl i wijesz się pod ciałem Włodarczyka. Wbijasz paznokcie w jego plecy i urozmaicasz je w czerwone ślady. On jest niesamowity. Jego usta wciąż są zespawane z twoimi, powodując że zaczyna brakować ci tchu. Po dłuższej chwili opada obok ciebie, a ty wtulasz się w jego ciało, uśmiechając się nikle. 

-Kocham Cię, Ann.-muska ustami twoją skroń. 

-Ja ciebie też, Wojtek.-mruczysz sennie i odpływasz do krainy Morfeusza. 

                                                       ~*~
No i macie tego Włodarczyka do woli :D Nareszcie zaspokoiłam wasze potrzeby ( i wcale nie seksualne) ? ^^ Tak oto prezentuje się ostatni rozdział na tym blogu ;) Już w niedzielę epilog, a później postanowiłam zrobić sobie tygodniową przerwę od pisania :3 Muszę pozbierać myśli jeśli chodzi o historie Facu i nieco odpocząć, bo to pisanie co dwa dni trochę mnie zmęczyło :P No, ale chciałam jak najszybciej zakończyć tą historię i wyruszyć z Conte ;) Jutro rusza duet z Nicollate, do którego ( jeśli mi pozwoli) dam wam później linka ;)  Co tu dużo mówić :D Od mnie to chyba tyle ;) No i oczywiście wszyscy dzisiaj punkt 20:00 przed telewizory i kibicujemy skoczkom oraz siatkarzom :3 #goPolska 
<3 Pozdrawiam i do epilogu ( w niedzielę) ;* 


środa, 5 sierpnia 2015

Dwudziesty: Oni wyraźnie mają się ku sobie

Śniesz sobie o kolejnej awanturze Piotrka i Oli z uśmiechem pod nosem, kiedy nagle coś ciężkiego opada na twoje nogi, powodując twój głośny jęk bólu. Wściekła natychmiast unosisz powieki ku górze i mierzysz osobnika siedzącego na twoich łydkach morderczym wzrokiem. Cholera! Czy już nawet w ostatni dzień roku nie możesz się wyspać?! Chwytasz w dłonie swoją poduszkę, która po chwili ląduję na ramieniu Amerykanina. Anderson parska śmiechem, oplatając palcami twój nadgarstek i przyciągając cię na swoją stronę. Po chwili leżysz już całkowicie odkryta obok jego umięśnionego ciała, zanosząc się niemiłosiernie głośnym śmiechem. Jak ty nie cierpisz, kiedy on cię łaskocze! Ocierasz kciukiem łzy w kącikach twoich oczu, błagając o zaprzestanie przez bruneta tej tortury. Matthew wreszcie cię puszcza, robiąc do ciebie słodkie oczka, a ty momentalnie zeskakujesz z łóżka i łapiesz w dłonie miotłę stojącą w kącie. Nie masz pojęcia skąd ona się tu wzięła, ale wiesz, że na pewno ci się przyda. Z szerokim uśmiechem odwracasz się w stronę przyjaciela i już po chwili pokonujesz stopnie, nie chcąc stracić go z oczu. Wychylając głowę, chowa się za swoją rodzicielką, błagając ją o pomoc. Nancy spogląda na was roześmiana, kręcąc z cichym chichotem głową. Dziękujesz rodzicielce brunetka, kiedy odsłania ci jego wysoką sylwetkę i siadasz na nim okrakiem, przygważdżając go do podłogi. W oto momencie drzwi domu otwierają się, a chwilę później w progu kuchni staje uśmiechający się cwanie Taylor. 

-Uchu! Anderson co to za podchody! A mówiłeś, że łączy was tylko przyjaźń!- porusza śmiesznie brwiami przyjmujący. 

-Ty też chcesz zasmakować tej miotły na swoim tyłku?-odwracasz głowę w stronę Sandera, ukazując mu rządek śnieżnobiałych perełek. 

Gość unosi ręce w geście obrony i przygląda się wam ze śmiechem. Matthew błaga cię byś z niego zeszła, a ty jedynie z każdym słowem przysuwasz do jego twarzy miotłę. Nie zamierzasz mu odpuścić. Nie będzie cię wyrywał z tak słodkich i przezabawnych snów. 

-O nie kochany! Nauczysz się, że mnie się nie wyrywa ze snu.-wystawiasz mu język. 

Nagle młodszy siatkarz pojawia się za twoimi plecami i odciąga cię od Andersona. Zirytowana stratą takiej okazji zaciskasz dłonie w pięści i odwracasz się w kierunku Taylora. Ten jednak znienacka chwyta cię za dłonie, a Matthew podrywa się z podłogi i ujmuje w ręce twoje nogi. Obaj sportowcy podążają w kierunku drzwi tarasowych. Piszczysz na całe gardło, domyślając się do czego dążą. Klniesz głośno, grożąc im że jeśli władują w tę zaspę to będzie koniec ich życia. Kołyszą delikatnie twoim ciałem, szykując je do rzutu w ich cel. Starasz się wyrwać, ale z tymi idiotami nie masz szans. W ostatniej chwili jednak Anderson rozkazuje waszemu towarzyszowi cię puścić i po chwili stoisz już na tarasie przysypanym mokrym puchem całkowicie nagą stopą. Pośpiesznie znikasz we wnętrzu domu, trzęsąc się z zimna. Co imbecyle! Zatrzaskujesz za sobą drzwi łazienki i wskakujesz pod prysznic, po chwili czując jak strumień gorącej wody przywraca twoje ciało do normalności. Owijasz się przyjemnym w dotyku ręcznikiem i ruszasz w drogę do swojego pokoju. Na korytarzu napotykasz się na Taylora, który wodzi za tobą wzrokiem. 

-Albo przestaniesz się na mnie gapić, albo twoje oczy wylądują na tej ścianie.-grozisz mu, a on pośpiesznie znika za drzwiami pokoju Andersona.

Uśmiechasz się usatysfakcjonowana i przekraczasz próg swojego lokum. Opadasz leniwie na miękki materac i wzdychasz głośno. Tak ci się nie chce ruszać. Najlepiej zostawiłabyś te przygotowania chłopakom, ale nie masz wyjścia. W końcu podnosisz swoje pośladki z łóżka i wyjmujesz z szafy luźną bluzkę oraz leginsy. Włosy związujesz w wysokiego kucyka, a rzęsy poprawiasz czarną maskarą. Kiedy twój żołądek przypomina o swoim istnieniu pojawiasz się w kuchni, gdzie czeka już na ciebie omlet przygotowany przez bruneta. Obojętnie przechodzisz obok posiłku i wyciągasz z lodówki jogurt. Sander chichocze pod nosem, przyglądając się twoim poczynaniom, a Matt opiera się nonszalancko o kuchenny blat, spoglądając na ciebie z pobłażaniem. 

-Ann już byś przestała!-wzdycha starszy mężczyzna. 

Obdarzasz go jedynie obojętnym spojrzeniem i powracasz do pochłaniania swojego śniadania. Taylor niemalże spada z krzesła na widok miny Andersona. Pośpiesznie zalewasz wrzącą woda malinową herbatę i opuszczasz kuchnie, chcąc jak najszybciej uciec od źródła tego denerwującego śmiechu. Czy on nie słyszy swojego oślego śmiechu? Chyba go matka z wadą słuchu urodziła. 

                                                        ***
Uśmiechasz się pod nosem, stojąc przed drzwiami swojego rodzinnego domu. Jesteś cholernie szczęśliwy, że te kilka dni spędzisz właśnie z braćmi i rodzicami. Chciałbyś mieć przy swoim boku jeszcze pewną brunetkę, ale nie masz odwagi się do niej odezwać po tym wszystkim. Przez twoją głupotę straciła dziecko, została zraniona i w pełni rozumiesz, że nie chce cię już nigdy więcej widzieć. Ty jednak nadal ją kochasz. Twoje rozmyślenia przerywają ramiona rodzicielki, w których cię zamyka. Śmiejesz się cicho pod nosem, witając się z nią całusem w policzek. Chwilę później po twoim wejściu do środka do salonu wtargają dwaj bliźniacy, którzy rzucają się na ciebie i takim to sposobem lądujesz na salonowych panelach. Parskasz śmiechem, przytulając ich do siebie i prosząc o gram tlenu. Wreszcie stajesz na nogach i rozpoczynasz rozmowę z Rozalinem oraz Chono. W trójkę podążacie stopniami ku górnemu korytarzowi, by po chwili zniknąć za drzwiami twojego pokoju. Rzucasz walizkę w kąt i opadasz bezwładnie na łóżko, przymykając powieki. Kiedy prawie już odpływasz do krainy snu swoją rozmowę kontynuują bracia. Wzdychasz głośno i niechętnie wypowiadasz:

-Wiem, że się za mną stęskniliście, ale będziemy mieli jeszcze okazje porozmawiać. A teraz chce się przespać, by normalnie funkcjonować wieczorem.

-A no jasne! Idziemy Chono, bo nie będzie miał energii kobitek wyrywać!-puszcza ci oczko Rozalin. 

Śmiejesz się pod nosem i przykładasz głowę do poduszki, odpływając do krainy Morfeusza. Jesteś tak cholernie zmęczony podróżą. 
Wypoczęty rozciągasz się leniwie i zbiegasz na dół  w celu zaspokojenia głodu. Svietlana stawia przed tobą talerz z kawałkiem pizzy i uśmiecha się ciepło,życząc ci smacznego. Muskasz ustami policzek rodzicielki i zajadasz się ze smakiem przekąską. Chwilę później do domu wpadają twoi bracia wraz ze swoimi partnerkami, skacząc uradowani. Jak widać są już w wyśmienitych nastrojach do zabawy. Uśmiechasz się szeroko do Eleny i Mariji, wstając od stołu i przytulając je delikatnie. Chłopaki znikają w swoich pokojach, a ty siedzisz z ich dziewczynami i toczysz z nimi swobodną rozmowę. Aż w końcu Elena Rozalina natrafia na drażliwy dla ciebie temat. Wyraźnie robisz się zdenerwowany, kiedy wypytuje cię o nieobecność Ann w twoim domu. Unikasz jej wzroku, ale w końcu ona układa rękę na twojej smukłej dłoni, tym samym przywołując na swoją twarz twój wzrok. Przygląda ci się bacznie, zachęcając do opowiedzenia tego co się wydarzyło. Jedyną osobą, której opowiedziałeś o swoich problemach z Polką była Milena, ale ona zwyczajnie fałszywą osobą. Wiesz, że rudowłosej możesz zaufać. W końcu decydujesz się jej opowiedzieć swoją historię, nie pomijając nawet opowiastki o Rosjance.  El radzi ci o nią zawalczyć. Chcesz to zrobić, ale nie wiesz w jaki sposób. Po dłuższej chwili w salonie pojawia się sylwetka Rozalina, który skrada całusa z ust swojej wybranki, a kilka minut później do waszej paczki dołącza Chono. Wtedy ty znikasz we wnętrzu swojego pokoju i zmieniasz ubrania na przygotowany wcześniej zestaw. Koszula w czerwono, czarną i białą kratkę, sięgająca ci do łokci, czarne dżinsy i najwygodniejsze na świecie białe Nike. 
Z uśmiechem pod nosem wywijasz na parkiecie z jakąś blondynką, która ma naprawdę kuszące ruchy. Obracasz ją wokół własnej osi, czując jak do twoich nozdrzy wdziera się woń jej słodka woń. Jej sukienka wiruję, a ty masz ochotę przez chwilę ochłonąć. Przepraszasz twoją partnerkę i udajesz się w stronę baru. Posyłasz Chono wdzięczny uśmiech, kiedy podsuwa ci pod nos wypełnioną kolorową cieczą wysoką szklankę. Przykładasz do ust słomkę i pociągasz spory łyk, by po chwili ponownie wrócić na parkiet. Tym razem w twoje ramiona wpada szatynka, w czarnej krótkiej kreacji, uwydatniającej jej doskonale wyrzeźbione nogi. Szepczesz jej do ucha właśnie o nich komplement i czujesz jak oddech gwałtownie przyśpiesza. Och jak ta twoja bliskość działa na kobiety! Kilkanaście minut później tańczysz już w trójkę z braćmi, bawiąc się na całego. Chyba alkohol w twoich żyłach się odzywa. 

                                                   ***
Zgrabnie poruszasz biodrami do testowanej przez Lotmana muzyki, śmiejąc się pod nosem z miny Andersona. Zdążył cię już udobruchać truskawkami w bitej śmietanie. Nie masz pojęcia skąd je wytrzasnął, ale najważniejsze, że mogłaś zasmakować tej przyjemności. Obracając się wokół własnej osi wpadasz do kuchni i tanecznym krokiem przemierzasz salon, by ułożyć na stole miskę z czipsami. Taylor lata z kamerą i dodaje epickie teksty, upamiętniając pierwszy Sylwester w  domu Andersona, chcąc być niczym Ignaczak. Uśmiechasz się szeroko do obiektywu, zasłaniając go dłonią i mówiąc, by dał sobie spokój. Sander niechętnie przystaje na twoją propozycję i żegna się z waszym towarzystwem, by się przygotować. Zmęczona opadasz na kanapę, popijając swój ukochany sok. Nim się orientujesz a ze szklanki upija ci napój Matt. Posyłasz mu groźne spojrzenie i wyrywasz naczynie z jego dłoni, ale wtedy ciecz opada na twoje leginsy. Wściekła stawiasz obiekt na stoliku i wypadasz z salonu prosto do pokoju. Tuż za tobą biegnie Amerykanin, przepraszając cię za to. Ty jedynie grozisz mu, że jak się od ciebie nie odwali to nie dożyje imprezy. Ten uroczy uśmiech wkradający się na jego usta zaczyna cię powoli irytować. Zamykasz mu drzwi przed nosem i rzucasz się na łóżko, myśląc nad zemstą. Wtedy przypominasz sobie o zawartości na twoim laptopie, którego otwierasz i wybuchasz śmiechem na widok zdjęć twojego przyjaciela. Facet, którego goni trzydziestka śpi z misiem przy boku. Z cwanym uśmieszkiem zacierasz ręce i zamykasz komputer, zabierając się za przygotowania do uroczystości powitania nowego roku. Z sukienką przewieszoną przez ramie oraz butami i kosmetyczką znikasz za drzwiami łazienki. Układasz swoje rzeczy na pralce i odkręcasz korek z ciepłą wodą. Zsuwasz z siebie upaćkane sokiem leginsy oraz bluzkę, wskakując do wanny. O niczym innym teraz nie marzysz jak o gorącej kąpieli. Zagłębiasz się w bieluśkiej pianie i mruczysz pod nosem zadowolona. Spędzasz tak jakieś pół godziny, po czym owinięta w biały ręcznik przysiadasz na rogu wanny i malujesz swoje paznokcie na krwisty czerwony. Po ich wyschnięciu zabierasz się za suszenie wcześniej umytych włosów, a następnie ubierasz na siebie kreację oraz rajstopy i szpilki. Włosy postanawiasz zakręcić i już po chwili fala loków opada na twoje odsłonięte plecy. Wykonujesz delikatny makijaż oczu oraz uwydatniasz pełne usta czerwono-krwistą szminką, po czym spoglądasz na swoje odbicie w lustrze. Zadowolona z efektu końcowego spryskujesz się mgiełka do ciała i opuszczasz pomieszczenie. Po drodze mijasz zawadiacko uśmiechającego się Matthew, który również postanawia się odświeżyć. Gotowa przysiadasz na sofie w salonie i przeglądasz socjal media. Twój przyjaciel w końcu pojawia się na dole, a tobie zapiera dech w piersiach. Amerykanin ubrany w długą koszulę o wzorze delikatnych pasków, krzyżujących się w biało-niebieskie kratki oraz ciemne jeansy staje przed tobą, uśmiechając się urzekająco. Naprawdę wygląda nieziemsko. Gdyby nie był twoim przyjacielem brałabyś go... Ann! O czym ty myślisz?! Coś nie tak z główką?! Przecież nawet niczego nie wypiłaś! Och! Podrywasz się z miejsca i podchodzisz do bruneta, oznajmiając mu że macie równe pół godzinki na dotarcie do mieszkania Sandera. Przy okazji pochwalasz także jego wygląd, na co on odpowiada ci tym samym, muskając twój policzek.  Przyodziani w ciepłe kurtki i inne zimowe akcesoria zasiadacie do Opla siatkarza, wyruszając w drogę. Piętnaście minut później drzwi otwiera wam Samanta, informując że jej partner jeszcze nie gotowy. Twoje oczy sięgają wielkości pięciozłotówek, kiedy wsłuchujesz się w jej słowa. Matt ma z ciebie niezły ubaw. To ten zboczony imbecyl ma dziewczynę?! To po jaką cholerę cię podglądał i ślinił się na twój widok?! Dobra, Dudzicka nieważne. To było kiedyś. Przekraczasz próg mieszkania przyjmującego, po którym roznosi się stukot twoich szpilek. Czujesz na sobie ciężki wzrok Andersona, ale ignorujesz ten fakt, zagłębiając się w mieszkanie i przyglądając różnorakim fotografiom. Na widok dwóch malców kąpiących się razem w wannie parskasz śmiechem. Matt spogląda na ciebie z wyrzutem, a ty unosisz brwi.

-To ty?- nie dowierzasz. 

-A owszem. Wiem, wiem, dziwnie to wygląda kąpać się z kolegą w jednej wannie, ale moja mama przyjaźni się z matką Tay'a. -wyjaśnia ci. 

Kiwasz jedynie głową na znak zrozumienia i wracasz do podziwiania fotografii. Nareszcie dołącza do was młody siatkarz i wraz z partnerką wpakowuje się do samochodu twojego przyjaciela. Kilkanaście minut później z państwem Lotman w składzie także docieracie do domu Andersona. Po zadecydowaniu o kolejności płyt  oraz sprawdzeniu czy wszystko jest na swoim miejscu rozpoczynacie imprezę. DJ Lotman zapuszcza pierwszą piosenkę, a ty wraz z dziewczynami kołyszecie biodrami przywołując do siebie chłopców. Matthew niemal, że biegnie w twoją stronę na co Jasmine i Samanta chichoczą pod nosem. Z każdą minutą dołączają do was kolejni reprezentacji USA w siatkówce. Tanecznym ruchem przedzierasz się przez zebranych w salonie ludzi i kołyszesz kusząco biodrami, nie wiedząc że twoje poczynania śledzą niebieskie tęczówki siatkarza. Stukasz pośladkami o tyłki partnerek siatkarzy, parskając wraz z nimi śmiechem. Dla rozluźnienia wlewasz w siebie kieliszek przytaszczonej przez Paula Żubrówki i wracasz do zabawy. Tańczysz swobodnie pomiędzy gośćmi, aż w pewnym momencie czujesz na swoich biodrach czyjeś zaciskające się dłonie. Z ukradkowym uśmiechem na ustach odwracasz się w stronę Andersona i splatasz wasze palcem, tym samym przystając na jego propozycje. Okręca cie wokół własnej osi, sprawiając, że twoja rozkloszowana, pudrowa sukienka podwiewa lekko. Uśmiechasz się szeroko, spoglądając w iskrzące obłędne błękitne tęczówki. Twoje towarzystwo chyba naprawdę sprawia szczęście Amerykaninowi. Kiedy piosenka się kończy ty przysiadasz do stołu, pochłaniając kolejną dawką polskiego alkoholu i wracasz na parkiet, ponownie przy boku bruneta. Tym razem ani trochę skrępowana, a wręcz pewna siebie i roześmiana ocierasz się zmysłowo o uda siatkarza, posyłając mu słodkawy uśmiech. Matthew odwzajemnia twój gest, tańcząc równie niegrzecznie jak ty.  Drażni skórę zagłębienia twojej szyi swoim ciepłym oddechem, a nozdrza wdzierają do środka jego intensywną woń. W pewnym momencie oplata palcami twój drobny nadgarstek i odwraca cię w kierunku swojej twarzy. Na swojej drodze napotykasz jego błyszczące niczym gwiazdy błękitne tęczówki. Toniesz w ich głębi i uśmiechasz się pod nosem, poddając się jego szaleńczym obrotom, a nawet przejazdowi twojej sylwetki między krokami. Śmiejesz się wesoło, kręcąc głową na co Anderson jedynie wzrusza ramionami z czarującym uśmiechem. 

-Oni wyraźnie mają się ku sobie.-stwierdza z bananem na twarzy Paul. 

-Przesadzasz.-krzyżuje ręce na piersiach Russell. 

-Serio?! No popatrz jak patrzą sobie w oczy. Hipnotyzujące spojrzenie. To objaw zakochania.-broni się latający człowiek. 

-Tylko nie mów, że chcesz ich ze sobą zeswatać? - do rozmowy dołącza się Max. 

-A czemu by nie? Przecież Ann jest wolna, a Penchev ma ją wyraźnie gdzieś. Nie mam pojęcia co się dzieje z tym chłopakiem. -wzdycha najstarszy z tej trójki. 

-Paul, dajże mu spokój. Skoro się w niej zakochał,a jest romantykiem to jej to wyzna, a może nawet już to zrobił. -odzywa się po dłużej chwili Aaron. 

-Ty tam młody gówno wiesz.-wystawia mu język były Resoviak.

-Mam dziewczynę, która jest ze mną szczęśliwa.-szczerzy się przyjmujący. 

-A ja żonę. Koniec rozmowy. Lepiej zacznijmy działać. 

Środkowy oraz młodszy przyjmujący jednocześnie uderzają się otwartymi dłońmi w czoło, kręcąc z dezaprobatą głową.  Co ten Lotman nie wymyśli! Jeszcze go w swatkach nie było! Ty tymczasem nadal doskonale bawisz się na parkiecie w towarzystwie swojego przyjaciela, ale w tym oto momencie w swoje ręce zabiera cię Sander. Posyłasz mu groźne spojrzenie, a on jedynie zapewnia, że będzie grzeczny bo Sam patrzy. Chichoczesz pod nosem, dając mu się prowadzić. Po chwili lądujesz w ramionach Holta, który szepcze ci do ucha kilka komplementów. Biedaczek singiel i próbuje cię wyrwać. Zmęczona opadasz na sofę i otwierasz butelkę piwa oraz przygarniasz do siebie paczkę czipsów. Zajadasz się bombą kaloryczną, popijając trunkiem alkoholowym i śledząc poczynania Paula z Jass. Uśmiechasz się do nich ciepło, a małżeństwo to odwzajemnia. Chwilę później kanapa ugina się pod ciężarem ciała gospodarza imprezy. Matt podkrada ci kilka czipsów i niemalże siłą zaciąga cię na parkiet. Uprzednio jednak zrzucasz ze stóp swoje czarne szpilki i dopiero później oddajesz się w jego ramiona. Kołyszecie się delikatnie do wolnej melodii, wsłuchując wzajemnie w szybsze bicie swojego serca oraz przyśpieszone oddechy. Wymieniasz z Matthew subtelny uśmiech i przykładasz głowę do jego piersi. Po dwóch godzinach bez przerwy dominacji na parkiecie wszyscy opadają na kanapę oraz fotele i zanoszą się śmiechem, wsłuchując w śmieszne historie siatkarzy i zajadając przekąskami. Nieco piana czujesz jak zaczyna ci się kręcić w głowie. Przepraszasz towarzystwo i wychodzisz na taras. Zimne powietrze otrzeźwia twój umysł, a ciało zaczyna drzeć. Po chwili czujesz jak ktoś przykrywa twoje ramiona kurtką. Odwracasz głowę i wtulasz się w ramiona Matta. Nieco zaskoczony siatkarz zamyka cię w uścisku, muskając ustami twoje czoło. 

-Dziękuję, że ze mną jesteś w tak trudnych chwilach. 

-Nie ma sprawy. Friend forever, pamiętasz?- pyta z uśmiechem. 

Kiwasz głową i trwasz w ramionach Amerykanina. Po chwili wracasz do środka, gdzie wszyscy doskonale bawią się przy karaoke. Parskasz śmiechem, kiedy twoim oczom ukazuje się obraz Lotmana wymachującego w stronę publiczności zawartością swoich bokserek. Jakim cudem w tak wczesnej godzinie udało im się go rozebrać?! Chwilę później Taylor ściąga pas od swoich spodni i trzaska nim w stronę swojej partnerki, wyjąc słynne Sexy autorstwa French Affair. Wszyscy zebrani trzymają się brzuchów z rozbawienia, podziwiając wyczyny Sandera. Dziwisz się, kiedy Matt decyduje się także przedstawić swoje umiejętności wokalne. Jak wielki jest twój szok, gdy w głośnikach rozpoznajesz znajome rytmy polskiego disco polo. Anderson odbiera mikrofon od Tay'a i tanecznym krokiem wchodzi na mini scenę, kołysząc biodrami to rytmów " Słodko słodka". O cholera! Kiedy z jego ust padają następujące słowa czujesz jak twoje policzki płoną niczym ogień :

-Tą nutkę dedykuję Anastazji. 

A do tego ten jego niebański uśmiech. Niech go trafi! Już się z nim policzysz po występie. W końcu odchrząkuje i przykłada mikrofon do ust, uśmiechając się słodko do publiczności. Operator konsoli wykrzykuje motywujące teksty, a wasza zgraja wybucha śmiechem. 

-Tak bardzo kocham Cię
Tak mocno tulić chcę
Miłość rozkwita w Nas
Jak najpiękniejszy kwiat...
Słodko słodka jesteś, ojojoj
Słodko słodko mówisz, ojojoj
Słodko słodko patrzysz, ojojoj
Słodka słodko kochasz, ojojoj. -wyje Matt polskim, w jego wykonaniu całkiem niezłym polskim. 

Kiedy on się tego nauczył?! Przecież on nigdy nie umiał powiedzieć choćby właśnie "Kocham Cię", a tyle razy go uczyłaś, by zaskoczyć miał czym swoją wybrankę. Zanosisz się śmiechem, słysząc jego przesłodki akcent. Taylor oczywiście lata z kamerą tu i tam, by upamiętnić występ kolegi i mieć się z czego pośmiać później czy też zaszantażować, gdy będzie trzeba. Uradowany Matthew udaje się w twoim kierunku i wręcza ci różę, dziękując za waszą przyjaźń. No i jak tu się na niego gniewać? Oplatasz dłońmi jego szyję, tuląc się do niego prze szczęśliwa. Składasz także subtelny pocałunek na jego policzku i po chwili także ty decydujesz się na zaśpiewanie czegoś. Po chwili wszyscy podrywają się z miejsc i klaskają w dłonie oraz kołyszą tyłkami do American boy, który rozlega się po salonie domu Andersona. Uśmiechnięta od ucha do ucha śpiewasz do mikrofonu, a właściwie wyjesz:

-Just another one champion sound
 me and Estelle about to get down
 who the hottest in the world right now.
 Just touched down in London town...
Take me on a trip, I'd like to go some day.
 Take me to New York, I'd love to see LA.
 I really want to come kick it with you.

 You'll be my American Boy....

Chodzisz pomiędzy siatkarzami i ich partnerkami, wyjąc wraz z niektórymi do mikrofonu. W końcu przystajesz przy Matthew, z którym dzielisz się na rolę. On śpiewa kwestie Kanye, a ty Estelle. 

                                                        ***

Na dźwięk zegara, który wybija dwunastą w nocy wszyscy opuszczają salon, wychodząc na taras, tylko nie ty i Matthew. Uśmiechasz się subtelnie do Amerykanina, sięgając po kolejną butelkę piwa. Coś za dużo ich dzisiaj wypiłaś, zdecydowanie za dużo. Anderson także zgadza się z twoim stwierdzeniem i wyciąga ci z dłoni trunek. Natychmiast odwracasz głowę w jego stronę i mierzysz go wzrokiem. Koszula rozpięta pod szyją, doskonale oddaje opina się na mięśniach atakującego reprezentacji USA, uwydatniając jego ciało. Włosy stoją w różnorakie strony pod wpływem milionów tańców przetańczonej już wczorajszej nocy. Teraz jest już 1 stycznia. Uradowana sięgasz po szampan, który wręczasz gospodarzowi imprezy. Matt otwiera napój alkoholowy, wystrzelając korkiem gdzieś w okolice kuchni. Rozlewa wam cieczy do kieliszków, a następnie stuka o twój, życząc ci wszystkiego dobrego w 2016 roku. Czynisz to samo i opróżniasz swój kieliszek szybciej niż myślisz. Nagle natrafiasz na dłoń przyjaciela, a po twoich plecach przechodzi przyjemny dreszcz. Unosisz wzrok i po chwili wiesz już, że to był błąd. Natrafiasz na obłędne błękitne tęczówki wypełnione iskierkami szczęścia, ale także... pożądania? Nie to niemożliwe! Przecież jesteście przyjaciółmi i... Nagle czujesz na swoich ustach jego aksamitne wargi. Muska je delikatnie, a po chwili uzyskuje twoje pozwolenie i gładzi językiem twoje podniebienie. Czujesz przyjemne ciepło jakie wypełnia twój brzuch. Przykładasz dłoń do jego szyi, gładząc ją delikatnymi ruchami. Drugą natomiast wplatasz w jego ciemne włosy. Przyciągasz do bliżej siebie, a on pochyla się nad tobą.Nim się orientujesz a jego dłonie ściskają już twoje pośladki, a twoje nogi owinięte są wokół jego pasa. Podążacie schodami w stronę sypialni, nie odrywając się ani na chwilę od swoich ust. Matt jakimś cudem otwiera drzwi do swojego pokoju, zamykając je za sobą kopniakiem. Nie no zwariowałaś! Chcesz przywitać nowy rok seksem ze swoim najlepszym przyjacielem?! Dudzicka opamiętaj się! Ale ty nie potrafisz! Widocznie w krwi Andersona także szaleje wysokie stężenie alkoholu. Przecież nie zanosiło się na to, że wylądujecie w jego łóżku. Właściciel pomieszczenia rzuca cię na materac, a ty jęczysz cicho, kiedy twoje plecy uderzają o jedną ze sprężyn. Po chwili zawisa nad tobą, ponownie zachłannie wpijając się w twoje wargi.  Po dłuższym czasie odrywa się od nich, by błądzić dłońmi po twoich plecach. W końcu odnajduje zamek od twojej sukienki i zsuwa ją z ciebie do pasa. Ty natomiast pozbywasz się jego koszuli, rozdzierając ją w drobny mak.

-To była moja ulubiona.-jęczy. 

-Odkupie ci ją.-szepczesz do jego ucha.

Wpija wargi w twoją szyję, pozostawiając na niej mokre ślady. Odchylasz głowę do tyłu, jęcząc cicho. Matt przenosi się na twój dekolt, obdarowując pocałunkami wystające z nad stanika piersi, po chwili siłuje się z zapięciem, ale wygrywa tą walkę. Przejeżdża językiem po twoich brodawkach, a ty niemalże krzyczysz. Dostrzegasz na jego ustach ten cwany uśmiech, a po chwili jego twarz znika ci z pola widzenia, gdyż przenosi się ustami an twój płaski brzuch. Drażni językiem twój pępek, a ty urozmaicasz jego plecy czerwonymi smugami. Nim dostrzegasz a całkowicie pozbywa się twojej kreacji na dzisiejszy wieczór i chwyta dwoma palcami za gumkę twoich koronowych majtek. Zsuwa jest powoli, zjeżdżając przy tym nosem po twoich nogach. Wbijasz swoje czerwone paznokcie w jego plecy, kiedy stajecie się jednym. Krzyczysz głośno, kiedy przyśpiesza tempo. Wijesz się pod nim, a on uśmiecha się spełniony. Po chwili to ty przygniatasz go swoim ciałem, naznaczając drogę swoimi wargami na jego umięśnionym torsie. On jednak woli dominować, dlatego ponownie nad tobą zawisa. A wtedy do twoich uszu dobiega trzask drzwi. Momentalnie sięgasz po kołdrę i przykrywasz nią siebie oraz Matta, który natychmiast opada obok ciebie. 

-No ładnie to tak! To wy się tu zabawiacie, a my wasz wszędzie szukamy!-krzyczy oburzony Lotman. 

Dopiero teraz dostrzegasz, że po za nim w progu pokoju Matthew stoi także Max, Aaron oraz Taylor. Chowasz swoje policzki, które płoną niczym ogień pod pierzynę, szturchając lekko Andersona. 

-Spokojnie, my tylko...-próbuje się tłumaczyć, ale coś marnie mu to wychodzi.

-Dobra, nieważne! Chodźmy świętować nowy rok!- odzywa się środkowy. 

-Czekamy na was na dole.-puszcza wam oczko Russell. 


                                                                   ~*~
No to nareszcie skończyłam! Uch! Siedziałam nad tym oto u góry od godzinki 16-tej ^^ Nie to, że pisało mi się źle... Pisało się wyśmienicie i dość szybko, ale moje przerwy jak zawsze musiały się wkraść :P Mi tam osobiście się ten rozdział podoba ;3 Jest chyba jednym z lepszych na tym blogu, który niebawem zakończę :/ Będzie smutno się rozstawiać z szaloną Anastazją, zajebistym małżeństwem Piotrkiem i Olą czy też za wnerwiającym Niko czy też przezabawnym Igłą, śliniącym się Sanderem, który teraz się wyraźnie poprawił i pozytywnie kopniętym Wojtkiem czy uwodzicielskim Matthew :D Ale każdy blog ma kiedyś swoje zakończenie ;( Po nim wystartują losy Facundo i Magdy, których historia będzie znacznie inna od tej, chyba inna od wszystkich ;) Mam nadzieję, że tak dobra i wyjątkowa jak ta ^^ Co ja tu piszę! To jeszcze nie koniec, a ja tu takie głupoty wrzucam! Oj ta Kaśka :P Jak dobrze pójdzie to w niedzielę pojawi się epilog ;3 Zapraszam do wyrażania opinii w komentarzu ;3 Całuję i do następnego (w piątek) ;*  


poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Dziewiętnasty: Tobie już te mrozy szkodzą na mózg

Z dedykacją dla Die Te :* Uwielbiam Cię dziewczyno  Piszesz genialnie i Twoje opowiadanie to mój narkotyk  


Twoje bezwładne ciało spoczywa na szpitalnym łóżku, o które w tej chwili opierasz się łokciami i przenosisz na nie ciężar swojego ciała, pozwalając się unieść twoim ciężkim dotąd powiekom. Rozglądasz się mglistym wzrokiem po pomieszczeniu, w którym przebywasz i wzdychasz głośno. Ta biel ścian, znienawidzony przez ciebie zapach, to niewygodne łóżko... To nie pozostawia ci złudzeń, by stwierdzić, że jesteś w miejscu, gdzie ludzie walczą o swoje życie. Tylko czy dar życia twojego dziecka zostanie wykorzystany? Natychmiast unosisz do góry cieniutki materiał koszulki i gładzisz dłonią idealnie płaski brzuch. Momentalnie w kącikach twoich oczów gromadzi się słona ciecz. Coś jest nie w porządku. W tym oto momencie próg sali przekracza wysoka sylwetka szatynki, która do niedawna czuwała nad twoją małą istotką. Kobieta zatrzymuje się obok barierki łóżka, przyglądając się wywieszonej na niej tablice i zerkając na ciebie niepewnie z uniesioną brwią. Podnosisz się do pozycji siedzącej, przyciągając kolana pod brodę i obejmując je ramionami. Bierzesz głęboki oddech i łamiącym się głosem decydujesz się wreszcie przerwać tą ciszę:

-Co z moim dzieckiem? Uratowaliście je?

-Anastazjo posłuchaj. Do twojego organizmu dostała się naprawdę spora ilość czadu i zaszkodził on dziecku, czego w skutek musieliśmy go ratować, ale niestety było już za późno. Przykro mi.-Malwina układa dłoń na twoim ramieniu.- Teraz jednak najważniejsze jest twoje zdrowie. Odpoczywaj. Odwiedzę cię jeszcze później.- po tych słowach odwraca się na pięcie i opuszcza pomieszczenie. 

Zaszklonymi oczami wpatrujesz się w znikającą za drzwiami sylwetkę lekarki, po czym skrywasz twarz w dłoniach i dajesz upust swoim emocjom. Łzy bezwładnie spływają po twoich policzkach zabierając ze sobą strugi czarnego tuszu. Łkasz cicho, nie mogąc pogodzić się ze stratą maleństwa. Pamiętasz jak wściekła i zdruzgotana byłaś, gdy informacja o stanie błogosławionym stała się faktem. Nie chciałaś by to małe niewinne stworzonko rozwaliło twoje plany, marzenia. A teraz chcesz je ponownie nosić pod sercem, gładzić dłońmi zaokrąglony brzuch, czuć jego delikatne ruchy, dzielić się z nim jedzeniem. Pokochałaś tą małą, niewinną istotkę. Przecież dałaś jej wraz z Bułgarem dar życia, który niestety został jej odebrany. Czujesz w sobie dziwną pustkę. Dokładnie to takie samo uczucie jak po stracie narzeczonego. Jakby twoje serce zostało w połowie wyrwane ci z piersi. Ten cholerny ból... Nagle do twoich uszu dobiega dźwięk zamykanych drzwi. Delikatnie zarywasz głowę i spoglądasz zaskoczona na bruneta. Co on do cholery tu robi?! Siatkarz spokojnym krokiem przemierza salę, aż w końcu dociera do ciebie i przysiada na roku materaca. Mierzy cię tymi czekoladowymi tęczówkami i po chwili przysuwa się bliżej ciebie, po czym zamyka cię w swoich silnych ramionach. Bez żadnego protestu trwasz w jego uścisku, plamiąc łzami jego klubową bluzę. Co dziwne co teraz stwierdzisz, ale... Tęskniłaś za nim. Po mimo, że naprawdę rzadko było wam dane porozmawiać, wymienić choćby kilka zdań ty zdążyłaś go już polubić i zatęsknić za jego promienną twarzą, która teraz wyrażała współczucie. Wojtek usadowił cię sobie na kolanach i zaczął wami delikatnie kołysać. Przymykasz powieki i opierasz głowę o jego ramię, poddając się tej chwili. Dopiero po chwili zadajesz sobie sprawę, że twoje ciało zaprzestaje drzeć, a łzy nie spływają już po twoich policzkach. Delikatnie podnosisz głowę i spoglądasz w ciemne tęczówki przyjmującego.

-Dziękuję, Wojtek.-wypowiadasz, uśmiechając się do niego subtelnie. 

-Nie ma sprawy.-odwzajemnia twój gest.- A teraz najlepiej będzie jak się prześpisz.- wypuszcza cię z ramion i układa na szpitalnej pościeli, przykrywając po obojczyki kołdrą. 

-Zostań.-przykładasz rękę do jego smukłej dłoni. 

Momentalnie po twoim kręgosłupie przebiega przyjemny dreszcz. Cofasz dłoń, zdając sobie sprawę, że Włodarczyk chyba poczuł to samo. Bełchatowianin posłusznie opada na stojący obok łóżka taboret i przygląda się zaciekawiony twojej twarzy. 

-Nawet nie miałem zamiaru wychodzić.-oświadcza ci z promiennym uśmiechem.

-Jakim cudem się tutaj znalazłeś? Skąd wiedziałeś gdzie jestem? -zasypujesz go pytaniami. 

-Od znajomego uzyskałem twój adres, a kiedy tam pojechałem twój sąsiad powiedział mi, że zabrała cię karetka, gdyż w twoim domu wybuch pożar.-odpowiada spokojnie. 

W tym oto momencie powracają do ciebie bolesne wspomnienia. Długowłosa blondynka przekraczająca próg twojego mieszkania, wasza krótka rozmowa, jej groźby i rzucony na podłogę zapalony pet. A później już tylko pamiętasz jak przejeżdżasz dłonią po brzuchu i tracisz przytomność. Kręcisz głową, by odgonić od siebie te wspomnienia i powrócić do rzeczywistości. Wojtek zauważa, że coś jest nie tak i spogląda na ciebie z uniesioną brwią. Machasz jedynie dłonią, rozpoczynając luźną rozmowę. Przyjmujący opowiada ci o tym co działo się u niego, nie pomijając przy tym zabawnych historii, które miały miejsce w drużynie podczas wyjazdów meczowych czy też zwykłych treningów. Co chwila parskasz śmiechem, zapominając choć na chwile o stracie kruszynki.  Włodarczyk opuszcza szpital dopiero wieczorem i to wygnany przez jedną z pielęgniarek. Na widok tej sceny zanosisz się śmiechem i kręcisz głową. Ten chłopak ma w sobie tyle pozytywnej energii, że udało mu się poprawić ci znacznie humor. Teraz jednak masz cholerną ochotę usłyszeć w słuchawce głos twojego przyjaciela. Sięgasz po spoczywającą na szafce komórkę i wybierasz z listy kontaktów zdjęcie Andersona. Jeden sygnał, drugi, trzeci... W końcu podnosi słuchawkę, a twoje kąciki mimowolnie wędrują ku górze, kiedy w słuchawce roznosi się jego zaspany, lekko zachrypnięty głos. No tak! Zapomniałaś przecież o zmianie czasu. 

-Słucham.

-Cześć Matt. Przepraszam jeśli cię obudziłam, a wszystko na to wskazuje.-wypowiadasz. 

-Nie ma sprawy. Coś się stało, że dzwonisz o tak wczesnej porze? -słyszysz zaniepokojenie w jego głosie. 

-Przypominam ci, że u nas jest dwudziesta.-chichoczesz cicho.-Owszem. Masz czas? 

-Dla ciebie zawsze słonko.-zapewne teraz na jego twarzy widnieje szeroki uśmiech. 

Podnosisz lekko poduszkę do góry i opierając się o nią plecami, opowiadasz Amerykaninowi całą historię. Masz gdzieś, że twój rachunek za telefon z pewnością nie będzie mały. Potrzebujesz mu się teraz wygadać, wyżalić. Matthew w między czasie przyrządza sobie śniadanie i pochłania je, wsłuchując się w każde twoje słowo. 

-Wiesz, nie chce cię martwić, bo nic takiego się nie stało, ale twój przeszły narzeczony był u mnie i nie była to wcale miła wizyta. Ten kretyn złamał mi nos, ale na szczęście nie korygowało to z meczami i treningami. Gdybym tylko nie był tak spokojnym człowiekiem za pewne poczułby na swoim ciele moją siłę, ale wiesz, że nie chce go skrzywdzić dla ciebie.-informuję cię o niedawnym zdarzeniu.

-Co za debil! Na pewno wszystko okay? Nic więcej ci nie zrobił? - pytasz z troską. 

-Tak, wszystko w porządku. Tylko mój nos ucierpiał.-zapewnia cię.-A może mógłbym wpaść do ciebie na kilka dni? Poprosiłbym trenera o wolne.

-Uważam, że nie jest to najlepszy pomysł. Nie będziesz przez mnie treningów zarywał. Poradzę sobie.

-Ale nie chce byś była teraz sama.

-Nie będę. Mam Piotrka i Olę. Oni ciągle są przy mnie.

-Ale i tak bym wolał do ciebie wpaść tam do Polski i może nawet ściągnąć twojego ulubionego kolegę.-mówi ze śmiechem. 

-Ani mi się waż! Chcesz poczuć moją siekierę na twoim łbie?! 

-Śmierć w twoim towarzystwie i z twojej ręki na pewno będzie niezwykle przyjemna.-chichocze pod nosem. 

-Tobie już te mrozy szkodzą na mózg.- stwierdzasz, głęboko wzdychając. 


                                                      ***
Kolejne dni mijały tak monotonnie.Poranne śniadanie pochłaniane w towarzystwie muzyki wydobywającej się z radia, wyciskający siódme poty trening, odbudowująca twoje siły drzemka, wieczorny trening, lekka kolacja i położenie się do łóżka. Ty jednak nie narzekałeś na nudy. Powoli zaczynałeś dochodzić do siebie po zerwaniu z Anastazją. Na twojej twarzy coraz częściej gościł, z gardła wydobywał się głośny śmiech, a pozytywne podejście do świata wróciło. Cóż może ona nie była ci przeznaczona i tak miało być. Może ktoś na górze zaplanował byś się tutaj znalazł. Kto wie! Uśmiechasz się pod nosem, układając umyte talerze na suszarce. Przez ostatni tydzień nie miałeś nawet sił zwlec się z kanapy zaraz po treningach i dojść do sypialni, a co dopiero zmywać naczynia. Wasz trener był naprawdę bardzo wymagający i czasami miałeś tego dość, jednak się nie poddawałeś. Gra w Rosji otworzyła przed tobą nowe perspektywy i czułeś się naprawdę dobrze. Stawałeś się solidnym zawodnikiem, na którego trener nie  bał się postawić. Od pewnego czasu pozwalał ci wybiegać w wyjściowej szóstce, nie raz karząc siedzieć na ławce starszakom. To tylko ukazywało ci swój potencjał i rozwój jaki wciąż wzrastał z każdym meczem. Byłeś z siebie zadowolony. Grałeś w jednym z najlepszych klubów na świecie, byłeś dobrym człowiekiem i utrzymywałaś dobre kontakty ze swoimi kolegami z Polski. Żałowałeś jedynie czasami, że przy twoim boku nie ma tej jedynej w swym rodzaju brunetki, która krzątałaby się po twoim skromnym, przytulnym mieszkaniu, gotując ci obiadki, sprzątając, prowokując ruchami swoich bioder i spędzając namiętne noce w sypialni. Cholernie brakowało ci bliskości kobiety, szczególnie właśnie tej jedynej. Twoje rozmyślenia przerwała znajoma doskonale melodyjka. Odkładasz ostatnie naczynie i wycierasz mokre dłonie w ściereczkę, kierując się szybkim krokiem w kierunku drzwi. Zamaszystym ruchem ciągniesz za klamkę, a twoim oczom ukazuję się uśmiechnięta od ucha do ucha twarz Mileny. Blondynka całuje cię w policzek, po czym przekracza próg mieszkania. Postanowiłeś nie przerywać tej znajomości, gdyż z płci pięknej znałeś tutaj jedynie ją i jakoś złapałeś z nią dobry kontakt. Oczywiście nie miałeś pojęcia, że wyrządziła taką krzywdę twojej ukochanej Anastazji. 

-Jak mija dzionek? - zagaduje wesoło, podążając za tobą do kuchni. 

-A dobrze. A tobie? -odpowiadasz, sprzątając po zmywaniu.-Napijesz się czegoś? 

-Tak, soku.-stawiasz przed nią szklankę i nalewasz jej napój.-Dzięki. 

W końcu z talerzykiem pełnym ciastek zasiadasz przed swoją przyjaciółką i zachęcasz ją do częstowania się. Milena posyła ci nieśmiały uśmiech i sięga po jedno z ciastek. 

-Wiesz ostatnio myślałam o nas i...-zagaja, a ty momentalnie podrywasz się z krzesła. 

-Już rozmawialiśmy na ten temat. Nie ma żadnych nas.-warczysz, zaciskając zęby. 

-Dlaczego ty do cholery nawet nie spojrzysz na inną kobietę?! Przecież Anastazja cię już dawno nie kocha! 

-Niby skąd możesz to wiedzieć.-prychasz.- Milena lubię cię, ale...

-Ale co...? Nie jestem tą pierdoloną Polką?! Ona ci już nigdy nie wybaczy i nie stanie na drodze do naszego szczęścia. Podpaliłam jej mieszkanie i zagroziłam jej. Kocham Cię Nikolay. -przejeżdża palcem po twojej prawej nodze. 

-Że co zrobiłaś?! Kurwa! Jak mogłaś?! Boże jaki ja byłem głupi! Kręciłaś się obok mnie tylko dla tego, że chciałaś mnie zabajerować i zaciągnąć do łóżka! Wypierdalaj stąd! 

-Mogłam. Przy okazji ta twoja laska nie marnowała czasu. Była w ciąży. Pewnie straciła dziecko przez ten wypadek.-uśmiecha się cwanie.-Oj nie wściekaj się już tak! Już ja cię uspokoję.-wpija się w twoje wargi. 

-Spierdalaj! Nie chce cię więcej widzieć na oczy! 

Blondynka wymierzyła ci siarczysty policzek i wybiegła z twojego mieszkania, trzaskając drzwiami. Cholera! Gdzie ty miałeś oczy?! Przecież tej cholernej Rosjance zależało tylko na tym by jak najszybciej dostać się do twoich spodni. Jaki ty byłeś ślepy Nikolay. Przyjaciółka?! Serio?! Ty ją nazywasz przyjaciółką?! Och, palnij się w ten głupi łeb Penchev! Zirytowany uderzasz pięścią o stół, ujmując twarz w dłoniach. Jakim cudem Anastazja zaszła w ciążę i nic ci o tym nie powiedziała?! Czyżby to było dziecko Matta?! A może miała jeszcze kogoś? Sam już nie wiedziałeś jaka była prawda, przecież nie mogłeś ufać tej pokręconej kobiecie. Ona nie była kobietą. Ona była zwykłą szmatą, która skrzywdziła twoją Ann. Musisz się w końcu ogarnąć i zawalczyć. Tylko jak? Masz tu jeszcze spędzić dwa lata...

                                                   ***
Z kącikami uniesionymi znacznie ku górze siedzisz na balkonie, spoglądając z ciekawością w stronę przyjmującego. Wojtek nagle wyjmuje z kieszeni swojego nowiuśkiego i'Phone i wyciąga przed waszą dwójkę. Uśmiechasz się szeroko tak, że niemal czujesz ból mięśni policzków, a Włodarczyk robi ci rogi  i również szczerzy się do aparatu. Uderzasz go z pięści w ramie, kiedy obdarza cię uwagą na temat twojego nosa. Otóż pan "jestem najpiękniejszy na świecie" twierdzi, że masz krzywy nos. Zirytowana zrywasz się z krzesła, a siatkarz natychmiast znika we wnętrzu pokoju. Przestraszony wybiega z sypialni, a ty ruszasz tuż za nim w pościg. Jesteś mu wdzięczna, że spędził u ciebie kilka dni i wyjeżdża dopiero za kilka godzin. Jego towarzystwo działało na ciebie jakoś kojąco, a jego ramiona doskonale pełniły rolę zbiorników twoich łez. On jednak był cierpliwy i pozwalał ci się wypłakiwać w swoich ramionach, pocieszał, rozbawiał. Zdecydowanie się zaprzyjaźniliście. A najdziwniejsze jest to, że za każdym razem, kiedy przypadkowo natrafiałaś na jego dłoń swoją przechodził cię prąd. Dopadasz go w końcu w łazience, kiedy to zapomina o zamknięciu się na kluczyk. Uśmiechasz się tryumfalnie, podążając w jego stronę. Bełchatowianin mruga do ciebie słodko, prosząc o wybaczenie. Ty jednak pozostajesz nieugięta i spryskujesz go  znienacka swoimi perfumami. Wojtek kaszle, dławiąc się ich resztkami w jego gardle, a gdy przestaje chwyta cię za nadgarstki, zaciskając na nich delikatnie palce. Przyciąga cię bliżej siebie, a ty unosisz głowę i napotykasz na swojej drodze jego ciemne tęczówki. Włodarczyk opiera swoje czoło o twoje, spoglądając głęboko w twoje oczy. Czujesz na swoich policzkach jego przyśpieszony oddech. Przymykasz powieki, bojąc się najgorszego. Po chwili jego usta układają się na twoich wargach, które muskają je delikatnie. Oplatasz rękami szyję przyjmującego, przyciągając go jeszcze bliżej siebie. Brunet pogłębia pocałunek, pieszcząc swoim językiem twoje podniebienie. Po raz kolejny po twoim ciele przebiega przyjemny dreszczyk. Kiedy dłonie siatkarza lądują na twoich pośladkach, ściskając je mocno trzeźwiejesz. Natychmiast odpychasz od siebie Włodarczyka i opuszczasz łazienkę. Nie możesz popełnić tego samego błędu. Nie możesz pozwolić wydostać się twojemu pożądaniu na zewnątrz, by znowu przez to stracić kolejnego przyjaciela i rozpocząć kolejną przygodę. Nie ma mowy. Opadasz na salonową kanapę i sięgasz po puszkę piwa stojącą na stoliku. Bez problemu ją otwierasz i upijasz spory łyk napoju alkoholowego. Tego zdecydowanie ci brakowało podczas tych dwóch miesięcy. Teraz już bez problemu możesz zatopić smutki w alkoholu. Chwilę później dołącza do ciebie Wojtek. 

-Przepraszam, nie powinienem był...-tłumaczy się skruszony. 

-Nie wracajmy do tego.-posyłasz mu delikatny uśmiech.-Co powiesz na państwa, miasta? 

-I tak cię pokonam, Dudzicka.- wystawia ci język, a ty parskasz śmiechem. 


                                                             ***
Z szerokim uśmiechem na ustach biegiem przemierzasz pół lotniska, podążając tylko w tym jednym kierunku. Roześmiana rzucasz walizki na bok i wieszasz się na szyi siatkarza, tonąc po chwili w jego ramionach. Nareszcie! Po trzech miesiącach widzisz jego promienną twarz na żywo, a nie tylko w monitorze komputera. Obraz z kamerki internetowej niczym nie równa się z obrazem rzeczywistym, tym z obecnej chwili z portu lotniska w Nowym Jorku. Szczęśliwa ciągle trwasz wtulona w umięśnione ciało Amerykanina, napawając się zapachem jego cholernie intensywnych perfum. Jak ci ich cholernie brakowało! Jak brakowało ci wszystkiego związanego z nim! Brunet w końcu ze śmiechem rzuca tobie propozycje zaprzestania tych czułości i obejmując cię ramieniem, rusza w stronę wyjścia z budynku. Otwiera przed tobą drzwi swojego czarnego Opla, a ty zmęczona lotem opadasz na siedzenie pasażera, przymykając powieki. Anderson tymczasem wrzuca twoją walizkę do bagażnika i zajmuje fotel kierowcy. Potrząsa delikatnie twoim drobnym ciałem, wskazując kciukiem tylne siedzenia samochodu. Spoglądasz na niego z uniesionymi brwiami, ale po chwili wiesz doskonale o co mu chodzi. Na jednym z siedzeń spoczywają cztery litery tego cholernego zboczeńca. Sander posyła ci nieśmiały uśmieszek, a ty wypadasz z samochodu niczym proca i wpadasz na tył, tuląc do siebie przyjmującego. Jego zdziwienie niemal sięga zenitu, kiedy na jego policzku pozostawiasz mokry ślad po swoich ustach. Parskasz śmiechem na widok jego miny, uspokajając go że to nie jest sen. Postanowiłaś po prostu dać mu jeszcze jedną szansę. Być może się choć trochę zmienił. Wracasz na swoje pierworodne miejsce i zapinasz pas, oznajmiając starszemu siatkarzowi gotowość do drogi. Pokonywanie odległości dzielącej dom Andersona od lotniska spędzacie na wsłuchiwaniu się w piosenki, których źródłem jest radio, by później fałszować na maksa. Uradowana na samą myśl o Sylwestrze oraz nowym roku spędzonym w towarzystwie amerykańskiego ciacha siatkówki wpadasz do jego domu, wpadając w ramiona jego matki. Nancy momentalnie zaprasza cię na przygotowaną przez nią kolację, na co ty jedynie śmiejesz się pod nosem. Cała matka Matta. Kiedy chcesz zaprotestować, twój żołądek robi ci na przekór, co oznacza, że nie masz wyboru. Wyswobadzasz się z uścisku pani Anderson i znikasz we wnętrzu górnego korytarza. Dziękujesz całusem w policzek Matthew, który wtargał do twojego pokoju bagaż i zabierasz się za szukanie czegoś na zmianę. Po kilku minutach poszukiwań wybierasz jeden z zestawów i udajesz się pod prysznic. Chwilę później siedzisz już w kuchni i zajadasz się pyszną pizzą wypieczona przez rodzicielkę twojego przyjaciela. Dziękujesz jej największym uśmiechem jakim tylko jesteś w stanie i zmęczona oraz objedzona opadasz na kanapę. Chwilę później dołącza do ciebie starszy przyjmujący. Taylor żegna się z waszą dwójką i obiecuje wpaść jutro. Układasz głowę na ramieniu Amerykanina, przymykając powieki i wdychając do płuc zapach jego perfum. 

-Perfumy nadal te same.-mruczysz, uśmiechając się pod nosem. 

-Wiesz, że je uwielbiasz.-pstryka cię w nos.-To co znasz plan na jutro? -spogląda na ciebie z uniesioną brwią. 

-Nie.-kręcisz głową. 

-Punktualnie o szóstej wieczorem stawiamy się w domu Taylora. Zabieramy ich po drodze i wpadamy też po Aarona. Reszta dotrze własnym transportem. Nowy rok świętujemy u mnie jak ci już wspominałem i musimy jutro dość wcześnie zabrać się za przygotowywania. Mam nadzieję, ze kieckę już masz? 

-Nie, pojedziesz jutro ze mną na zakupy. 

-O man.-jęczy brunet.-I znowu będziemy chodzić po galerii 5 godzin?! 

-Żartowałam! Akurat wtedy złamał mi się obcas, więc wybacz!-wbijasz palec w jego pierś. 

-Ta jasne! Wy kobiety zawsze macie swoje wymówki!

-Zaraz ci przysolę! A przepraszam miałam to zrobić za wyjawienie Sanderowi, że za nim tęsknie. 

Anderson momentalnie podrywa się z kanapy i migiem znika ci. Ty jednak doskonale widziałaś, że wybiegł na dwór. Czynisz to samo i już po chwili oboje jak szaleni rzucacie się śnieżkami odziani jedynie w same bluzy. Wasze igraszki przerywa stanowczy głos matki siatkarza, przywołującej was do środka. 

  
                                                          ~*~
Dość szybko się z nim dzisiaj uporałam ;3 Wydawał mi się nieco krótki, dlatego też dodałam nieplanowany dodatek z wylotem na nowy rok na USA :D Mam nadzieję, że rozdział wam przypadł do gustu ;) Mi się go dość lekko pisało i opłaciło mi się zbywać koleżanki ^^ Osobiście mi się naprawdę podoba, choć wydaje się taki nieciekawy, nudnawy :P Oznajmiam wam, że do końca tego bloga zostały chyba 2 rozdziały + epilog ;) No chyba, że się rozpiszę jakoś wybitnie, ale nie planuję :D Gratulację dla naszych skoczków za genialny występ w Wiśle i pogrom rywali <3 Byli cudowni! :3  No i jak na zawołanie na mojej playliście włączył się utwór " Garbik, fajeczka..." :D No niezłe wyczucie czasu komputerku ^^ Już za kilka dni rusza mój pierwszy duet z Nicollate, na który jeszcze z pewnością was zaproszę ;) A później Facundo :D Całuję już prawie w pełni sprawna i zapraszam na środę ( jak będę miała chęci i neta ^^) :*